Żadnego drażliwego tematu na sesjach – to pewnie marzenie niejednego wójta i sytuacja, do której w polskim ustroju twardzi szefowie gmin umieją doprowadzić. Przykłady znamy i u nas. Mimo niedawnej referendalnej zawieruchy w Pankach w radzie gminy nie ma już raczej śladu po jakiejkolwiek jawnej opozycji wobec wójta. A co z mieszkańcami?
To, że na krytykę urzędu znów jest na pankowskich sesjach niewiele miejsca, pokazała nieco przy okazji sprawa poruszona podczas ostatnich obrad tutejszego samorządu. W ramach zapytań mieszkańców podczas ostatniej sesji zabrał głos Czesław Mirek. Chodziło o dostęp do informacji publicznej. Mirek regularnie występuje o dostęp do dokumentów urzędu gminy. Podczas sesji cytował pismo, które dostał od wojewody – w którym podkreślono, że informacja publiczna, która może być udostępniona niezwłocznie, ma być udostępniana w formie ustnej lub pisemnej nawet bez pisemnego wniosku o jej udostępnienie. Mieszkaniec wspomniał o kwestii dostępu do protokołu z kontroli RIO w gminie.
– Urzędnicy gminni nie chcą udostępnić niektórym radnym tego protokołu – powiedział mieszkaniec.
Z Regionalnej Izby Obrachunkowej Mirek dostał pismo, że jeden egzemplarz takiego protokołu jest na pewno w gminie. Z jego wiedzy wynika też, że zainteresowanemu sprawą radnemu Tadeuszowi Izydorczykowi udostępniono nie ten obszerny protokół, ale znacznie krótsze, zawierające tylko wnioski wystąpienie pokontrolne. Skoro jednak, jak przekonuje pismo RIO, także sam protokół w gminie był, to powinien zostać udostępniony. Czemu zatem stało się inaczej?
– Ma pan ten dokument w gminie czy nie? – zapytał Mirek wójta.
Odpowiedź była w formie pytania zadanego podniesionym głosem.
– A czemu mam nie mieć? – odparł Bogdan Praski. – No mam, i o co chodzi? – dodał wójt.
Na takie oświadczenie Mirek zwrócił się do radnego Izydorczyka, by o udostępnienie tego pełnego protokołu wnioskował. Tu jednak radny, który – jak się wydawało – dotąd wspierał w tym temacie dociekania Mirka, zmienił stanowisko w sposób zasadniczy. I dość zaskakujący.
– Nie trzeba się kłócić. Niech będą te sesje spokojne! – odparł nie wprost na sugestię mieszkańca Tadeusz Izydorczyk.
Trudno tu uniknąć komentarza. Bo rodzi się pytanie, czy obecność mieszkańca i jego pytania przeszkadzają komuś na sesji w Pankach i czy zabieranie głosu można uznać za brak spokoju na sesji? I czy w ogóle „spokojne sesje” powinny być priorytetem dla radnych? Co ten spokój oznacza – i czy oznacza unikanie pytań i być może niewygodnych tematów? Niech to wszystko ocenią sami nasi Czytelnicy, wyborcy radnych z gminy Panki. Bo różne pytania mogą zburzyć święty spokój samorządowców. Czasem to może i pytania o nie tak życiowo ważne protokoły. Ale czasem też pytania o celowość i poprawność wykonania istotnych dla mieszkańców inwestycji. A wtedy, wydaje się, spokój radnych niewiele znaczy wobec wartości dobra gminy i mieszkańców. (jar)
Facebook
YouTube
RSS