– Nasze dzieci nie mogą zjeść w szkole obiadu. Rodzice pracują na gminne podatki, a dzieciom burczy w brzuchach! – czytamy w liście ze skargami na brak dożywiania w kłobuckiej „Jedynce”. – List podpisali rodzice? Dziwne, bo nikt nam takich pretensji nie zgłaszał – odpowiada dyrektorka szkoły
Jarosław Jędrysiak
– Jesteśmy rodzicami dzieci uczących się w Szkole Podstawowej nr 1 w Kłobucku. Zaczął się październik, a w szkole nasze dzieci ciągle nie mogą zjeść obiadu. Dojeżdżają tu z ościennych miejscowości. Niektóre siedzą w świetlicy od 7 rano i potem do 16 po południu. Ciągle bez ciepłego posiłku. Przecież rodzice płacą tu podatki, a ich dzieciom w szkole burczy w brzuchach z głodu! – czytamy w liście, który dotarł do naszej redakcji.
Pada też deklaracja, że nikt tu nie chce niczego za darmo. Chodzi po prostu o to, by dzieciom w szkole zapewnić ciepły posiłek. Według autorów listu jest to bardzo łatwe.
– Czy nie można wlać więcej wody i dowieźć zupę ze szkoły nr 2? Przecież to ta sama gmina i w linii prostej ta sama ulica. Gdzie jest dyrektorka szkoły? – oskarżają autorzy listu. – Szkoda, że do wyborów jeszcze sporo czasu – pada również pod adresem burmistrza.
Remont trwa
Dzwonimy najpierw do Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Oświaty Samorządowej w Kłobucku. Konkretnie do jego szefa.
– Rzeczywiście w szkole tej prowadzona jest przebudowa całego bloku żywieniowego. Dyrektor szkoły nie zgłaszała mi jednak istnienia problemu. A o tym, że jest w związku z tym jakaś skarga, pierwszy raz słyszę od pana – odpowiada Jacek Krakowian. Pytamy więc też w samej szkole. Jej dyrektorka potwierdza, że przyczyną ograniczeń jest trwający remont bloku żywieniowego. Nie jest to zresztą wiadomość nowa – o remoncie wiedzą na pewno rodzice. Dlaczego jednak, skoro było wiadomo, że jest remont i dostępności dożywiania nie będzie, nie rozwiązano zawczasu problemu, na który skarżą się teraz w liście do nas rodzice?
– Początkowo była mowa o 15 września jako terminie zakończenia prac remontowych bloku żywieniowego. To dlatego nie decydowaliśmy się na żadne rozwiązanie tymczasowe.
Dopiero podczas prowadzenia remontu wyszły jednak na jaw problemy techniczne, które trzeba było usunąć. I termin oddania do użytku bloku żywieniowego musiał zostać przesunięty, aby wykonać dodatkowe prace. Ale już zbliża się do końca. 27 października czeka nas oficjalne otwarcie –mówi Aleksandra Klimza. Te dodatkowe prace zafundować miał tutaj stan kanalizacji. Dopiero podczas prowadzonych prac okazało się, że jest w takim stanie, że wymaga wymiany.
Kto się skarży?
„Powikłania” inwestycyjne rozumiemy. Nadal jednak wydaje nam się dziwne,że po tym, gdy już stało się jasne, iż stołówka nie będzie czynna od połowy września, nie zdecydowano się jednak na dowożenie posiłków dla uczniów. Może niekoniecznie „dolewki” do zupy, jak czytamy w liście do redakcji – ale w jakiejkolwiek innej sensownej, tymczasowej formie.
– Przede wszystkim nie mieliśmy od rodziców takich sygnałów, jak te z listu, o którym mi pan mówi. Gdy stało się jasne, że remont się przedłuży, rozmawialiśmy o tym z radą rodziców. Tylko jedna z matek pytała mnie o termin ponownego otwarcia bloku żywieniowego. Ale nie było to w formie skargi – mówi dyrektor Klimza.
Miało tu być, jak słyszymy, swego rodzaju zrozumienie sytuacji przejściowej. Stołówki nie ma, ale nie na długo, a organizowanie cateringu to też koszty, a przede wszystkim dodatkowy kłopot. Dyrektor podkreśla, że dzieci nie mogłyby przecież jeść „na kolanie”. A tymczasem stołówki nie ma, bo jest w remoncie. Do takiego dożywiania muszą być zapewnione odpowiednie warunki sanitarne. A te już wkrótce będą znów dostępne. Dyrektor dziwi się więc, skąd teraz nagle takie pretensje.
– Czy list na pewno podpisali rodzice? Może ktoś sam jeden ma zastrzeżenia i sugeruje, że występuje w imieniu większej grupy?Zastanawiam się nad tym, bo naprawdę nikt się nie skarżył na to, że chwilowo stołówka jest nieczynna. Sądziłam, że wszyscy rodzice rozumieją, że to sytuacja przejściowa – tłumaczy dyrektor.
Facebook
YouTube
RSS