KONTROWERSJE. Nauczyciel zaangażował się w spór z gminą w interesie uczniów i na prośbę ich rodziców. W odpowiedzi przeczytał w mediach krytyczną wobec siebie wypowiedź wójta. Przyszedł na sesję po sprostowanie. I jeśli liczył na bezkonfliktowe wyjaśnienie sprawy, to srodze się zawiódł
Na sesji budżetowej i zarazem przedświątecznej w Pankach pojawił się Maciej Furmanek. Ten nauczyciel wuefista i trener zaangażował się swego czasu w sprawę przeciwdziałania połączeniu klas na lekcjach wuefu. Pisaliśmy o tym wtedy na bieżąco. Chodziło m.in. o połączenie w grupach uczniów w różnym wieku. A rozpętał się z tego większy konflikt.
Próba sprostowania
– Panie wójcie, czy może się pan odnieść do słów, jakie padły w lokalnej gazecie odnośnie mojej osoby? Napisano tam, że krytykując podjętą decyzję, mam wymierny interes w tym, by grup na lekcjach wuefu było więcej i że nie bez przyczyny chciałem na sesji rady gminy pokazać swoje zeznanie podatkowe. Zapisano jako pana wypowiedź, że moja aktywność motywowana jest dbaniem o własne finanse – powiedział Furmanek.
– A jak pan powiedział wtedy przy wszystkich radnych? Pokazał pan, ile pan zarabia. No po co to było? To było zupełnie niepotrzebne wtedy i zupełnie nie na miejscu – ocenił w odpowiedzi Praski. – Resztę szkoda komentować – dorzucił.
Furmanek zdecydował się jednak wypowiedzieć kilka słów w charakterze sprostowania. Jak wspomniał, gdy w maju gmina jako organ prowadzący nie dokonała podziału na grupy w klasie 6, gdzie dzieci było 27 i podział nakazywało rozporządzenie ministerialne, rodzice uczniów z tej klasy poprosili nauczycieli wuefu o opinię. Opinia ta poszła do kuratorium. Nauczyciele uczestniczyli też, wedle jego relacji na prośbę rodziców, w posiedzeniach komisji oświaty w gminie. Na sesji w październiku Furmanek był zaś obecny, bo wtedy miał być czytany protokół z posiedzeń tych komisji.
– Mówienie, że to mój prywatny interes, głęboko mija się z prawdą. Ja akurat w ogóle nie mam lekcji w tej klasie 6. To nie chodziło o moje godziny – podkreślił Furmanek.
Jak uzasadnia nauczyciel, utworzenie grup mieszanych – chłopców i dziewczynek – w których róż- nica wieku pomiędzy uczniami sięga nawet do 3 lat, wiąże się z zagrożeniem dla dzieci na lekcjach wuefu. I to, jak podkreśla, zmotywowało go do obecności na komisjach i na sesji. Obecność (podkreślmy to na marginesie) z której żaden mieszkaniec nie musi się tłumaczyć, bo jako obywatel ma do niej prawo. Co do swoich zarobków Furmanek, jak zaznaczył, zabierał głos tylko dlatego, by pokazać, że gmina mija się z prawdą, twierdząc, że oszczędza na 4 godzinach wuefu 20 tys. zł. Gdyby tak było – twierdzi – zarobki nauczycieli, w tym i jego, musiałyby być na zupełnie innym poziomie.
– Pan wójt doskonale wie, że ja za dużo tutaj włożyłem „serducha”, swojej pasji i działalności społecznej, żeby w ten sposób o mnie mówić, że dbam o własne interesy – mówił spokojnie, ale wyraźnie poruszony Furmanek.
„Złota rada” sekretarz
Skończywszy z wójtem, mieszkaniec zwrócił się do sekretarz Wachowskiej.
– Pytałem panią na wspomnianej komisji, czy naprawdę w gminie musi się toczyć taka walka o oświatę. Pamięta pani, co mi pani powiedziała wtedy? – dopytywał.
– Proszę mi przypomnieć, nie róbmy tutaj zagadek – odparła Elżbieta Wachowska.
– Powiedziała mi pani: jak panu się nie podoba ta gmina, to może pan zmienić miejsce pracy na inną gminę. To były pani słowa – powiedział Furmanek.
Dalej stwierdził, że nie może być tak, iż petentowi przychodzącemu do gminy z pretensjami w odpowiedzi poleca się zmienić miejsce pracy czy zamieszkania.
– Uważam, że nie jest to dobrą rzeczą – ocenił.
– Na pewno – przyznał wójt.
„Urzekła nas pana historia”
Furmanek dodał, że zawodnikom, których trenuje, mówi, iż „pokora poprzedza chwałę, a pycha kroczy przed upadkiem”. Tę uwagę skierował do sekretarz gminy. Zasugerował jej, by czasem ugryzła się w język, zanim coś powie. Stwierdził, że nie przypomina sobie, aby dawniej w gminie były takie problemy z oświatą, by się nimi interesowały media.
– Czy zastanawiał się pan, czemu tak się dzieje w ostatnim czasie? – pytał wójta.
– Ktoś tworzy te problemy – odparł wójt. – Urzekła nas pana historia – dodał.
Te ostatnie słowa wójt wypowiedział znacznie ciszej, być może usłyszały je tylko osoby siedzące blisko niego. Choć trudno uwierzyć, że pozwolił sobie na taki lekceważący komentarz, mamy tę wypowiedź zarejestrowaną na naszym nagraniu z sesji.
„Mamy wolny rynek”
Furmanek próbował skończyć wypowiedź polubownie, ale spotkał się z bezpardonową ripostą na swoje zastrzeżenia.
– Dziękuję, że pan przyszedł, kiedy jestem, bo ostatnio mnie nie było – zaczęła z przekąsem Elżbieta Wachowska. – Nikt nigdy nie powiedział, że 20 tys. to zarobek dla pana, żeby pan musiał coś udowadniać. To są koszty tych dodatkowych godzin lekcyjnych dla gminy. Niech pan ich nie myli z wypłatą, bo uważam, że troszkę się pan tutaj ośmieszył – odparowywała urzędniczka. Sekretarz broniła też swej wypowiedzi z komisji oświaty. Uważa, że Furmanek nie ma prawa odnosić jej na wyrost do sytuacji z przyjściem petenta do urzędu gminy.
– Mamy wolny rynek, panie Furmanek. Pan powiedział, że panu się źle pracuje w tej szkole. Ja nie odnosiłam się ani do gminy, ani do szkoły, tylko do pana i pana wypowiedzi. W takiej sytuacji każdy, jeśli mu się praca nie podoba, to ją zmienia – podkreśliła Wachowska.
Wójt zdążył dodać jeszcze, że Furmanek brał pieniądze jako trener w klubie. Furmanek miał pretensje, że czyni mu się z tego zarzut. Dalszą dyskusję zamknęła jednak Urszula Bujak. Ocenę całej sesyjnej wymiany zdań (a może ciosów?) oraz decyzji, które ją poniekąd spowodowały, pozostawiamy Czytelnikom.
Facebook
YouTube
RSS