PROBLEM. Na drodze Lipie–Parzymiechy króluje hałas i drżą szyby w oknach. Mieszkańcy skarzą się na ciężarówki jeżdżące nawet tam, gdzie jest ograniczenie ciężaru aut do 12 ton. Policja, niestety, niewiele może pomóc – kierowcy ciężarówek maja CB radia i ostrzegają się wzajemnie przed patrolami
Choć sprawa dotyczy konkretnej drogi – powiatówki z Lipia do Parzymiech – to jednak identyczne sytuacje zdarzają się w zasadzie wszędzie w powiecie (i nie tylko). A do mediów często docierają skargi mieszkańców na wielkie tiry lub cysterny, które całymi „seriami” jeżdżą pod oknami domów – i to również tam, gdzie stoją znaki zakazu wjazdu aut cięższych niż 12 ton. Mieszkańcom najczęściej chodzi o hałas i wstrząsy, bo takie zakazy często stoją na drogach pełnych dziur. Jak droga powiatowa Lipie–Parzymiechy. Gdy po takiej drodze bladym świtem pędzi tir, to hałas jest taki, że mało kto się nie obudzi. A wstrząsy, które generują podskakujące na dziurach ciężarówki, mogą w skrajnych przypadkach powodować nawet pękanie murów domów.
Ten właśnie problem na drodze Lipie–Parzymiechy zgłaszany był wiele razy. Postawiony tu znak zakazu jest regularnie przez kierowców ciężarówek ignorowany. Warto dodać, że nie każda ciężarówka ma zakaz. Firma może wystąpić o pozwolenie poruszania się do drodze mimo zakazu – za opłatą dla zarządcy drogi. Czy takie opłaty niwelują negatywne skutki odczuwane przez mieszkańców? Na pewno nie, choć z drugiej strony regulują sytuację, gdy ciężki sprzęt po prostu musi jeździć daną trasą. Ale takich aut „z zezwoleniem” jest garstka. Na drodze mieszkańcy widzą ich znacznie więcej. Nawet robią im zdjęcia. I apelują do samorządów, do policji – aby coś z tym zrobić.
Policjantów odpytano na sesji w Lipiu, czy rzeczywiście coś robią z ciężarówkami naruszającymi zakazy. Odpowiedź nie jest pocieszająca. Policja prowadziła wzmożone kontrole ciężarówek jeżdżących ma trasie Lipie–Parzymiechy, gdzie obowiązuje ograniczenie do 12 ton. Zatrzymano 31 pojazdów, które ten tonaż przekraczały. Jednak tylko w 3 przypadkach wina kierowcy uzasadniła nałożenie mandatu karnego (500 zł). W 4 kolejnych – zakończyło się to upomnieniem, bo uwzględniono, że auta przewoziły towar łatwo psujący się. Reszta z zatrzymanych miała ważne pozwolenia na korzystanie z tej drogi mimo zakazu.
Teraz tak się składa, że podczas remontu „krajówki” w rejonie Jaworzna– Julianpola w opolskiem sporo ruchu kieruje się nie tyle wyznaczonymi objazdami w kierunku Częstochowy i Wielunia, ale na skróty – właśnie przez Parzymiechy i Lipie. W niektórych przypadkach kierowcy ciężkich aut dojeżdżają tu więc, choć w zasadzie nie powinni. Bo kierują się częściej wskazaniami nawigacji, a nie znakami kierującymi na objazd.
Przede wszystkim jednak nie to, że mandatów było tak mało, może niepokoić. Działania policji okazują się tu mało skuteczne z powodów od tej służby niezależnych.
– Informacja o tym, że gdzieś stoi nasz patrol, jest momentalnie przekazywana przez kierowców przez CB radio. W momencie, gdy zatrzymujemy na takiej drodze jeden samochód ciężarowy, to potem przez dłuższy czas nie jedzie tam już żaden inny – podał podczas sesji w Lipiu przedstawiciel Wydziału Ruchu Drogowego z kłobuckiej komendy policji.
Jest jeszcze problem systemowy.
– Pod każdym znakiem z ograniczeniem tonażu jest tabliczka: „Nie dotyczy ruchu lokalnego”. Nie wiadomo, kto taki znak stworzył, bo nie ma go w rozporządzeniu. Jednocześnie to jest tak ogólne stwierdzenie, że niemal każdy może pretendować do tego, że porusza się w ramach ruchu lokalnego – wyjaśnił na sesji policjant.
Facebook
YouTube
RSS