KONTROWERSJE. Radny Witold Dominik ma zastrzeżenia do maseczek zakupionych przez miasto podczas ubiegłorocznego początku pandemii. Maseczki rozdawane były mieszkańcom, kiedy na rynku było o nie bardzo trudno. Radnemu nie podoba się, że uszyła je firma produkująca wózki dziecięce, uważa również, że burmistrz Zakrzewski złamał prawo, zamawiając je u radnej Angeliki Borowieckiej- Idziak. W tym drugim przypadku na kwotę…418 zł
– Wątpliwości budzi to, że zakup maseczek nastąpił w firmie, która produkuje wózki dziecięce – stwierdził na sesji radny Witold Dominik. Radny wskazał 4 dotyczące tego faktury z okresu od 26 marca do 20 kwietnia na łączną kwotę nieco ponad 47 tysięcy złotych. Uważa, że doszło do nieprawidłowości.
– Zgodnie z regulaminem zamówień publicznych, obowiązującym na terenie urzędu miejskiego, przy zamówieniach na kwotę powyżej 6 tysięcy euro pracownik merytoryczny powinien dokonać rozpoznania cenowego, kierując pisemne zapytania do trzech wykonawców, tu ważny fragment zdania: „gwarantujących dobre wykonanie zamówienia”. Nie wiem, czy firma, na stronie której nie znajdziecie państwo oferty na maseczki czy przyłbice, gwarantuje dobre wykonanie zamówienia – uważa Dominik.
Radny powątpiewa, czy zamówienie w takich okolicznościach gwarantowało dobre wykonanie zamówienia. Ale widzi też inny problem.
Urząd i radna złamali prawo?
– To nie jest najgorsze, panie burmistrzu. Wie pan, co jest najgorsze? Pan, kurczę, tyle lat w samorządzie, tyle lat burmistrzem. Pani skarbnik 18 lat na stanowisku skarbnika. I wy łamiecie artykuł 24 ustawy o samorządzie gminnym. Czy mam go zacytować?
„Wójt nie może powierzyć radnemu gminy, w której radny uzyskał mandat, wykonania pracy na podstawie umowy cywilno-prawnej” – mówił Dominik.
– Zamówienie to zrealizowała radna gminy Kłobuck. I to jeszcze z Koalicji Samorządowej! – wytknął radny.
Chodzi o radną Angelikę Borowiecką- Idziak. O jaką kwotę ta cała burza? Radny wskazał zamówienie na maseczki wystawione na firmę radnej na całe…. 418 złotych. I pewnie tematu maseczek by nie było, gdyby nie to, że:
– Zakładam, że pani radna mogła nie wiedzieć. Jest debiutantką w radzie. Mogła sobie nie zdawać sprawy z tego, że nie może wystawić faktury na gminę Kłobuck. Nie może tego zrobić – stwierdził. – Wprawdzie ustawa o samorządzie gminnym ten zakaz wprowadza dla wójta, ale de facto konsekwencje obciążają radnego – dodał.
Radny uważa, że burmistrz powinien był zapobiec takiej sytuacji. Dalej lał krokodyle łzy.
– Jest mi bardzo przykro z tego powodu, bo lubię tę panią, znam ją i jest mi przykro, bo tak naprawdę konsekwencje tego działania poniesie ona. Konsekwencje wynikające z ordynacji wyborczej – zawyrokował.
Wszyscy szukali maseczek, wiele firm je szyło
– Mówi pan, że ktoś zlecił niezgodnie z przepisami prawa usługę firmie produkującej wózki. Wie pan, mogliśmy zlecić to, nie wiem, handlarzowi oscypków i też by było. Ale zleciliśmy to firmie, która ma szwaczki – podkreślił burmistrz.
Zakrzewski zwrócił uwagę, że firmy wykonujące wózki nie tylko montują elementy metalowe, ale mają też pracowników specjalizujących się w szyciu ich elementów z tkanin i podobnych materiałów. W związku z tym firma taka dysponuje pracownikami, którzy mają umiejętności uszycia czegoś takiego jak maseczki. Brano tu zresztą pod uwagę coś jeszcze, co rok temu było zmartwieniem wszystkich, a dziś poszło, jak widać, w zapomnienie.
– Pandemia dotknęła kryzysem wiele branż i te firmy przebranżawiały się w tym momencie na inny sposób działalności, między innymi szyjąc maseczki. Szyły te maseczki producenci wózków, szyły koła gospodyń, każdy mógł zmienić swoją działalność pod profil, który akurat był konieczny – przypomniał realia sprzed roku Zakrzewski. Burmistrz dodał jeszcze coś kluczowego.
– W tym momencie zakup maseczek nie był łatwy. Proszę porównać daty. Był strach i nasze działania miały zabezpieczyć w jak najszybszy sposób mieszkańców. To też warto brać pod uwagę – przypomina burmistrz. – Lepiej wspierać własne, lokalne firmy, niż kupować w innych rejonach – dodaje.
Zlecano firmie
Burmistrz skomentował też zarzuty Dominika wobec radnej,
– My zlecaliśmy to firmie. Nie badamy struktur: kto jest właścicielem firmy, jej zarządcą, kto ją reprezentuje. Naszym celem jest zamówienie towaru czy usługi, która odpowiada naszym potrzebom i odpowiada średnio rynkowej cenie. Wątpię, byśmy przekroczyli limit zamówień publicznych. Pan ma pewnie kwotę zbiorczą – zaznaczył Zakrzewski.
Burmistrz przypomniał, że w tamtym momencie każdy, także rząd, działał w sytuacji wyższej konieczności. Pamiętamy zresztą, że początkowo epidemia wszystkich przerażała, nigdzie nie było maseczek, każdy ich szukał i samorządy stawały na głowie, by swoim mieszkańcom zapewnić choć po jednej maseczce.
Borowiecka odpiera zarzuty
Do sprawy odniosła się też „wywołana do tablicy” radna.
– To był bardzo wyjątkowy czas, jeżeli chodzi o pandemię, o zapotrzebowanie, które w tym momencie wynikło. Było bardzo duże zapotrzebowanie na maseczki – przypomniała Angelika Borowiecka-Idziak.
– Nasza firma przekształciła się i wykonywaliśmy te maseczki. Liczył się też czas. Chcieliśmy ratować ludzkie życie – dodała.
Wtedy wiele osób, organizacji, firm po prostu reagowało na brak tych maseczek i próbowało mu zaradzić. Po roku może pamięć się już nieco zatarła, ale realnie był wówczas strach przed koronawirusem, a ulice Kłobucka też były niemal bezludne, bo ludzie bez maseczek bali się wychodzić z domu. Dziś bezpiecznie jest to oceniać krytycznie.
– Bardzo dużo maseczek rozdałam mieszkańcom. Czy też mi zarzucicie, że rozdałam jako radna? Nie chwaliłam się tym – dodała Borowiecka- Idziak. – Zarzut, że chciałam się wzbogacić, gdy faktura ma wartość 400 złotych, to to jest naprawdę śmieszne – zaznaczyła. Radna przypomina, że mierzyliśmy się z przypadkami śmierci, ludzie oczekiwali, że wszyscy zrobią wszystko, by przeciwdziałać zagrożeniu.
Obwinia burmistrza, nie radną
Dominik zaznaczył tym razem, że o całą sytuację obwinia nie radną, ale burmistrza. I że dziwił się, że zaryzykowano jej mandat bez jej świadomości.
– Dobrze, że pan „wyłagadza” swoją wypowiedź, bo pan zarzucił mi, że zleciliśmy szycie maseczek firmie szyjącej wózki. A już zarzucanie mi, że zrobiliśmy to celowo, nie wyłapując małej faktury, którą podpisała pani radna, to jest bezczelne – ocenił Zakrzewski. – Rozumiem, że pan po to został radnym, by takie rzeczy prezentować na sesji, bo to jedyna pana twórczość, która się niesie w społeczeństwie. Szkoda, że tej energii nie wykorzystuje pan w innym celu, choćby w komisji urbanistycznej. Trudno, to jest pana decyzja – podsumował.
– Litera prawa jest literą prawa. Ale ten się nie myli, kto nic nie robi – podsumował Marcin Wojtysek.
Sytuację pozostawiamy ocenie naszych czytelników.
Facebook
YouTube
RSS