PROBLEM. W Popowie na uli- cy Pajęczańskiej jest przejazd kolejowy, z którym od lat jest coś nie tak. Teraz problem stanowi sposób wykończenia drogi bezpośrednio przy przejeździe przez tory. A właściwie – jak chce się powiedzieć, gdy się to widzi – brak jakiegokolwiek wykończenia tego miejsca
Gruz, pył, wyboje – tak to wygląda. Każdy kierowca może tu utknąć autem, a wtedy zarządca drogi może mieć poważniejsze problemy.
– Po tych kamieniach jest tam tak ostry zjazd, że niedługo sobie tam ktoś uszkodzi samochód – podniósł na sesji problem radny Łukasz Tasarz. – Wszyscy czekają, kiedy to będzie tak wykonane, jak w Kłobucku na Długosza czy w stronę Hutki – dodał.
Rzeczywiście stan przejazdu na Długosza w Kłobucku, gdzie też latami trzeba było czekać na cywilizowane warunki, teraz jest wreszcie godny XXI wieku. W zasadzie powiatowi pozostało tu tylko naprawić drogę nieco dalej już od torów. Ale w Popowie jest dramat. Obrazu dopełniają też fatalne, archaiczne bariery ochronne. Do tego niekompletne. Użytkownicy tego popowskiego przejazdu, wśród których są oczywiście też i tutejsi samorządowcy, zauważyli również, że po podniesieniu poziomu, na którym znajdują się tory kolejowe, przejazd stał się jeszcze trudniejszy. W połączeniu z „rozgrzebanym” kawałkiem drogi – trudno się tędy jeździ. Kto ma nisko zawieszone auto, powinien chyba raczej kierować się innymi trasami.
– Temat tego przejazdu poruszałem na posiedzeniu komisji – odpowiadał niejako w imieniu władz powiatu rady tego szczebla z gminy Popów, Tomasz Randak.
Radny do tej pory sprawił, że zaklejono pozostawione po okresie remontów znaki wskazujące objazd, które wprowadzały kierowców w błąd. Co do przejazdu – jest zorientowany, że prace tam prowadzone zostały przerwane na okres zimowy. Czyli ten stan, który dziś niejednego kierowcę pewnie skłonił do przeklinania przynajmniej pod nosem, nie jest po prostu ostateczny. Cóż – i tak dziwi, że nawet na zimę pozostawiono to miejsce w takiej postaci, jaką i dziś można tam zobaczyć na miejscu. (jar)
Facebook
YouTube
RSS