POLICJA. Zielone – jechać. Czerwone – stać. I tu nie powinno być żadnych kombinacji. Ci, którym się ich zachciało, stracili po kilka stówek
Nikt nie lubi świateł wahadłowych. A takie są często tam, gdzie na drogach coś się buduje czy naprawia. Od dłuższego czasu sygnalizacja tego rodzaju utrudnia nam dojazd do Częstochowy w rejonie budowy obwodnicy autostradowej. Większość spokojnie czeka tam na czerwonym. Ale nie wszyscy. I tych mniej cierpliwych – w praktyce mających w nosie przepisy i innych użytkowników drogi – teraz spotkała kara. I to samo czyhać będzie na kolejnych amatorów omijania sygnalizatora. – Kilka dni temu kłobucka drogówka przez dwie godziny prowadziła działania wymierzone w „agresję drogową”, do której dochodzi na zwężeniu drogi krajowej nr 43, w rejonie budowanej autostrady. Mundurowi byli wspierani przez policjantów z KWP w Katowicach, którzy obsługiwali specjalny pojazd rejestrujący wykroczenia, tzw. ruchome stanowisko dowodzenia (RSD) – podaje rzecznik kłobuckiej policji, aspirant Kamil Raczyński. Skąd policja wiedziała, że w tym miejscu kierowcy ignorują sygnalizację świetlną? Jednym ze źródeł była tu Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa, na której inni użytkownicy drogi zaznaczali przypadki takich karygodnych zachowań.
– Wynikało z tego, że wielu kierowców ignoruje sygnalizację świetlną i wjeżdża za sygnalizator, który pokazuje czerwone światło. Co więcej, niektórzy kierowcy taki nielegalny manewr poprzedzają wyprzedzaniem jednego lub kilku pojazdów, które prawidłowo zatrzymały się przed sygnalizatorem. Zachowanie to jest pospolitym przykładem drogowej agresji, powodującym duże zagrożenie w ruchu drogowym, zwłaszcza dla kierowców, którzy z drugiej strony wjechali na drogę w sposób prawidłowy, czyli na zielonym świetle – wyjaśnia Raczyński.
Drogówka zaczaiła się więc w odpowiednim miejscu i w stosunkowo niedługim czasie namierzyła ponad dwadzieścia takich „niecierpliwych”. Jest jasne, że kto wjechał za sygnalizator z czerwonym światłem, dopuścił się wykroczenia drogowego. I za to sprawiedliwie posypały się kary.
– Grozi za to mandat karny w kwocie od 300 do 500zł oraz 6 punktów karnych. Wobec sprawców, którzy skorzystaliby z prawa do odmowy przyjęcia mandatu karnego, przewidziany jest tryb skierowania wniosku o ukaranie do sądu. Oczywiście z dowodem w postaci zarejestrowanego wykroczenia – dodaje Raczyński.
Warto wiedzieć, że po stwierdzeniu tylu przypadków wykroczeń policja na pewno wróci tam z podobnymi kontrolami. (jar)
Facebook
YouTube
RSS