BEZPIECZEŃSTWO. Czy jesteśmy przygotowani na nagłe zmiany pogody? Znów mamy falę upałów, a wraz z nią – ryzyko gwałtownych burz. W powiecie istnieją elektroniczne systemy ostrzegania, jednak zainteresowanie nimi jest raczej niewielkie. Jak wygląda pod tym względem sytuacja w poszczególnych gminach?
Gdy przed rokiem gwałtowna wichura zdemolowała obóz harcerski w lesie na Pomorzu, doprowadzając do śmierci harcerek, padały liczne pytania, czy ofiary i ich opiekunowie byli dostatecznie poinformowani o skali zagrożenia – czy mieli informacje, by odpowiednio wcześnie i właściwie zareagować, unikając tragedii. A czy my sami – siedząc u siebie w domu – jesteśmy i chcemy być dobrze poinformowani, gdy zbliża się do nas szalejący żywioł? A może dopiero wtedy, gdy ucierpimy, będziemy szukać winnych wszędzie wokół?
Powiadamianie jest – zainteresowanych mało
Oczywiście każdy może zetknąć się z informacją o nadchodzącym zagrożeniu, jeśli choć dorywczo śledzi media ogólnokrajowe. Ma to jednak istotną słabą stronę: komunikaty podawane dla dużego obszaru niekoniecznie dotyczą naszego miejsca zamieszkania. Źródłem bardziej precyzyjnej informacji na temat zagrożeń mogą być zatem Regionalne Systemy Ostrzegania, które działają w każdym z województw. Tu informacja jest bardziej precyzyjna, a w ostrzeżeniach określa się, których powiatów dotyczy zagrożenie i jaki ma ono charakter.
I to ma dość oczywistą słabą stronę: mało kto z mieszkańców w ogóle wie, że istnieje jakiś RSO. Żeby to zmienić, na pewno potrzeba większej akcji informacyjnej – choćby pod egidą samorządów. Warto też mieć nieco własnej inicjatywy – i pobrać na smartfon darmową aplikację „RSO – Regionalny System Ostrzegania” (wyszukać ją łatwo). Takie rozwiązanie sugeruje się też mieszkańcom naszego powiatu.
– To bardzo dobre rozwiązanie, bo użytkownik aplikacji nie ponosi żadnych kosztów, a może być na bieżąco informowany o zagrożeniach w miejscu, w którym się znajduje. W aplikacji można ustawić, jakiego terenu mają dotyczyć powiadomienia, więc sprawdzi się ona zarówno w domu, jak i na wakacjach w innej części kraju – mówi nam naczelnik Marian Szyiński, gdy w wydziale starostwa odpowiedzialnym za zarządzanie kryzysowe pytamy, jak zapewnia się mieszkańcom dostęp do informacji o zagrożeniach.
Problemem pozostaje jednak nikłe zainteresowanie społeczeństwa. Przynajmniej do czasu, gdy wicher nie zaczyna zrzucać nam konarów na głowy. Aplikację RSO w sklepie z aplikacjami na Androida pobrało dotąd ledwie 50 tys. osób. W ogóle w kraju. Jaka jest skala poinformowania społeczeństwa o zagrożeniach? Odpowiedź jest prosta: znikoma.
Ostrzeganie w gminach
Rozpowszechnianie ostrzeżeń o sytuacjach kryzysowych może być prowadzone także poprzez komunikaty SMS. W tym przypadku informacje mogą być jeszcze ściślej dopasowane do wąskiego terytorium, które najbardziej interesuje mieszkańca. Wdrożenie takiego systemu było przed kilku laty sugerowane gminom w naszym powiecie przez starostwo powiatowe. Do czasu.
– Tamten system wymagał ponoszenia opłat w wysokości kilku tysięcy złotych. Do początku 2016 roku obejmował około 1200 mieszkańców zainteresowanych otrzymywaniem powiadomień. W momencie uruchomienia RSO, które jest darmowe, dalsze utrzymywanie tamtego systemu stało się bezcelowe – podaje nam naczelnik Szyiński.
Niektóre gminy wcześniej korzystały z powiadamiania drogą SMS, a potem – wraz ze starostwem – odstąpiły od tego rozwiązania. Tak stało się np. we Wręczycy Wielkiej, gdzie powiadamianie SMS-owe było dostępne, ale już nie jest. Teraz takie celowane informacje dostają tu tylko dowódcy jednostek OSP – by móc być w pogotowiu w okresie występowania zagrożenia. Tak samo jest w Miedźnie, gdzie komunikaty otrzymują straże pożarne. A niezależnie ostrzeżenia publikowane są dla mieszkańców na stronie gminy. Z systemu SMS-owego wycofała się też gmina Opatów.
– Działało to u nas przez dwa lata, ale dziś nie jest już aktywne. Natomiast na stronie internetowej publikujemy zawsze komunikaty dotyczące zagrożeń i sytuacji kryzysowych – mówi nam wójt Bogdan Sośniak.
W części gmin w ogóle systemu opartego o SMS-y nie wdrażano. Jak w Krzepicach. I w Pankach – gdzie wprost mówią nam, że to po prostu wymagało poniesienia wydatków, a te oceniono jako zbyt wysokie wobec skuteczności systemu. Z kolei gmina Kłobuck zachęca do korzystania z rozwiązania, o którym wspomniał naczelnik Szyiński.
– Informacja o aplikacji mobilnej Regionalny System Ostrzegania (RSO) umieszczona jest w tablicy ogłoszeń Urzędu Miejskiego w Kłobucku. Mieszkańcy po pobraniu jej otrzymują informacje o bieżących zagrożeniach pogodowych, utrudnieniach w ruchu drogowym itp. Te ostrzeżenia pochodzą z wojewódzkich centrów zarządzania kryzysowego – podaje nam burmistrz Jerzy Zakrzewski. – Dodatkowo na naszej stronie internetowej www.gminaklobuck.pl prowadzona jest zakładka „Ostrzeżenia meteorologiczne”, w której umieszczane są na bieżąco informacje dotyczące pogody, stanu wód, wystąpienia ewentualnych zagrożeń. Jest też poradnik „Jak zachować się w czasie niebezpiecznych zjawisk pogodowych”. Ważne informacje umieszczamy też na Facebooku i Instagramie gminy Kłobuck – dodaje nasz rozmówca.
Jak działa system ostrzegania SMS?
Trzy gminy w naszym powiecie zachowały jednak system ostrzegania kryzysowego drogą SMS. Jaki jest poziom zainteresowania nim mieszkańców?
– Nasz system działa od kilku lat i jest w nim zarejestrowanych około 300 osób – podaje nam Bartosz Wojtyra, który obsługuje taki system w gminie Popów.
Warto tu zaznaczyć, że w systemach gminnych ważne informacje dotyczą nie tylko zagrożeń pogodowych, ale i innych sytuacji z perspektywy mieszkańców ważnych – które znajdują się poza obszarem zainteresowania systemu RSO. Bo mieszkaniec SMS-em dostanie informajcę np. o planowanych wyłączeniach wody czy prądu czy po prostu o jakichś ważnych terminach, których trzeba dotrzymać. Ta informacja jest zwykle dobierana ściśle do konkretnych miejscowości, więc szansa, że przyjdzie SMS z wiadomościami, które nas nie dotyczą, jest znikoma. Ostrzeżenie z gminnego systemu powiadamiania SMS może tak samo pozwolić nam uniknąć niebezpieczeństwa, jak i np. przygotować się na kilkugodzinny brak wody.
– W naszej gminie system powiadomień SMS działa od 2017 roku. Zapisało się do niego 178 osób – podaje nam wójt gminy Lipie. Bożena Wieloch dodaje, że do skorzystania z tego rodzaju powiadomień zachęcano też poprzez gminne gazetki. Obecnie np. SMS-y ostrzegały przed upałami i możliwością wystąpienia gwałtownych burz. Z taką informacją łatwiej podjąć decyzję, czy wybrać się gdzieś na dłużej w teren, czy może lepiej zostać w domu i zabezpieczyć sprzęty na podwórku, by nie porwał ich wiatr.
Nieco szerszy odzew był w Przystajni. Tu system SMS-owy działa od 2015 roku. Jak dowiadujemy się w urzędzie gminy w komórce odpowiedzialnej tu za zarządzanie kryzysowe, zarejestrowanych jest 722 mieszkańców. To całkiem spore grono informowanych o niebezpieczeństwach i o sprawach ważnych dla codziennego życia.
Warto się doinformować
Nie każdy chwali system powiadomień RSO – a krytycy wskazują, że ubiegłoroczne nawałnice i ich skutki poniekąd dowodzą, że nie spełnił on swojego zadania w dostatecznym stopniu. RSO komunikuje się przez aplikację, gdy tymczasem lepsze w zwracaniu uwagi odbiorcy takiej informacji kryzysowej są po prostu SMS-y. Ponieważ rachunek ekonomiczny preferuje rozwiązanie oparte na aplikacji, pozostaje oczekiwać, że i możliwość powiadamiania o szalejących żywiołach przez SMS będzie w niej dostępna.
Żaden system nie zadziała jednak, jeśli to człowiek nie będzie zainteresowany korzystaniem z niego. Kto chce być na bieżąco i uniknąć sytuacji niosących zagrożenie, powinien pomyśleć o skorzystaniu z aplikacji RSO. Albo o zarejestrowaniu się w gminnym systemie powiadamiania kryzysowego przez SMS – gdzie taka możliwość jest dostępna.
Źródeł przydatnych informacji jest wiele. Przed wybraniem się na letni spacer czy przejażdżkę warto np. sprawdzić, czy nie zastanie nas w drodze jakaś burza. Wystarczy w Google wpisać „Mapa burzowa Polski”, by na stronie zobaczyć, gdzie w czasie rzeczywistym – czyli w tej chwili – rejestrowane są wyładowania atmosferyczne. Jeśli blisko nas – warto wyprawę odłożyć na później. Z kolei na stronie IMGW www.pogodynka.pl/polska/radary znajdziemy mapę, która pokazuje, gdzie w tej chwili pada deszcz. To nie prognoza – a stan rzeczywisty i aktualny. I to też sposób, by nie narazić się na przykrą pogodową niespodziankę. Obie mapy też są dostępne w ramach darmowych aplikacji mobilnych.
Facebook
YouTube
RSS