KONTROWERSJE. Po naszym artykule z zeszłego tygodnia redakcję odwiedził rolnik, który ma zamiar budować tuczarnię w Kamieńszczyźnie. Jak mówi, w plotkach ludzie rozdmuchali wszystko już do rozmiarów afery, a – jak uważa – wcale nie ma ku temu powodu
To pan Mariusz Labocha wystąpił o decyzje środowiskowe w sprawie budowy instalacji do tuczu świń w Kamieńszczyźnie. Gorąca atmosfera, która wokół tego powstała w społeczeństwie, jest, według niego, bezpodstawna.
– Tak właściwie to nie tyle tuczarnia, co chlewnia. Bo skala jest nie tak duża, by nazywać to tuczarnią. Tu chodzi o 1100 świń. Ja już prowadzę tego rodzaju działalność. Jestem z wykształcenia rolnikiem, moja żona też. Mamy doświadczenie. Nie chodzi nam o masową skalę, tylko o poszerzenie naszej działalności. Natomiast ostatnio od ludzi słyszałem już, że tych chlewni ma być więcej niż jedna. Z jakąś niewyobrażalną liczbą świń. To nieprawda – mówi Mariusz Labocha.
Jak dodaje, ma na wszystko dokumenty i te decyzje, które zgromadził, wymagały spełnienia surowych kryteriów. Krótko mówiąc, współcześnie obowiązujące normy mają w zasadzie wykluczać problem smrodu związanego z tuczem, o którym w powiecie w ostatnich czasach było głośno, ale w związku z innym zakładem, powstałym lata temu, w zupełnie innych realiach.
– Nie mam tu nic do ukrycia. Wszystkie dokumenty są do wglądu. Nie jestem zadowolony, że moje nazwisko nie padło w artykule. Dodam, że tę chlewnię będę budować także i sobie pod nosem, bo nie jestem jakimś przedsiębiorcą z innego końca Polski, ale i ja sam mieszkam w Kamieńszczyźnie. Jaki miałbym mieć więc interes, żeby mi śmierdziało – dodaje.
Pan Mariusz w tej chwili prowadzi już tucz w swoim gospodarstwie. Ta chlewnia jest bliżej zabudowań. Tę nową chce postawić dalej od domów. To ma, jak podkreśla, dodatkowo ograniczyć oddziaływanie jej na ludzkie otoczenie. Mówi jednak, że jeśli nie dałby rady zrobić tego w tym nowym miejscu, będzie rozbudowywał już istniejącą chlewnię, położoną bliżej centrum wsi.
– Chcę z tą inwestycją celowo uciec jak najdalej, żeby nikomu to nie przeszkadzało. Chciałbym też odmienić stereotypy co do wsi. Dziś nie jest tak, że rolnikowi słoma z butów wystaje. Dziś się robi ekologicznie, zgodnie z normami, według zasad zakładających małe oddziaływanie na środowisko i ludzi – dodaje nasz rozmówca.
Czy to uspokoi mieszkańców Kamieńszczyny, Szyszkowa i innych wsi w okolicy – tego nie wiemy. Zapowiadano nam, że odbędą się zebrania mieszkańców tych wsi. Pierwsze – w poniedziałek w Zawadach. Być może to tam będzie okazja do starcia na argumenty. (jar)
Facebook
YouTube
RSS