Wąsosz

Las widmo nie do ruszenia

Bolesław Świtała dodał podczas ostatniej sesji, że w zasadzie rosło tam tylko kilka rachitycznych topoli.
ARCHIWUM.
Las widmo nie do ruszenia

PROBLEM. Sytuacja dość kuriozalna – ale prawdziwa. Na drodze nitki kanalizacji do Wąsosza stanął las, którego nie ma. Jak zakończy się potyczka z widmem – to jest: jaki będzie finał urzędniczych procedur? Jeszcze nie wiemy. Ale ktoś tu chyba coś zawalił

Gmina na już wykonany projekt kanalizacji Marianów–Wąsosz Dolny–Wąsosz Górny. Ale nie wszystko układa się po myśli samorządowców.
– Okazuje się, że przepompownia, która musi być zawsze w najniższym miejscu, aby spływały do niej ścieki, została zlokalizowana na przystani kajakowej przy Warcie. Każdy, kto zna to miejsce, powie, że jest tam trawa, łąka. Tymczasem w ewidencji gruntów jest to las – zarysował istotę problemu wójt.
Bolesław Świtała dodał podczas ostatniej sesji, że w zasadzie rosło tam tylko kilka rachitycznych topoli. Teren, jako zalewowy, podniesiono nieco przy okazji przebudowy drogi powiatowej Więcki–Wąsosz. W efekcie – nie ma tam ani jednego drzewa. Ale jest las widmo. Jest „w papierach”.
Gmina podjęła już działania, aby ten powstały dość nieoczekiwanie kłopot wyeliminować. Wójt był już w tej sprawie, jak relacjonował, w kłobuckim nadleśnictwie. Chodzi o wyłączenie tego teoretycznego lasu z obszarów produkcji leśnej. Żeby było ciekawiej, rzecz dotyczy kilkunastu metrów kwadratowych, 4 na 4 metry pod przepompownię. A cała sprawa, jak mówi wójt, trafiła do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Gmina nie dostała stamtąd wymaganego uzgodnienia. Teraz odwołuje się do Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.
– Chcemy mieć czyste sumienie, że przeszliśmy wszystkie szczeble odwoławcze, ale trudno mi przesądzić, jaki będzie efekt – zakończył Świtała. Zarządca lasu na pewno działa w oparciu o obowiązujące go przepisy, więc jakkolwiek może się wydawać dziwne, że na drodze kanalizacji stanąć może las, którego w zasadzie nie ma, to kwestie ewidencji gruntów są tu podstawowe. Nie tylko grunty leśne, ale i rolnicze – podlegają ograniczeniom. Tak więc źródłem problemu nie jest tu czyjś upór i brak zgody. Wydaje się, że skoro projektowano kanalizację, należało dokładnie ustalić wszelkie parametry gruntów, przez które ona będzie przebiegać. Dlaczego przepompownię zlokalizowano formalnie „w lesie”? Gmina, skoro teraz ma kłopoty, powinna chyba poszukać odpowiedzialnych za doprowadzenie do takiej sytuacji. Zwłaszcza w przypadku powstania kosztów takiego błędu. (jar)

Kliknij aby dodać komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wąsosz

Masz jakieś pytanie lub problem dotyczący naszego Tygodnika? Skontaktuj się z naszym biurem! Tel. 514 786 400

Więcej w Wąsosz

Kanalizacja gotowa

Jarosław Jędrysiak24 października 2020

Co ważniejsze: remiza czy sala balowa?

Jarosław Jędrysiak11 lutego 2020

Skrzyżowanie z zagadkami

Redakcja1 maja 2017