PROBLEM. Już kilka lat gmina Lipie stara się o możliwość legalnego zajęcia się obszernym parkiem w Parzymiechach. Teraz jest zaniedbany, a chodzi o jego udostępnienie mieszkańcom. Rzecz w tym, ze urzędnicy wyższych szczebli jakoś niezbyt się spiesza z załatwieniem sprawy
Wielu mieszkańców uważa, że park, który został po Potockich w Parzymiechach – niegdyś piękny, dziś z przyrodą zapuszczoną niczym w rezerwacie – powinien być zabezpieczony przed dalszą dewastacją i oddany do dyspozycji mieszkańców. Jest to jednak mienie państwowe. Aby mogła się nim zająć gmina Lipie, musi być najpierw zgoda na to, by mogła go użytkować. Starania o to rozpoczęły się w zasadzie na początku tej dekady. Mimo upływu kilku lat i podjęcia już różnych czynności – wciąż końca sprawy nie widać.
Aby w ogóle z parku gmina mogła skorzystać, należało odpowiednio oddzielić część, w której znajduje się ośrodek odwykowy, dziś prywatny, od części pozostałej – z której mieliby korzystać mieszkańcy. Już kilka lat temu były tu konkretne wytyczne, podziału dokonano, a staraniem gminy pomiędzy obu częściami zbudowano wymagany płot.
Zrobiono też alejki. Ale cała sprawa utknęła w martwym punkcie. I nie tu, w Parzymiechach, czy Lipiu, ale w Katowicach.
– Otrzymaliśmy z Urzędu Marszałkowskiego pismo, w którym poinformowano o ponownej analizie granic terenu, który ma być przeznaczony do użyczenia gminie. Po tej analizie mogą być także wprowadzone zmiany do przebiegu płotu rozdzielającego park, który został już ustawiony według wcześniejszych wytycznych – informowała podczas ostatniej sesji Anna Komendacka, urzędniczka prowadząca tę sprawę ze strony gminy Lipie. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że teraz, gdy w zasadzie wszystko jest gotowe i jest już nawet płot graniczny, w Katowicach najwyraźniej zmieniła się koncepcja i są pomysły, by teren ten podzielić inaczej. Powodem ma być stacja transformatorowa, z której korzysta ośrodek terapii, a która znalazłaby się na terenie użyczonym gminie. Czemu wcześniej nikt tego nie zauważył w Katowicach i przyjął, by park rozdzielić płotem tak, jak tego dokonano? Odpowiedź tkwi pewnie gdzieś w sferze, gdzie kłębią się „kompetencje” osób, które zza biurka w Katowicach załatwiają sprawy ważne dla ludzi na takich peryferiach województwa, jak gmina Lipie. Na ile się z takimi mieszkańcami w wojewódzkiej centrali liczą – i jak jeszcze można by skomentować całą tę sytuację, pozostawiamy domysłowi naszych Czytelników.
Gdyby park, skoro już jest państwowy, był przez mający prawo decydowania urząd utrzymywany w należytym stanie, może nie byłoby w ogóle tematu. Tu jednak obiekt z roku na rok coraz bardziej niszczeje, do tego są chętni, by się nim zająć – a z wysokości Katowic potrzeba lat, by podjąć jakiekolwiek wiążące decyzje. – Nigdy tego parku nie zmienimy, jeśli za parę lat znów się zmienią władze w Katowicach i urzędnicy i znów będą mieli nowe koncepcje – zauważył gorzko radny Piotr Woźniak.
Niestety, trudno takich obaw nie podzielać. (jar)
Facebook
YouTube
RSS