Humor

Satyra nie tylko polityczna

Satyra nie tylko polityczna


W tym tygodniu zaczynamy od tragedii, która się wydarzyła w Miedźnie. Otóż z nieoficjalnego źródła dowiedzieliśmy się oficjalnie, że podczas libacji alkoholowej w jednej stodole doszło do awantury. W stodole miało pić tylko trzech zawodników, ale niespodziewanie dołączył do grupy czwarty zawodnik, który potrafił wypić łącznie więcej niż cała trójka. To bardzo zbulwersowało kolegów po fachu i postanowili ukarać tego czwartego za to, że dołączył bez zapowiedzi. Dali mu od razu na starcie 200 gram alkoholu i tylko ogórka do zagryzienia. W stodole było bardzo ciepło, bo i na zewnątrz stodoły tak było. Po kilkunastu minutach wypity alkohol dostał się do krwi i zawodnikiem zaczęło rzucać to tu, to tam. Koledzy, jak już to zauważyli, to cichaczem ze stodoły wyszli, zostawiając koledze tylko jedną fajkę i zapałki. Okazało się, że odpalając fajkę, odpalił również stodołę. Koledzy w popłochu uciekli do pobliskiego lasu i zakamuflowali się do tej pory. Zawodnikowi udało się uciec z płonącej stodoły i został przewieziony do szpitala. Po ponad godzinnej drodze karetką pogotowia na Śląsk okazało się, że zawodnik nadal miał ponad 2 promile.


Powracamy do słynnych już kwietników, które zawisły na kłobuckim rynku i wokół niego. Okazało się, że polskie pszczoły, które miały się zajmować zapylaniem kwiatów w kwietnikach, odmówiły posłuszeństwa i nie dają rady dolecieć na wysokość, na której kwietniki zostały zawieszone. Osoba, która z ramienia magistratu zajmuje się kwiatami i kwietnikami, wpadła jednak na pomysł, aby sprowadzić do Kłobucka pszczoły… afrykańskie. Podobno są większe i cięższe, ale szybciej i mocniej zapylają. Jeśli nie uda im się natomiast dolecieć na wysokość kwietników, to nic wielkiego się nie stanie, ponieważ magistrat zadeklarował, że osoba koordynująca całą akcję może sama te pszczoły podrzucać na wysokość kwietników. Jeśli któraś z zapylających pszczół spadnie, to zostanie ponownie podrzucona. Jeśli natomiast spadnie dwukrotnie, to będzie mogła odpocząć około 15 minut i znów zostanie podrzucona. Jedna pszczoła ma odpowiadać za zapylenie od dwóch do trzech kwiatów i nie będzie się mogła przemieszczać pomiędzy donicami. Zapylanie zacznie się od dzisiaj i potrwa do końca czerwca. A nie prościej zamówić zwyżkę od radnego Kuleja?


Podczas koncertu na okoliczność Dni Kłobucka doszło tylko do jednego i do tego niedużego incydentu. Ktoś powiadomił policję, że zespół Wilki ma otrzymać swoje wynagrodzenie za koncert „pod stołem”. Po koncercie na miejscu pojawiła się policja i weszła do pomieszczeń, w których miało odbyć się uregulowanie płatności za występy gościnne. W pomieszczeniu tuż za sceną, a obok przystanku – czyli w Centrum Informacji Turystycznej, a potocznie w „akwarium” – stwierdzono, że znajduje się w nim wokalista, burmistrz, dwóch kierowców, fotograf i skarbniczka gminy. Początkowo nie podano nam informacji o tym, co policjanci stwierdzili na miejscu, jednak tuż przed zamknięciem wydania gazety otrzymaliśmy raport z działań policji, które trafią dzisiaj na biurko komendanta. Otrzymaliśmy je dzień wcześniej od naszego informatora. Oto jego treść: „Policja Powiatowa w Kłobucku, Wydział Zorganizowany do Walki z Zorganizowaną Przestępczością stwierdza, że podczas rozliczenia za koncert między zespołem Wilki a Gminą Kłobuck według naszej oceny nie doszło do nieprawidłowości. Według anonimu, jaki otrzymaliśmy od jednego z radnych, rozliczenie miało nastąpić pod stołem, natomiast do rozliczenia doszło normalnie, nad stołem, na wysokości mniej więcej od 10 do 15 centymetrów. Pieniądze zostały podane przez burmistrza – do wokalisty. Ten przeliczył i nie zgadzało się o 250 zł. Burmistrz ponownie przeliczył i stwierdził, że naprawdę się nie zgadza. Dopłacił ze swoich i na tym zakończono przekazanie pieniędzy”. No to po sprawie.


W Lipiu nie chcą tuczarni u swych granic. Pisaliśmy o tym w ubiegłym tygodniu. Wójcina za wszelką cenę chce, aby tuczarnia powstała i nowe miejsca pracy dla jej mieszkańców również powstały, ale jeśli ma powstać, to poza granicami Lipia. Doszło już nawet do spotkania inwestora z panią Wieloch i do wstępnych ustaleń w tej kwestii. Otóż pani Bożena Wieloch zgadza się na tuczarnię, ale co najmniej 4 metry od granicy gminy. Starostwo ma pokryć koszt geodetów, którzy odmierzą te 4 metry, a inwestor zapewnia, że mieszkańcy Lipia będący jednocześnie pracownikami tuczarni, a aby nie odczuwali przykrego zapachu w drodze do pracy i po pracy, będą dowożeni minibusami od strony Działoszyna. Koszty dodatkowych kilometrów pokryją wspólnie gminy Lipie i Popów.


Przewodniczący opatowskiej rady gminy, czyli Witold Łacny, dostał ostatnio rykoszetem. Chodzi o to, że jako radny zaingerował w referendum na temat odwołania wójta i pankowskiej rady. Wszystko poszło o ulotkę referendalną z Panek w której widnieje podpis Łacnego popierającego wójta Praskiego. Łacny wydał oświadczenie po sesji, które przesłał nam jako jedynym do publikacji. Oto ono: „Ja, Witold Łacny, zaprzeczam, jakobym miał jakieś naciski, aby wójta Praskiego popierać, ale jednocześnie nie miałem również nacisków, aby wójta nie popierać. Dlatego wójta poparłem”. No i wszystko jasne.


Jak już jesteśmy przy Pankach, to oczywiście tam jest bez zmian. Cała opozycja pozaparlamentarna szykuje się i zwiera szyki do kolejnych wyborów. Wstępnie liczyli, że wójta pokona sama Antonina, która przyzna, że film jest prawdziwy, ale z niewiadomych przyczyn stanęła w wójta obronie i nie chce się więcej wypowiadać. Wszystko, co miała do powiedzenia, to już powiedziała wójtowi i on wie, co ona mu powiedziała. Policja sprawę umorzyła, ponieważ doszło do ugody między rodziną Jonhsonów a rodziną Praskich. Ugoda została zawarta w obecności wójta, ojca Antoniny, Antoniego, oraz proboszcza i skarbniczki gminnej. Niestety nie wiemy, dlaczego skarbniczka uczestniczyła w ugodzie.

Napisał i skomentował Konrad Ziębicki

Z naszej cotygodniowej kroniki jeszcze nie kryminalnej. Starosta nie zawodzi. Wymierzona przez nas w jego stronę sympatia okazuje się owocować coraz to lepszą współpracą. Co prawda jeszcze się w swoich domach nie odwiedzamy, ale otrzymujemy już zaproszenia na każdą imprezę, nawet te, które są zaadresowane na inne redakcje. Nie podejrzewamy, że ktoś chce tylko nas zapraszać, ale podejrzewamy, że ktoś nie chce innych zapraszać. Ale w sumie to nie nasza sprawa, a nasza wspólna sympatia niech tak trwa, i trwa, i trwa.
Z lokalnej sceny politycznej to zawiało nudą. Jacek Krakowian ma już wszystkiego dosyć, ale nadal nikomu nic nie mówi, a my to wiemy, bo kiedyś nam mówił, kiedy jeszcze za mówienie nic nie groziło. Teraz woli sobie popłakać czasami na Fejsie, a to niedobrze, bo negatywnych emocji nie można tłumić. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że wokół burmistrza jednak są osoby, które myślą inaczej niż on, ale nie mówią mu o tym, aby burmistrz im nie mówił, że tylko one myślą inaczej niż on. I tak sobie wszystko trwa, i trwa, i trwa.

Kliknij aby dodać komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Humor

Masz ciekawy temat? Zadzwoń!

Tel. 784 527 273

Więcej w Humor

Satyra nie tylko polityczna

Marcin Syguda3 stycznia 2023

Satyra nie tylko polityczna

Marcin Syguda13 grudnia 2022

Satyra nie tylko polityczna

Marcin Syguda4 grudnia 2022

Satyra nie tylko polityczna

Marcin Syguda27 listopada 2022

Satyra nie tylko polityczna

Marcin Syguda13 listopada 2022

Satyra nie tylko polityczna

Redakcja25 maja 2022