PROBLEM. W wielu gminach sporo sobie obiecywano po zapowiedziach, iż tzw. dobra zmiana zadba o to, by we wsiach nie zamykano małych szkół. Z gminy Lipie mamy świeże informacje, jak te nadzieje na tę chwilę realizują się w praktyce. Czy „małe szkoły” rząd ocalił, by ich większymi kosztami obarczyć gminy?
– Otrzymaliśmy już subwencję oświatową. Jest ona niższa o 212 tys. zł. W tej niższej subwencji oświatowej jest już 5-procentowa podwyżka dla nauczycieli i są w tym też pieniądze na tak zwane małe szkoły. A we wszystkich mediach zapowiadano szumnie, że małe szkoły mają dostać ogromne pieniądze – mówiła podczas lutowej sesji wójt Bożena Wieloch.
Gmina ma dwie takie małe szkoły, mające po mniej niż stu uczniów – w Lindowie i w Rębielicach Szlacheckich. Razem jest w nich 129 uczniów. Sfinansowanie jednego oddziału (klasy) w Lindowie to około 90 tys. zł, w Rębielicach – około 50 tys. Czyli środki na małe szkoły nie starczą nawet na pełne sfinansowanie dla dwóch oddziałów – po jednym w każdej wielka akcja rabatowa szkole. To nie rozwiązuje więc problemu małych szkół, którymi są koszty ich utrzymania. Wedle wstępnych zapowiedzi wsparcie dla małych szkół miało pomóc w ich utrzymaniu dla dobra mieszkańców, a z ograniczeniem obciążenia dla gmin. W praktyce rozmiar wsparcia zawodzi oczekiwania.
Co zrobią w gminie Lipie?
– Musimy dołożyć należytej staranności i podejmować takie decyzje, żeby tych pieniążków starczyło. Przy budżecie na rok 2018 o milion złotych niższym – zwracała się wójt gminy do radnych.
W takich uwarunkowaniach nie będzie łatwo utrzymywać klas liczących w niektórych przypadkach tylko po 3 uczniów. Zaznaczmy jednak, że przy okazji wypowiedzi na temat nie dość wysokiego rządowego wsparcia dla małych szkół – niższego niż można było sądzić na podstawie wstępnych sygnałów z kręgów rządowych – nie padły w Lipiu żadne zapowiedzi odnośnie do redukcji liczby klas czy szkół. Można przez to rozumieć, że niezbędnych przy niższej subwencji oszczędności będą tu szukać w inny sposób. (jar)
Facebook
YouTube
RSS