PROBLEM. Niedawno głośno zrobiło się o sprawie rolnika, który musiał płacić mandat za robotę na polu, bo sąsiadom, którzy przeprowadzili się z miasta, przeszkadzało hałasowanie. Czy musi dochodzić do takich absurdów i jak im zaradzić?
Sytuacja dla mieszkańców wsi zupełnie absurdalna. Wiadomo: pewne prace związane z rolnictwem są uciążliwe, ale uciążliwości tych nie sposób w pełni uniknąć. To, co oczywiste dla mieszkających na wsi od pokoleń, wcale już takim nie jest dla tych, którzy przyprowadzają się tam z miasta – w poszukiwaniu ciszy i spokoju. Dla nich wieś to właśnie takie miejsce. A rolnicy? Niech nie hałasują i basta.
Chcesz zamieszkać, przyjmij do wiadomości
Brak zrozumienia dla odwiecznej specyfiki wsi potrafi prowadzić do dość szczególnych reakcji. Ostatnio głośniej się zrobiło o pomyśle rolników – oczywiście w reakcji na absurdalne sytuacje z mandatami za to, że normalnie wykonują swą pracę – aby od mieszczuchów, którzy budują się na wsi, żądać podpisywania oświadczeń, że zapoznali się ze specyficznymi niedogodnościami wynikającymi z trwającej na wsi pracy na roli i godzą się z nimi. Pomysł taki, jak już wiadomo, nie ma wielkich szans, by się przyjąć, a ministerstwo rolnictwa już się od takich koncepcji odcięło.
Problem ma różnorodne źródła. Po pierwsze – daleko posunięta niewiedza. Zdarza się, że „miastowi” skarżą się, że rolnik jeździ i jeździ traktorem po polu, skoro przecież zboże – ich zdaniem – rośnie samo. Po drugie to pewnego rodzaju egoizm. Kupili działki na wsi, pobudowali się, by mieć ciszę, spokój i blisko naturę, więc co im tu będą przeszkadzać rolnicy, którzy hałasują na polach i hodują zwierzęta, które śmierdzą. Po trzecie być może to też pewien przejaw poczucia wyższości tych z miasta nad tymi ze wsi – co daje łatwość narzucania własnego porządku w otoczeniu, do którego się w zasadzie ledwie przybyło. I to angażując do tego autorytet służb mundurowych. Zauważa się, że tego typu postawy braku woli przyjęcia do wiadomości, na czym polega życie wsi, najintensywniej występuje w wioskach położonych w sąsiedztwie wielkich miast. Tam, gdzie zwykle powstają osiedla domków jednorodzinnych dla ludzi z miast.
Uczyć ich?
Nim pojawiły się pomysły, by żądać podpisywania oświadczeń, podjęto działania natury edukacyjnej. Akcja „STOP – wieś terenem pracy rolnika”, którą uruchomiła izba rolnicza na terenie pobliskiego Dolnego Śląska, to próba dotarcia z podstawową wiedzą do tych nowych mieszkańców wsi, którzy jej do końca nie rozumieją lub nie akceptują. Krajowa Rada Izb Rolniczych skierowała do Ministerstwa Sprawiedliwości list, w którym proponuje przeciwdziałanie opisanemu zjawisku. Akcja edukacyjna mogłaby na przykład objąć cały kraj. Bo oczekiwanie, że przeprowadzający się na wieś będą składać jakieś oświadczenia – co również zasugerowano ministerstwu – budzi wątpliwości prawne. Oświadczenia takie mogłyby naruszać wolności obywatelskie osób zmuszanych do ich składania.
Z drugiej strony z perspektywy ministerialnej problem też jest dostrzegany. Rolnicy są karani za hałas z artykułu, który mówi o zakłócaniu spokoju, ale w praktyce nijak nie przystaje do sytuacji nieuniknionych podczas produkcji rolnej na wsi. Stąd mówi się o działaniach, które powinny zapobiec „dyskryminacji pracy rolników i utrudnianiu im prowadzenia działalności rolniczej”.
Migranci z miasta na wieś powinni też zdobyć świadomość, że jeśli produkcja rolnicza zostanie wyparta także ze wsi, gdzie oni chcieliby mieszkać tylko w ciszy i spokoju, to podstawowe produkty spożywcze trafią do naszych marketów, ale z zagranicy. Oczywiście już w innych cenach niż obecne. (opr. jar)
Facebook
YouTube
RSS