PROBLEM. W sierpniu publikowaliśmy na naszych łamach zdjęcie zwaliska śmieci bytowych, które jeden z mieszkańców wywiózł i po prostu wywalił na pole niedaleko od domów krzepickiego osiedla. Sprawa wzbudziła silny sprzeciw mieszkających tam ludzi. Niestety, publiczne napiętnowanie tego procederu nie spowodowało jego zakończenia
W sierpniu, gdy powstało zwalisko śmieci – kabli, części pojazdów, eternitu, szkła, puszek itd. – interwencji podjął się radny Rafał Balcerzak. Dzikie wysypisko niemal tuż pod oknami domów zdenerwowało zresztą większą liczbę mieszkańców osiedla. Początkowo wydawało się, że sprawę da się załatwić na zasadach zdrowego rozsądku. Mieszkańca, który te śmieci z przyczepy wysypał pod osiedlem, poinformowano o tym, gdzie takie odpady powinien legalnie wywieźć. I że za takie śmiecenie może go spotkać kara. O zdarzeniu dowiedzieli się zresztą policjanci. A mieszkaniec, który śmieci wywiózł, obiecał, że je posprząta.
Wydawało się, że sprawa załatwiona. Ale okazało się, że posprzątanie śmieci polegało na zebraniu części z nich „z wierzchu” i przysypaniu reszty ziemią. Zdjęcia, które dokumentują to, jak „posprzątano” teren, pokazują kawałki różnych odpadów wprost sterczące ze świeżo ruszonego gruntu. Krótko mówiąc: zakopano je zamiast wyzbierać i wywieźć wszystkie tam, gdzie należy. Zrobiono to – podkreślmy – nawet mimo tego, że wokół dzikiego wysypiska zrobił się szum.
Naśmiecił na swoim, dajcie mu spokój?
Skoro nie dało się „po dobroci” i w granicach zdrowego rozsądku, pozostało odwołać się do stróżów prawa. Balcerzak – w interesie wszystkich sąsiadów – zgłosił sprawę na policję. Tymczasem, jak się dowiadujemy, na dzikim wysypisku ktoś powyciągał z gruntu najbardziej wystające kawałki odpadów, żeby nic podejrzanego nie rzucało się w oczy. A już niedługo potem okazało się, że na gruncie, którym – jak pokazują zdjęcia – przysypano resztę odpadów, zasiano żyto lub podobną roślinę. Płaski nasyp gruntu, który się tu pojawił tuż po „sprzątaniu” śmieci, szybko się więc zazielenił, kryjąc ślady po wysypisku.
A co z interwencją na policji? Okazuje się, że i ten środek zawiódł. Policja przeprowadziła czynności wyjaśniające. Balcerzak dostał pismo, w którym komendant powiatowy insp. Tomasz Górka pisze, iż „czynności wyjaśniające nie dostarczyły podstaw do skierowania wniosku o ukaranie” do sądu. Powód? Brzmi zaskakująco: „brak żądania ścigania pochodzącego od osoby uprawnionej”.
Co jest grane?
Jeśli są sytuacje, w których „ręce opadają” – to to jest pewnie jedna z nich. Na chłopski rozum z pisma z policji wynika, że jeśli problem zasypania śmieci zgłosił nie ten, co trzeba, to problemu nie ma. Trudno się z tym pogodzić, dlatego w kłobuckiej komendzie szukamy odpowiedzi na pytanie, co się stało.
– W zawiadomieniu o popełnieniu wykroczenia z artykułu 154 kodeksu wykroczeń, który mówi o nielegalnym wywozie śmieci, wskazano, że śmieci zostały nielegalnie wywiezione na działkę gminną. Oględzin miejsca dokonali policjanci. Osoba wskazana jako odpowiedzialna za wywóz tych śmieci została przesłuchana. Mężczyzna ten nie przyznał się do popełnienia wykroczenia i wyjaśnił, że grunt, na który wywiózł śmieci, jest prywatną własnością jego rodziny. Wyjaśnił też, że śmieci miały zostać składowane na działce tymczasowo, gdyż wcześniej znajdowały się na przyczepie, która miała być wykorzystywana podczas żniw. Ponadto zeznał, że po zakończonych żniwach posprzątał swój grunt – odpowiada na nasze pytania oficer prasowy kłobuckiej policji, mł. asp. Kamil Raczyński.
Policja zweryfikowała te zeznania. Grunt faktycznie okazał się być działką syna mężczyzny, który wywiózł śmieci, a nie działką gminną. I to ewentualnie tenże syn mógł, jako pokrzywdzony, złożyć wniosek o ściganie. On był tą „osobą uprawnioną” z pisma komendanta.
Oczywiście syn odmówił złożenia wniosku o ściganie ojca.
– Z obowiązujących przepisów wynika, że w przypadku tego wykroczenia taki wniosek jest wymagany aby sprawca poniósł odpowiedzialność, natomiast w przypadku braku wniosku czynności wyjaśniające nie dają podstaw do skierowania wniosku o ukaranie sprawcy – dodaje Raczyński.
Procedura jest więc jasna. Wysypał śmieci, ale ten, u którego wysypał, nie skarży się – więc policji nic do tego. Czy to dobra procedura – to już pytanie do tych, którzy stanowią prawo.
Ruch po stronie miasta
– Po ustaleniu własności gruntu policjanci skierowali pismo do Urzędu Miasta i Gminy Krzepice celem rozważenia, czy wobec mężczyzny gromadzącego śmieci na swojej posesji nie należałoby wdrożyć stosownego postępowania administracyjnego. Każda z gmin uchwałami reguluje sposób postępowania ze śmieciami wytwarzanymi przez mieszkańców. Ten, kto nie stosuje się do tych lokalnych przepisów i np. gromadzi śmieci na swojej posesji, również może być pociągnięty do odpowiedzialności – wyjaśnia Raczyński. Podobną informację – o piśmie do UMiG Krzepice – zawarł też w swoim piśmie komendant Górka.
A co na to miasto?
– Skierowaliśmy pismo do właściciela w sprawie uprzątnięcia tej działki. Otrzymaliśmy zwrotkę, że pismo zostało odebrane. W najbliższych dniach dokonamy sprawdzenia w terenie i sporządzimy stosowny protokół odnośnie do stanu faktycznego – zapowiada nam burmistrz Krystian Kotynia.
W rozmowie z burmistrzem zwracamy uwagę, że istotą problemu może tu być nie tyle pozostawanie śmieci na powierzchni – bo te przynajmniej w większym stopniu uprzątnięto – ale możliwe zakopanie ich pod gruntem. A tego nie powinno się robić. Burmistrz zapowiada tu, że sprawie przyjrzą się wnikliwie.
Jaki będzie finał?
Liczymy na tę wnikliwość magistratu, bo – jak się okazuje – powierzchowne przyjrzenie się sprawie może być nieskuteczne. Jak się dowiadujemy od rzecznika policji, jeszcze w czasie, gdy kierowaliśmy do komendy pytania o tę bulwersującą sprawę, stan faktyczny na miejscu, na działce koło osiedla w Krzepicach weryfikował odpowiedzialny za ten teren dzielnicowy. Otrzymaliśmy do wglądu zdjęcia, które dzielnicowy wykonał w ramach obchodu działki. Faktycznie miejsce wygląda na nich tak, jakby nigdy tam żadnych śmieci nie było.
Zerknęliśmy na to z bliska. Cóż, trzeba się postarać, żeby zauważyć, że jakieś resztki odpadów tu pozostały – choć dziś widać ich na tyle mało, że nie sposób zgadnąć, że wcześniej było tu wielkie zwalisko śmieci. Nie dziwi wniosek, jaki wyciągnął ze swej lustracji dzielnicowy. Problem w tym jednak, że tu chodzi o fakt zasypania śmieci. Jeśli zostały przysypane, a nie wywiezione, to dziś są pod gruntem i niewidoczne – ale są tam nadal. Z obserwacji osoby znającej to miejsce, bo mieszkającej tuż obok wynika, że zanim wysypano odpady, na działce było zagłębienie terenu. Dziś jest płasko. Może nawet jest tu minimalny nasyp. Co jest w środku tego nasypu?
Miejmy nadzieję, że miasto zechce tego dociekać. Jeśli pozostały tam zakopane śmieci – to powinny zostać zabrane. A i jakaś nauczka by się za to przydała. Bo jeśli się tak nie stanie, to wniosek będzie jeden – i mało optymistyczny: jeśli masz, obywatelu, jakieś śmieci, za których wywóz nie chcesz płacić, to… zakop je, byle na swojej działce lub działce kogoś, kto nie będzie protestował.
Facebook
YouTube
RSS