Popów, Zawady, Kamieńszczyzna

Tuczarnia powstanie na pewno? Gorąco na ostatniej sesji

Kajkowski referował stan faktyczny sprawy budowy tuczarni. Choć to w zasadzie temat ważny dla gminy Popów, a nie dla niego, mieszkańca Krzepic – o dziwo nie był chętnie słuchany przez miejscowych radnych. Przynajmniej przez niektórych.
©JAROSŁAW JĘDRYSIAK
Tuczarnia powstanie na pewno? Gorąco na ostatniej sesji

KONTROWERSJE. Miała być ugrzeczniona ostatnia sesja, uśmiechy, podziękowania, upominki. A o mały włos nie doszło do wyprowadzenia jednego z obecnych przez policję. Awantura była na całego, bo i temat budzący emocje: tuczarnia w Kamieńszczyźnie. Wydano już pozwolenie na budowę obiektów do prowadzenia tu chowu trzody chlewnej. A rada, która próbowała tę inwestycję zablokować, musiała położyć uszy po sobie

W sumie około godziny rozmawiano na ostatniej w kadencji sesji rady gminy Popów na temat obiektu określanego zwykle potocznie jako tuczarnia, który ma powstać w Kamieńszczyźnie, w widłach Liswarty i jej prawego dopływu. Przede wszystkim głos w tej sprawie zabrał obecny na sesji przedstawiciel stowarzyszenia Semper Veritas z Krzepic, Marek Kajkowski. Stowarzyszenie jest zaprawione w bojach z wszelkim tuczarnianym biznesem i ma na tym polu sukcesy – ten, że w Krzepicach praktycznie już nie śmierdzi gnojowicą, jest tu bodaj największy. Kajkowski nie miał jednak dobrych wieści dla popowskich radnych, którzy – co tu kryć – w tym punkcie sesji przyjęli na siebie głównie rolę słuchaczy, choć to ich gminy, a nie gminy Kajkowskiego, najbardziej dotyczy ta sprawa.

W zasadzie nie do zablokowania
– Jesteśmy u kresu, jeśli chodzi o próbę przeciwstawienia się tej inwestycji. Najważniejsza decyzja w tej sprawie zapadła dawno temu, w marcu 2017 roku. To decyzja pana wójta, w której odstąpił on od oceny oddziaływania tej inwestycji na środowisko, udzielając na nią de facto środowiskowej zgody – podał przedstawiciel Semper Veritas.
Kajkowski ocenił, że późniejsza odmowa wydania przez wójta decyzji o warunkach zabudowy to „ustawka, która miała posłużyć temu, by społeczeństwo odniosło wrażenie, że pan wójt jest przeciwny”. W praktyce samorządowe kolegium odwoławcze oceniło, że po pozytywnej decyzji w kwestiach środowiskowych odmowa warunków zabudowy nie była już możliwa. Do tego argumentacja użyta w sprawie przez gminę była łatwa do obalenia.
– Albo obsługa prawna, którą macie w gminie, jest do niczego, albo ta obsługa jest świetna, pan wójt wie, co podpisuje – dodał Kajkowski. We wrześniu inwestor złożył do starostwa wniosek o pozwolenie na budowę. Uzyskał ją. Kajkowski sądzi, że możliwości zablokowania budowy tuczarni na obecnym etapie praktycznie wyczerpały się już niemal całkowicie – i najprawdopodobniej inwestycja ta zostanie zrealizowana. Skutki?
– Ta inwestycja zapoczątkuje gwałtowną degradację waszej gminy. Zablokuje was rozwojowo. W tym obszarze będzie takich inwestycji więcej – ocenił Marek Kajkowski.

Radny do przerywania?
Zapału do stawiania pytań radni nie mieli za wiele – początkowo w zasadzie dociekać czegokolwiek próbował tylko radny Łukasz Tasarz. Kajkowski próbował naświetlić jeszcze ostatnie potencjalne możliwości przeciwdziałania tego rodzaju inwestycji na terenie gminy Popów. Wspomniał o braku konsultacji przed wspomnianą decyzją wójta dotyczącą spraw środowiskowych i o braku stosownej informacji w Biuletynie Informacji Publicznej gminy. Jak zauważył sarkastycznie, BIP to nie najmocniejsza strona tej gminy. Dalej zasugerował, że wkrótce będą wybory i gmina siłą rzeczy będzie mieć nowego wójta. Tę wypowiedź przerwał radny Kazimierz Bęben.
– Panie przewodniczący, tu nie jest kampania wyborcza – stwierdził, choć Kajkowski ledwie wspomniał wszystkim znany fakt, iż dotychczasowy wójt stanowiska nie zachowa, bo nie może, a żadnych kandydatów ani nie wymienił, ani nie popierał. Dalej nastąpiła wymiana zdań, którą warto przytoczyć w obszernym fragmencie.
– Pan nie uzyskał głosu – powiedział Bębnowi Kajkowski (faktycznie radny wstał i zaczął mówić bez przyzwolenia przewodniczącego rady – przyp. red.). – Pan się zachowuje w sposób bezprawny, niegrzeczny – dodał.
W odpowiedzi przewodniczący odebrał głos Kajkowskiemu i dał go… radnemu Bębnowi.
– Pan nie odpowiada na pytanie, tylko mówi o wójcie i że teraz są wybory – stwierdził Bęben. – Jeśli dalej będzie mowa na temat wyborów, proszę pana przewodniczącego o przerwanie tej dyskusji – zażądał.
– Trudno jest rozmawiać o sytuacji w tej gminie bez rozmowy o wójcie. Mówię o przyszłym – odparł chwilę później Kajkowski. – Pan jest wyczulony na ten temat. Gdy tylko pada słowo „wójt”, uruchamiany jest radny, który ma za zadanie mi przerwać – dodał.
Przedstawiciel Semper Veritas próbował sugerować, że szansą na uniknięcie kolejnych tuczarnianych inwestycji jest wybór na wójta osoby, która będzie starannie przeprowadzać ocenę takich inwestycji na środowisko. Wspomnienie słów „wójt” i „wybory” ponownie momentalnie „zaktywizowało” radnego Bębna.
– Od takich decyzji jest suweren – stwierdził Bęben.
– Pan radny ma za zadanie przerywać, za to bierze tu pieniądze – dodał Kajkowski.
Gość wytknął też popowskiej radzie gminy, że nie uchwaliła planu zagospodarowania przestrzennego dla całej gminy. Taki plan mógłby jasno określić warunki, na jakich także i gospodarstwa hodowlane mogłyby w gminie funkcjonować.
– Bez planu sąsiad może sobie zdecydować, że będzie hodował kilkanaście tysięcy sztuk trzody. I też nikt nie będzie przeszkadzał, też będzie pan przerywał i nie będzie protestował? Taki pan uprzejmy? A co z pańskimi dziećmi i dziećmi, które teraz chodzą po tej gminie? Już żeście je napompowali azotem przez 5 lat. I to jest wasza wina – oskarżał Kajkowski.

Krytyka wyprowadzić?
Atmosfera w dalszej części sesji była gorąca, a temat tuczarni przeplatał się z innymi. Dwa razy, dla uspokojenia emocji, ogłaszano przerwę w obradach. Po jednej z tych przerw o mały włos nie doszło do sytuacji, która z pewnością odbiłaby się echem nawet w mediach ogólnopolskich. Przewodniczący rady gminy wyraził żądanie, by Marek Kajkowski opuścił salę obrad – powodem miało by tu być zakłócanie obrad. Przedstawiciel Semper Veritas odmówił opuszczenia sali. Wezwano radcę prawnego, który na podstawie statusu gminy ocenił, jakie są prawne możliwości wezwania osoby uczestniczącej w obradach jako „publiczność” do opuszczenia obrad. Okazuje się, że najpierw taką osobę, której zachowanie ocenia się jako zakłócające przebieg sesji, wzywa się do porządku z jednoczesnym nakazaniem odnotowania tego w protokole. Nim Kajkowskiemu zasugerowano, by wyszedł – żadnego takiego wezwania z odnotowaniem jednak nie było. Kwestią oceny pozostaje zresztą, czy Kajkowski – odpowiadając na pytania radnych i mówiąc wtedy, gdy wcześniej przewodniczący udzielał mu głosu, zakłócał porządek obrad. Bez udzielenia głosu odzywał się za to np. rady Bęben i kilka innych osób. Pytaniem do wyborców z gminy Popów jest też, czy zakłócanie obrad polegać może na mówieniu tego, co się niektórym radnym gminy nie podoba i z czym się nie zgadzają.
Kajkowski odmówił opuszczenia obrad. Nie posunięto się jednak do próby usuwania go bez jego zgody. I dobrze – bo gdyby do tego doszło, sprawa na pewno byłaby komentowana nie tylko w lokalnych mediach. I raczej nie przysporzyłoby to tutejszym radnym popularności.
Kajkowski nie zabierał już głosu. Potem opuścił obrady z własnej woli. Problem tuczarni pozostał. Podobnie jak stosunek obecnych radnych do całej sprawy – i ich wola koncentrowania się nie na istocie sprawy, a na osobie gościa z Krzepic, którzy dobrowolnie interesuje się sprawami ważnymi dla mieszkańców ich gminy Popów.

Zobacz komentarze (1)

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popów, Zawady, Kamieńszczyzna

Masz ciekawy temat? Zadzwoń!

Tel. 514 786 400

Więcej w Popów, Zawady, Kamieńszczyzna