SPOŁECZEŃSTWO. Jest nieco wyższe niż w kraju i w województwie, ale nawet trzy razy niższe niż jeszcze kilka lat temu. Bezrobocie, choć nadal istnieje, przestało być palącym problemem także u nas
Dwucyfrowa stopa bezrobocia to już dalsza przeszłość. Dawniej mieliśmy w powiecie nawet około 20 procent bezrobotnych. Wyniki z roku ubiegłego są takie, o jakich przed laty można było co najwyżej pomarzyć – z zazdrością spoglądając na rynki pracy krajów zachodnich. Obecnie – biorąc pod uwagę dane podsumowujące rok 2018 – stopa bezrobocia w naszym powiecie to tylko 7,3 proc. Za tymi punktami procentowymi kryje się realnie, wg sprawozdania Powiatowego Urzędu Pracy w Kłobucku, 2448 osób bezrobotnych. 17,8 proc. z nich ma prawo do zasiłku. Zasiłek taki, w kwocie 887 zł, po spełnieniu przez bezrobotnego określonych przepisami warunków jest wypłacany przez pół roku.
Jak powiedziała wiceszefowa PUP, Ewelina Kotkowska, która dane te prezentowała we wtorek we Wręczycy Wielkiej, wśród osób niemających pracy – dziś znacznie mniejszej niż jeszcze kilka lat temu – część stanowią ci bezrobotni, którzy z różnych powodów nie są zainteresowani podjęciem pracy. Zdarza się też, że przeszkodę stanowi brak możliwości dojazdu. Jak wiemy, transport publiczny u nas jest daleki od ideału – i to też jest pewien powód. Ale, jak podała Kotkowska, czasem powodem odmowy podjęcia pracy jest konieczność pokonania 2-3 kilometrów. Podejrzewamy, że w czasach, gdy bezrobocie sięgało 20 proc., taką odległość pokonywano by pewnie choćby i na kolanach – ujmując to obrazowo – byle pracę mieć. Cóż, czasy się zmieniły. Na lepsze – skoro to praca szuka człowieka, a i tak nie znajduje.
Te nasze powiatowe 7,3 proc. bezrobocia to i tak dość sporo, bo średnio w kraju jest to 5,8 proc., a w województwie śląskim – dzięki rozwiniętej gospodarce w tych jego częściach, do których dziś nie bardzo mamy jak dojechać inaczej niż kosztem własnej benzyny – to jedynie 4,3 proc. Choć w Polsce nadal 968,9 tys. osób nie ma pracy, to nadzwyczajną sytuacją jest już to, że liczba bezrobotnych w ogóle jest niższa od miliona. Kiedyś była to bariera niemal niedostępna dla wyobraźni. Mimo tych z górą dziewięciuset tysięcy bezrobotnych polscy pracodawcy wciąż muszą szukać rąk do pracy w gronie obywateli krajów wschodniej części Europy. Tylko w naszym powiecie, gdzie przecież nie mamy gigantycznej liczby miejsc pracy, odnotowano w roku ubiegłym 3337 oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcom. To o ok. 500 więcej niż rok wcześniej i ponad dwa razy więcej niże przed dwoma laty. Oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy nie oznacza jednak, że faktycznie tylu cudzoziemców do nas przyjechało. Niemała część z nich nie dociera do naszych pracodawców, podejmując pracę gdzieś indziej w kraju lub po prostu od razu w bogatszych od Polski krajach Unii Europejskiej. Specjaliści nie mają wątpliwości, że cudzoziemcy pracujący u nas mają udział w napędzaniu naszej gospodarki. Stąd też obawy, że gdy „hurtem” będą decydować się na szukanie pracy dalej na Zachodzie, to problem braku rąk do pracy da popalić naszej gospodarce. I jeszcze zatęsknimy za Ukraińcami – bo, co powszechnie wiadome, głównie z tego kraju mamy w Polsce pracowników cudzoziemców. Nawet ZUS, o czym pisaliśmy niedawno, notuje ich zauważalny udział w dofi nansowywaniu naszego systemu emerytalnego. (jar)
Facebook
YouTube
RSS