Powiat

Czekał na kwarantannę prawie tydzień

Kłobucki sanepid traktuje zarażone osoby jako „natrętnych klientów”? Czekamy na stanowisko placówki.
Czekał na kwarantannę prawie tydzień

NASZE INTERWENCJE. Żona naszego czytelnika zaraziła się koronawirusem, a on sam czekał na decyzję o objęciu go oficjalną kwarantanną przez sanepid prawie tydzień. Do tego czasu mógł – gdyby nie był odpowiedzialny – swobodnie chodzić po ulicach i zarażać innych. Czy obrona nas wszystkich przed tym potencjalnie śmiertelnym zagrożeniem działa u swoich podstaw, czy tylko społeczeństwu dokręca się śrubę, bo łatwiej? Po liście naszego czytelnika trudno nie mieć wielu wątpliwości

Żona naszego czytelnika, mieszkańca powiatu kłobuckiego – ze zrozumiałych względów nie podajemy tu znanych nam jego danych osobowych – miała nieszczęście zarazić się koronawirusem. Fakt ten potwierdzono badaniami. Każdy z nas na pewno wiele słyszał i czytał o tym, że skoro ktoś z domowników jest zarażony, to pozostali muszą odbywać kwarantannę. Kluczowe jest bowiem uniknięcie kontaktu osób zdrowych i tych, które już są zarażone lub które miały bliski kontakt z osobami zarażonymi. Jak choćby właśnie domownicy. Wydaje się, że izolowanie takich osób, co do których wiadomo, że są lub mogą być źródłem dalszych zakażeń, jest kluczowe. Ważniejsze nawet niż to całe profilaktyczne noszenie maseczek, mycie rąk i tak dalej (którego, rzecz jasna, też nie negujemy). Jak to jednak może wyglądać w praktyce? To, co nam opowiada nasz czytelnik, poraża i przeraża. I każe się zastanawiać – jeśli rzeczywiście bywa tak, jak nam to przedstawiono – czy w ogóle mamy jakiekolwiek szanse na uporanie się z tą epidemią mimo tak wielu poświęceń.
Czy reakcja na stwierdzone zakażenie chroni zdrowych?
– Jak wygląda sytuacja osoby zamieszkującej z członkiem rodziny, który otrzymał pozytywny wynik testu na COVID-19? Jako pierwsza skontaktowała się z nami policja. Funkcjonariusz zapytał o samopoczucie i zadał pytanie, czy czegoś nam nie potrzeba – zaczyna swą relację nasz czytelnik.
Chwała policji za niezlekceważenie potrzeby takiego kontaktu. Szybko się jednak okazało, że już w następnym kroku „system” ma pewne opory.
– Deklaracja pomocy ze strony stróżów prawa okazuje się jedynie formą grzecznościową, a przekonamy się o tym, zgłaszając im np. zapotrzebowanie na zakup leków z apteki. Wówczas to okaże się, że jedyne, co policja może w takiej sytuacji zrobić, to przekazać nasze zapotrzebowanie do MOPS-u – podaje mieszkaniec powiatu. Mężczyzna nie ma tu jednak pretensji do policji – ocenia, że biorąc pod uwagę czas, jaki minął od otrzymania wyniku testu do kontaktu mundurowych z jego rodziną, można uznać za krótki, a działanie za skuteczne. I, co podkreśla nasz rozmówca, kulturalne. Co dalej? – Kolejną instytucją, która tym razem powinna zatroszczyć się o zdrową część społeczeństwa, izolując chorego na COVID-19 i członków jego domowników, jest sanepid. Ta kłobucka instytucja niestety, najdelikatniej mówiąc, nie nadąża – ocenia nasz czytelnik.
Skąd taka surowa ocena? Mężczyzna po prostu miał okazję przekonać się, że informacja o tym, że jest narażony na zakażenie, bo jego żona już jest chora, nie dotarła nawet tam, gdzie – jak się wydaje – powinna trafić niezwłocznie.
– Zgłosiłem lekarzowi pierwszego kontaktu swoje dolegliwości, w wyniku czego dostałem skierowanie na wymaz. Mając świadomość tego, że mieszkam z osobą, która ma potwierdzone zachorowanie na koronawirusa, zapytałem, czy w tej sytuacji istnieje możliwość pojechania na wymaz. Lekarz nie widział żadnych przeciwwskazań z uwagi na to, że… nie wyświetlałem mu się w komputerze na czerwono, czyli jako osoba w stanie kwarantanny lub izolacji – podaje szokujące szczegóły nasz rozmówca.
Krótko mówiąc: nasz czytelnik, mimo zamieszkiwania z osobą zakażoną, dla służby zdrowia nie był oznaczony jako ktoś, kto potencjalnie może już też mieć koronawirusa i nim zarażać innych. Tu trafiło na człowieka odpowiedzialnego, który nie chcąc narazić innych, sam pomyślał o ostrożności. Co by było, gdyby w takiej sytuacji znalazła się osoba, która „nie wierzy” w koronawirusa?
Trudny kontakt z sanepidem?
– Próba rozeznania sytuacji w lokalnym sanepidzie zakończyła się obnażeniem niewiedzy pracownicy tejże instytucji, która finalnie, po głośnym wyrażeniu opinii o mnie jako o trudnym kliencie, przekazała telefon osobie nadrzędnej – i w tym momencie moje połączenie telefoniczne zostało zerwane – relacjonuje nasz czytelnik.
Jeśli stało się tak, jak mówi, to jest to skandal. Brak rzeczowej informacji dla domownika osoby chorej jest niedopuszczalny i w obliczu skali zagrożenia epidemią nie ma ani milimetra miejsca na „fochy” i „gadki” o trudnych czy roszczeniowych klientach czy pacjentach. Rozumiemy, że sanepid może być przepracowany, ale tu trzeba też zrozumieć, że dzwoniący – chory, domownik chorego – jest przerażony, podenerwowany. Jeśli ktoś tego nie rozumie, nie powinien wykonywać tak odpowiedzialnej pracy w czasie, gdy ta praca i jej efekty są tak niesłychanie ważne. Dlatego mamy mimo wszystko nadzieję, że doszło tu do jakiegoś nieporozumienia. Że nie jest to „typowa reakcja” sanepidu na kontakt osoby, którą dotknął problem koronowirusa.
Zaznaczmy tu, że przekazaliśmy kłobuckiemu sanepidowi – mejlowo, by nie blokować ani na chwilę telefonu tej kluczowej dziś instytucji – obszerne fragmenty relacji naszego czytelnika z prośbą o odniesienie się do nich i o odpowiedź na postawione pytania. We wskazanym terminie odpowiedzi nie otrzymaliśmy, ale traktujemy to wyrozumiale, bo termin był krótki (nie chcieliśmy zwlekać z publikacją artykułu), a sanepid bez wątpienia ma dużo podstawowej dziś pracy. Czekamy więc na tę odpowiedź i wykorzystamy ją w artykule, gdy tylko do nas dotrze. Tego rodzaju sytuacje, jak ta, którą ze swej strony opisuje nasz czytelnik, nie mają prawa mieć miejsca. I chcemy mieć pewność, że nie mają. Bo chory czy mieszkający z chorym musi mieć komplet fachowej informacji o tym, co ma robić dalej. A informacja o jego stanie i statusie musi migiem trafić do wszystkich służb – lekarz rodzinny nie może być jej pozbawiony, jeśli nie chcemy mieć sytuacji, że nam osoby zbyt późno objęte kwarantanną pozarażają wszystkich lekarzy. I chorzy na dowolne poważne choroby zaczną u nas umierać przez brak pomocy lekarskiej, a nie przez koronawirusa.
Na szczęście ktoś coś wie – i chce powiedzieć
– Chcąc się upewnić, jaki nadano mi status, skontaktowałem się z kłobucką komendą, gdzie policjanci poinformowali mnie, że jestem osobą w kwarantannie, ale bez określonych ram czasowych, tj. nie widzą od kiedy i, co najważniejsze, do kiedy jestem odizolowany od reszty społeczeństwa – referuje stan spraw nasz czytelnik.
Lepiej zareagował też – choć po pewnym czasie – miejscowy sanepid.
– Pierwsze złe wrażenie jakie powstało u nas w kontaktach z sanepidem chciała naprawić miła i sympatyczna z głosu pani, która zadzwoniła po dwóch dniach od otrzymania przez chorego pozytywnego wyniku testu i wprowadziła na listę kwarantanny wskazanych domowników – opowiada nasz rozmówca.
A my podkreślmy jednak: po dwóch dniach. Wcześniej nie wiadomo było, kogo kwarantanna obejmuje. Może zatem mógł pójść do sklepu po zakupy na zapas. Może wstąpić do apteki. Tu na szczęście trafiło na odpowiedzialnego człowieka. Ale czy zawsze tak będzie?
– Dopiero po 6 dniach dowiedziałem się z sanepidu, po wykonaniu przeze mnie telefonu do tej instytucji, że jestem na kwarantannie. Wtedy dopiero zostało to potwierdzenie na stronie pacjent.gov.pl. Potwierdzeniem umieszczenia mnie na kwarantannie było również zaproszenie mnie do okna przez funkcjonariuszy policji, kontrolujących dotychczas wyłącznie tego członka rodziny, który otrzymał wynik pozytywny i był w izolacji – dodaje nasz czytelnik. Znów zaznaczmy: kilka dni osoba, która jednak miała siedzieć na kwarantannie, mogła teoretycznie spokojnie chodzić wszędzie i zarażać. To przerażające. Ilu osób dotyczy ta sytuacja? Bo pewnie nie wszyscy sami nakładają sobie ograniczenia, w interesie społeczeństwa, jak to zrobił nasz rozmówca.
Wiele niepokojących spostrzeżeń
W długim liście do naszej redakcji czytamy jeszcze o wielu sprawach, które na pierwszy rzut oka nie działają tak, jak powinny, aby walka z koronawirusem była u nas skuteczna. Może po części dlatego dusimy się w czerwonej strefie, a ciągle nam rośnie liczba zakażonych? Co jeszcze zauważył nasz czytelnik? Ano na przykład to, że przed wymazem nie powinno się jeść, pić, palić, żuć gumy – a wielu to robi, bo prawdopodobnie zwyczajnie nie wie, że nie wolno. Brak informacji jest mocno odczuwalny. Mieliśmy też kontakt od innego czytelnika, który po powrocie z zagranicy samolotem nie dostał na lotnisku żadnej ulotki, co ma robić dalej w kwestii kwarantanny, choć nawet na stronach rządowych nie podają szczegółów, tylko każą się kierować tą właśnie ulotką. No i nikt nie sprawdzał, czy ta kwarantanna się odbywa – przy czym to było akurat poza naszym powiatem, więc wróćmy już na nasze podwórko.
Absurdalnie wygląda, w relacji naszego czytelnika, uzyskanie informacji o wyniku wymazu.
– Jedyną formą uzyskania tej informacji jest zadzwonienie na numer telefonu stacjonarnego, gdzie linia obsługuje do 30 oczekujących, a pozostałych automatycznie rozłącza. Startując z ostatniej, 30 pozycji, realny czas do otrzymania wyniku testu w szczytowych godzinach wyniesie od 2 do 3 godzin. Moje połączenie od chwili usłyszenia, że jestem 30 w kolejce, do momentu, kiedy usłyszałem głos pani z laboratorium, trwało nieprzerwanie 3 godziny 11 minut – dorzuca szokujące szczegóły mieszkaniec naszego powiatu. – Reasumując powyższe: trzeba mieć niezłe zdrowie, by człowiek mógł sobie pozwolić na zachorowanie lub też przebywanie w obecności kogoś chorującego na koronawirusa – podsumowuje.
I trudno się z tym nie zgodzić. Trudno też się nie obawiać o wynik wielkiej wojny z koronawirusem, skoro ma być tyle luk w szeregach naszych obrońców.

2 komentarze

2 Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiat

Masz ciekawy temat? Zadzwoń!

Tel. 514 786 400

Więcej w Powiat

Nie daj się zrobić „na pompę”

Jarosław Jędrysiak15 kwietnia 2024

Jak poprawnie głosować?

Jarosław Jędrysiak7 kwietnia 2024

„Bezpieczny cyklista”

Jarosław Jędrysiak30 marca 2024

Pijany kierowca traci swój pojazd

Jarosław Jędrysiak27 marca 2024

Policjantka pomogła mamie znaleźć dziecko

Jarosław Jędrysiak24 marca 2024

Groźny wirus w truskawkach z Maroka

Jarosław Jędrysiak23 marca 2024