Krzysztof Lada w sezonie zimowym pracuje nocami jako pracownik ochrony na kłobuckim lodowisku. Kilka dni temu został napadnięty przez grupę młodych ludzi, którym zwrócił uwagę, aby nie wchodzili na płytę, gdyż niedawno została ona polana wodą. Sprawę zgłosił na policję, licząc, że miejski monitoring ułatwi identyfikację sprawców. Szybko się jednak okazało, że monitoring nie działa
Ta noc należała do wyjątkowo ciężkich dla Krzysztofa Lady. – Zwróciłem uwagę grupie pijanej młodzieży, aby nie wchodzili na płytę lodowisko, ponieważ kilka chwil wcześniej zostało polane wodą – relacjonuje mężczyzna. – Tak bardzo ich to rozwścieczyło, że najpierw zaczęli mnie obrażać, po czym rzucili się na mnie z nożem – mówi.
Ochroniarz w panice zaczął uciekać w stronę pomieszczenia, w którym pełni swą pracę, młodzi mężczyźni udali się za nim z nożem.
Całe zajście Lada zgłosił na policję. Liczył, że sprawców uda się szybko ująć, bo na rynku jest monitoring. Jak się jednak okazało, monitoringu… nie ma. Jacek Krakowian, pełniący obowiązki dyrektora kłobuckiego OSiR-u, któremu podlega lodowisko, odsyła nas do Krzysztofa Chamarowskiego, szefa Zarządu Dróg i Gospodarki Komunalnej.
– Monitoring należy do zakładu komunalnego, nie do nas, i to on jest odpowiedzialny za niego – mówi, przyznając, że wie o awarii monitoringu.
Krzysztof Chamarowski odpowiada ze zrezygnowaniem: – Pytanie, za co ja nie jestem odpowiedzialny.
Szybko jednak dodaje, że formalnie dyrektor Krakowian na okres działalności lodowiska przejmuje całą płytę rynku, o czym być może nie wie.
– Co do samego monitoringu, to otrzymaliśmy dyspozycję burmistrza i zostanie on wkrótce naprawiony – podkreśla.
Facebook
YouTube
RSS