Pozostałe artykuły

Skażą cię – nawet jeśli nie wiesz, że cię sądzą

Źródło: biznes.interia.pl
Skażą cię – nawet jeśli nie wiesz, że cię sądzą

Taka sytuacja: doręczyciel dostaje od adresata podpis potwierdzający doręczenie przesyłki z sądu, a faktycznie te przesyłki nie zostawia, tylko zabiera ją z sobą. W efekcie po pewnym czasie z konta firmy znika siedmiocyfrowa suma. Niemożliwe? Prawnicy znają sporo przykładów, że jednak możliwe

To spotykany w praktyce przykład nieetycznej, ale i nielegalnej walki z przeciwnikami procesowymi. Spotykany wielokrotnie – a dopiero po raz pierwszy sprawcę złapano za rękę i doprowadzono do jego ukarania. Sąd Rejonowy w Bielsku-Białej wymierzył karę 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata Marcinowi M., który miał doręczyć pismo sądowe pod wskazany adres, a w rzeczywistości tylko wyłudził podpis potwierdzający doręczenie od pracownicy firmy, natomiast samą przesyłkę zabrał ze sobą z powrotem. Tej nieuczciwości dopuścił się świadomie – za korzyść majątkową w kwocie 3 tys. zł.

Gorsze konsekwencje spotkały, niestety, ofiarę nieuczciwego doręczyciela. Biznesmen, który faktycznie nie dostał do ręki zawiadomienia o nakazie zapłaty, nie odzyskał do tej pory kwoty ponad miliona złotych, którą zajął mu komornik.

Zaczęło się od konfliktu Jacka O. z pracownikiem. Spór o wysokość wynagrodzenia trafił w tym przypadku do sądu, gdzie przedsiębiorcy przyznano rację. Jednak dwa lata później niespodziewanie komornik zajął na koncie bankowym Jacka O. kwotę ponad miliona złotych. Czemu? Okazało się, że tymczasem toczyła się przeciw niemu kolejna sprawa, o której nic nie wiedział. Sąd wydał nakaz zapłaty, Jacek O. się nie odwołał, sprawą zajął się więc komornik. To od komornika biznesmen dowiedział się, że właśnie traci spore pieniądze i że to skutek wyroku w procesie, o którym nic nie wiedział. Rzecz w tym, że faktycznie żadna korespondencja sądowa w tej sprawie nie dotarła do Jacka O. Nie dotarła – choć formalnie odbiór był podpisany przez pracownika firmy biznesmena.

Poszkodowany przedsiębiorca zdecydował się na ponadstandardowe kroki. Wynajął detektywa, który miał ustalić, kto i jak „doręczył” mu pismo sądowe. Skoro faktycznie go nie doręczył. Detektyw dotarł do doręczyciela i zarejestrował jego opowieść. Okazało się, że firma powiązana z byłym współpracownikiem Jacka O. – tym, z którym miał konflikt o wynagrodzenie – zaoferowała 3 tys. za wyłudzenie podpisu potwierdzającego odbiór pisma, ale bez doręczenia właściwej przesyłki.

Doręczyciel został skazany. Dla Jacka O. to nie koniec sprawy. Walczy przed sądem o odzyskanie pieniędzy, które stracił w postępowaniu komorniczym. Osobno toczy się też sprawa karna przeciw zleceniodawcy wyłudzenia podpisu na zwrotce.

Jest wiele przypadków, w których podsądny podpisuje odbiór ważnego pisma, a w kopercie faktycznie znajduje jakiś nieistotny druk – „podłożony” zamiast tego, którego odbiór podpisał. Helsińska Fundacja Praw Człowieka podaje, że to przejaw korupcji na poziomie sekretariatów wydziałów sądów. Przykładem może być sprawa, w której pracownica sądu okręgowego z Warszawy „zapomniała” umieścić w kopercie pozew na 168 tys. zł. Adresat otrzymał pustą kopertę. Miał szczęście, że poszedł wyjaśnić sprawę. Zapobiegł utracie sporej kwoty. Bo gdyby zlekceważył pustą kopertę, sprawa przeciw niemu toczyłaby się bez jego wiedzy.

Nie tylko koperta pusta lub z jakimś przypadkowym, nieistotnym dokumentem może budzić obawy. Niestety ma się też zdarzać, że awizo wcale nie trafi do skrzynki. Wiele zależy od uczciwości doręczyciela. Jak widać na przykładzie z Bielska-Białej, w sprawach o ogromne pieniądze wystarczyła proporcjonalnie mała kwota, aby przedstawiciela tego zawodu zaufana społecznego skłonić do popełnienia przestępstwa.

Kolejna sprawa, to nieaktualne lub błędne adresy, pod które kierowane są pisma sądowe. Nawet pozew pod taki adres może uznać za poprawnie doręczony, choć awizo może nie trafić do nikogo lub zostać po prostu zignorowane przez osobę trzecią, która faktycznie mieszka pod błędnie podanym adresem. Jeśli tak się stanie, komornik może ściągnąć określoną kwotę z konta pozwanego, który nawet nie wiedział, że toczy się przeciw niemu postępowanie sądowe. Trudno uwierzyć, ale sytuacje jak z legendarnego „Procesu” Franza Kafki – a może i gorsze, bo tu ofiara nawet nie wie, że toczy się przeciw niej postępowanie – mogą się zdarzać i zdarzają się w naszej rzeczywistości. Takie mamy prawo. I mamy też grono obrońców tego systemu. Przypadek czy kalkulacja? (red)

Źródło: biznes.interia.pl

Kliknij aby dodać komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pozostałe artykuły

Masz ciekawy temat? Zadzwoń!

Tel. 784 527 273

Więcej w Pozostałe artykuły

Magazyny energii – czy rzeczywiście warto w nie inwestować?

Ewa Chojnacka18 grudnia 2023

Sezon smogowy w pełni

Ewa Chojnacka11 grudnia 2023

Operat szacunkowy a rynek nieruchomości: Jak trendy rynkowe wpływają na wyceny?

Redakcja6 października 2023

TAURON napędza Hokej Ligę i Polską Ligę Hokeja Kobiet

Redakcja1 września 2023

Startuje nowa kampania edukacyjna Fundacji Enea

Redakcja25 sierpnia 2023

W trosce o Polaków Grupa Enea dba o bezpieczeństwo energetyczne kraju

Marcin Syguda21 sierpnia 2023