Felieton

Jest kultura i Cooltura

Jest kultura i Cooltura

Magdalena Kurzak

Kłobucka kultura to w ostatnim czasie jeden z najgorętszych tematów. Choć obecna dyrektorka MOK sprawuje funkcję dopiero od kilku miesięcy, to widać, że w radzie ma ona więcej przeciwników niż zwolenników, a jej działania, zarówno te kadrowe, jak i programowe, rozkładane są publicznie na czynniki pierwsze. Okazuje się, że obrońcą kłobuckiej kultury może być każdy, nawet ten, kto przez ostatnie lata w MOK bywał rzadko lub wcale albo ostatni raz uczestniczył w zajęciach kilkadziesiąt lat temu, np. w 1995 roku. I tak na przykład radna Ewelina Kotkowska podczas ostatniej sesji komisji oświaty stanęła w obronie grupy tanecznej „Ciało i Ruch”. Radna oznajmiła, że „z tego, co słyszała, grupa nie działa”. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, za sprawą nowej dyrektorki, która grupę rozwiązała. Kotkowska podkreśliła również, że czuje się w jakiś sposób odpowiedzialna za „Ciało i Ruch”, bo współtworzyła ją razem z innymi osobami na początku lat 90. Działalność pani radnej nie była chyba jednak szczególnie aktywna i długa, bo ci członkowie formacji, z którymi udało nam się skontaktować, a którzy w niej działali przez lata, przyznają albo, że radna w zespole tańczyła, ale krótko, albo że nie pamiętają jej w ogóle. Być może gdyby pani Kotkowska swoje informacje zaczerpnęła u źródła, a nie z internetu, w którym, jak sama przyznała, „pojawiło się wiele insynuacji na ten temat”, byłaby lepiej przygotowana do obrony kłobuckiej kultury i wiedziałaby, że „Ciało i Ruch” działa, jest po naborach, a żadne koło zainteresowań nie zostało zlikwidowane, co więcej – oferta MOK w ostatnich miesiącach została poszerzona o dodatkowe zajęcia, na które są listy rezerwowe, bo chętnych jest więcej niż miejsc. Również radny Andrzej Sękiewicz, stający w obronie orkiestry dętej, zapomniał chyba, że jej działalność została zawieszona pół roku temu, jeszcze przez poprzednią panią dyrektor, z prozaicznego powodu – braku chętnych. Zresztą taka decyzja wcale nie dziwi, bo MOK od dawna na wszystkie uroczystości wynajmował orkiestry zewnętrzne. Tomasz Wałęga również ma zastrzeżenia do nowej dyrektor, a w zasadzie do zmian zasad bezpłatnego udostępniania sal MOK dla organizacji i osób chcących w domu kultury zrobić coś pożytecznego dla społeczeństwa. Oczywiście nie chodziło o przypadkowe organizacje czy osoby, ale o Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Wszelakich „Cooltura”, któremu nowa dyrektorka odmówiła udostępnienia sali na organizację koncertu „Różne oblicza kobiet”, w którym to radny występował. Koncert ostatecznie zorganizowano we Wręczycy Wielkiej. Wałęga dopytywał, czy nowa dyrektorka tak samo planuje potraktować organizatorów koncertu „Reggae jak Malina” i czy oni również będą musieli zapłacić. Oczywiście z wiadomych względów te same zarzuty pod adresem Skwary skierował radny Witold Dominik i jednocześnie szef „Cooltury”, który jak zwykle wcześniej przygotował się z numerów i paragrafów ustaw, po to, by dyrektorce udowodnić, że na przepisach się nie zna. Być może na wszystkich się nie zna. Okazało się jednak, że i radny się na nich nie zna. Ukończenie Społecznego Ogniska Muzycznego nie jest bowiem „równoznaczne z ukończeniem szkoły podstawowej muzycznej” i nie umożliwia „edukacji na poziomie wyższym gimnazjalnym” – jak usłyszeliśmy od radnego Dominika. Uczniowie ogniska, owszem, otrzymują świadectwa, ale mogą je sobie jedynie oprawić w ramkę, bo egzaminy do szkoły muzycznej muszą zdać w normalnym trybie. Inną sprawą jest oczywiście poziom lekcji, którego nikt nie kwestionuje. Jeśli jednak tak skrupulatnie egzaminuje się innych, to wypadałoby i samemu wiedzieć, o czym się mówi, a nie opierać swoje zarzuty na „zasłyszanych” informacjach.
Fajnie, że kłobucka kultura ma tylu obrońców. Szkoda, że nie miała ich pięć lat temu, kiedy to radny Tomasz Wałęga również zasiadał w radzie, a redakcja tygodnika „Gazeta Kłobucka” zorganizowała charytatywne widowisko „Królewna Śnieżka i dziewięć krasnoludków”. Zaangażowaliśmy wszystkie – bez wyjątków i upodobań – środowiska polityczne, wójtów, burmistrzów, starostów, dyrektorów instytucji publicznych. W bajce udział wzięło kilkadziesiąt aktorów, a na sali zabrakło miejsc, nawet tych stojących. Pewnie brakowało nam profesjonalizmu, który posiadają muzycy z „Cooltury”, ale pani Marzena Garncarek podczas wielotygodniowych prób przygotowała nas tak, że osobiście czułam się dumna, że mogłam zagrać. No i najważniejsze. Udało się zebrać ponad 20 tys. zł, które w całości przeznaczyliśmy na doposażenie oddziałów dziecięcych szpitali kłobuckiego i krzepickiego. Nie zarobiliśmy na tym złotówki – jak to „spekulowali” złośliwi – a jeszcze sporo dołożyliśmy. Czy taka inicjatywa jest mniej pożyteczna dla społeczeństwa? Nie mnie to oceniać, szkoda jednak, że wówczas radni nie stawali w obronie bezpłatnego udostępnienia sali, którą, aby w niej zagrać, musieliśmy opłacić. Co w swojej opinii uznaję za uczciwe postawienie sprawy przez ówczesną dyrektorkę Barbarę Marszał-Kościelniak, który była przez swoich przełożonych rozliczana z działalności publicznej MOK. Szkoda też, że nie znaleźliśmy obrońców, kiedy rok temu organizowaliśmy Galę Mistrzów Kłobuckiego Sportu, również charytatywną inicjatywę na rzecz sparaliżowanego kilkuletniego chłopca. Pomimo że zmienił się burmistrz, za salę również zapłaciliśmy. Od lat obowiązują te same zasady wynajmowania sal MOK. Widocznie radni – którzy teraz tak grzmią, że ktoś je zmienił – niewiele mieli dotąd wspólnego z organizacją czegokolwiek w kłobuckim MOK. No chyba że oni nie musieli płacić.
I jeszcze ostatnia kwestia. W internetowym życiu publicznym obecnych radnych bardzo mocno „zagrzewają do walki” przeciwnicy obecnej władzy i ci, którym nie udało się zrobić kariery w kłobuckim magistracie. Domniemywam, że bilans komunikatów i obwieszczeń, ustawowo zamieszczanych przez urząd tak w Kłobucku, jak i w całym powiecie i kraju, nie spełnił oczekiwań lokalnych pseudokibiców naszego tygodnika i nie „oszołomił” kwotą. Uprzedzę dalsze poszukiwania tych, którzy niebawem w ramach przepisów o dostępie do informacji publicznej będą chcieli sprawdzić, ile to spłynęło do „Gazety Kłobuckiej” z tytułu plakatów i informacji promujących wydarzenia w MOK. Chcąc zaoszczędzić trudu i papieru, postanowiliśmy udostępnić informacje nie tylko za rok, ale całe 3 lata. 110,70 zł – tyle kłobucki MOK wydał ze swojej kasy na publikację ogłoszeń w naszym tygodniku przez ostatnie 3 lata. I to nie w okresie sprawowania władzy obecnego, a jeszcze poprzedniego burmistrza. Natomiast wartość w tym czasie opublikowanych przez nas materiałów promujących MOK to 16 800 zł. Radna Ewelina Kotkowska wspomniała podczas swojego wystąpienia, że kłobucki dom kultury powinien wzmóc promocję swoich działań i zajęć. My „wzmagamy”. Robimy to bezpłatnie. Bez względu na dyrektora czy burmistrza. Pytanie, jak „wzmagają” radni i jeśli tak żywo interesują się kłobucką kulturą, to czy wiedzą w ogóle, jakimi środkami finansowymi na takie działania dysponują obecni i byli dyrektorzy tej jednostki.

Kliknij aby dodać komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felieton

Masz jakieś pytanie lub problem dotyczący naszego Tygodnika? Skontaktuj się z naszym biurem! Tel. 514 786 400

Więcej w Felieton

Niezaszczepieni w mniejszości

Jarosław Jędrysiak29 grudnia 2021

Głosy policzone, obelgi w ruch

Jarosław Jędrysiak5 lipca 2020

Skazani na pociągi towarowe

Jarosław Jędrysiak24 czerwca 2020

Felieton – Kilka słów do Brzęczka

Ewa Chojnacka27 września 2019

Pani Danusiu, pani wytrze tę szminkę!

Redakcja31 grudnia 2016

Radni Dominik i Tokarz kłamią

Redakcja3 października 2016