CIEKAWOSTKI. Zwykły czarno-biały kot na stanowisku w ministerstwie? Jasne. Kariera „od pucybuta do milionera” w kocim wydaniu? Niekoniecznie. Ale jest w tej historii coś wartego uwagi
Prawdopodobnie zwierzę miało kiedyś własny dom, opiekunów. Od razu bowiem zauważono, że mimo wszystko jest dość zadbane. Kot miał też trochę szczęścia. Gdy już był bezdomny, zaszył się gdzieś w sortowni odpadów. Szukał ciepłego schronienia, a znalazł się tak właściwie o włos od śmierci. Miał jednak szczęście. Jeden z pracowników sortowni, już w chwili, gdy odpady na taśmie zmierzały do urządzenia, które je rozdziela, sprawdzał po prostu, czy w workach nie ma przypadkiem metalu. I trafił ręką na coś miękkiego. Rozerwał worek – a ze środka spojrzały na niego oczy żywego zwierzęcia.
Kot musiał być silnie przestraszony, bo dopóki siedział w worku, nie poruszał się wcale. Zginąłby niechybnie w urządzeniach sortujących odpady. Ocalał. Trafił na dobrego człowieka, który go uratował. Zdarzenia miały miejsce w Rosji. Ale cała sytuacja jest po prostu ponadnarodowa. Taka życiowa, ludzka.
Początkowo zwierzę zamieszkało w sortowni odpadów. Ale potem spotkał je „awans” – i to do regionalnego ministerstwa środowiska w obwodzie uljanowskim na Powołżu. Stanowisko, które kot tam zajmuje, jest oczywiście nieformalne. A za gabinet służy mu głównie poczekalnia. Sprawie nadano jednak humorystyczny wymiar, bo minister, która zwierzaka zabrała do siebie, wyznaczyła go na swego nieoficjalnego zastępcę. W mediach społecznościowych ukazały się zdjęcia kota w ministerialnym fotelu, a resort ogłosił w tychże mediach konkurs na imię dla nowego „urzędnika”.
Dalsze losy kota wiceministra napisze życie. Wiadomo, że zwierzę nie tylko uniknęło śmierci, ale i ma zapewnione godziwe warunki. Wszystko dzięki ludzkim odruchom dobrych ludzi.
Dodajmy, że to nie pierwsze takie dokonanie pracowników sortowni odpadów. Już kiedyś wcześniej wypatrzyli w odpadach zagubione zwierzaki. Między innymi dwa żółwie. (jar)
Facebook
YouTube
RSS