Teatr Wręcz wystawił kolejny premierowy spektakl – tym razem na scenie MOK w Kłobucku. Komedia w dwóch aktach nawiązywała do popularnego serialu telewizyjnego
Kto oglądał w telewizji serial „Allo, Allo”, szybko odnalazł się wśród intryg i plątaniny relacji pomiędzy bohaterami spektaklu, kto nie – częściowo mógł tę stratę nadrobić. Kto serial lubił – a takich było wielu – mógł też uśmiechnąć się z odrobiną nostalgii za bohaterami tej nieco absurdalnej komedii, z przymrużeniem oka traktującej czasy okupacji we Francji.
Filmowy scenariusz, zaadaptowany przez zespół Teatru Wręcz, na scenie wyreżyserowała Magdalena Pietrulewicz. W ciągu dwóch godzin starano się pomieścić główne wątki tej zabawnej opowieści – na czele ze schowanym w kiełbasie cennym obrazem van Klompfa, na który chrapkę ma kilka osób, oraz z pogmatwanymi relacjami męsko-damskimi, w których tkwi główny bohater, René. Trzeba więc było spieszyć z kolejnymi scenami. W roli głównego bohatera dobrze sprawdził się Witold Przygoda. Przekonywająco wypadły zwłaszcza dwie z ról kobiecych – Helgi (w tej roli Magdalena Sztolcman) i kelnerki Ivette (tu udany debiut z zespołem Teatru Wręcz szefowej MOK-u, Olgi Skwary). Zresztą przy postaciach narysowanych tak grubą kreską wiele innych kreacji też było po prostu udanych. Czy każda – widzowie wiedzą najlepiej. Nie zabrakło w każdym razie scen, które autentycznie widzów rozśmieszyły. Jak choćby ta jedna z ostatnich, gdy na scenie pojawiło się aż kilku fałszywych Hitlerów, a jednocześnie rozplątało się naraz aż kilka snutych od początku intryg.
Autorzy przedstawienia poradzili sobie dobrze z upchnięciem na jednej scenie tak naprawdę kilku różnych serialowych scenerii. A na szczególne uznanie zasługują dopracowane kostiumy, charakteryzacja i dobór aktorów. Teatr Wręcz zachował wręcz ich podobieństwo do odtwórców głównych w ról angielskim serialu. (jar)
Facebook
YouTube
RSS