PROBLEM. Samorząd województwa chwali się wydatkami na drogi wojewódzkie. Dla nas problem polega na tym, że są to drogi poza naszym regionem, powiatem. Czy mamy podejmować radykalne działania, by zwrócić uwagę na nasze potrzeby?
Ostatnio pisaliśmy o planach województwa w zakresie budowy dróg. W planach tych… no cóż, o nas ciągle ani słowa. A przecież nasze drogi wojewódzkie też już zostały zaprojektowane. Mieszkańcy czekają na ich realizację. Trzy takie drogi przecinają większość gmin w powiecie kłobuckim. Tylko dla samorządu województwa jesteśmy chyba mało ważni. Nasi radni w sejmiku też, jak widać, nie są w tej sprawie skuteczni.
Gdy na sesji w Kłobucku padła informacja o przejęciu działek w gminie Kłobuck przez Wojewodę Śląskiego – w kontekście właśnie przebudowy dróg wojewódzkich – radny z Łobodna poprosił o informacje, czy magistrat ma w ogóle jakieś wiadomości o tym, kiedy te drogi mają być realizowane. Bo mieszkańcy są już krańcowo zniecierpliwieni i zastanawiają się, co robić.
– Czy mamy podejmować jakieś radykalne decyzje, sięgać po niekonwencjonalne sposoby, no nie wiem, jak blokady drogi, żeby pokazać województwu śląskiemu, że istnieje taka miejscowość jak Łobodno? – wypowiadał się na sesji radny Marcin Wojtysek.
Radny dodaje, że w takim Łobodnie w zasadzie mieszkańcy już nie cieszą się z żadnych innych drogowych inwestycji, bo głównym problemem miejscowości są drogi wojewódzkie. Przede wszystkim brak ronda. Na nie czekają już latami. Na co dzień mierząc się z niebezpieczeństwami tutejszych skrzyżowań.
– Czy mamy jakieś sposoby, abyśmy mogli pokazać, że istniejemy na mapie województwa śląskiego? – podsumował Wojtysek.
Burmistrz stwierdził w odpowiedzi, że jedynym realnym sposobem na realizację tych zadań są pieniądze na nie.
– Nie oszukujmy się, to potężne pieniądze, tu obie inwestycje to jest pół miliarda złotych. Projekty dotyczą tu trzech gmin – powiedział Jerzy Zakrzewski.
A co w kwestii radykalnych działań – jak blokady dróg? O których pewnie myślą mieszkańcy – i o których na pewno rady słyszał w rozmowach z nimi.
– Oczywiście można zablokować skrzyżowanie i pokazać się trochę w kamerze, tylko to nie przysporzy pieniędzy na ten cel – ocenia pragmatycznie burmistrz.
Pewne nadzieje mają leżeć w unijnym planie odbudowy, gdzie mają być środki na drogi wojewódzkie i krajowe. Składano już w sprawie dróg wojewódzkich w Łobodnie podpisy w dużej liczbie. W zasadzie bez skutku – bo w sumie to władze wojewódzkie powinny już wiedzieć i zapewne wiedzą o naszych drogach. Rzecz w tym, że środki, która mają, wydają teraz na inne przebudowy. Nasza droga nr 491 była już na pierwszym miejscu listy rezerwowej do dofinansowań unijnych, ale środków na nią i tak nie starczyło.
– Nasze rozmowy idą w tym kierunku, żeby – jeśli niemożliwa będzie przebudowa tych dróg w całości – przebudować chociaż skrzyżowania, które są tu najbardziej problematyczne – podzielił się informacjami Zakrzewski.
Na razie co roku ponosi się spore koszty na łatanie tych starych już dróg. To taka robota bez końca, dopóki nie będzie kompleksowej przebudowy. Co więc radzi burmistrz?
– Myślę, że dyplomacja i rozmowy więcej wnoszą niż wkurzanie wojewody czy marszałka protestami na drodze. I wkurzanie tych kierowców. Będą tylko nas wyzywać – radzi Zakrzewski.
– Dyplomacja, rozmowa i drogi będą zrobione. Nie po to je projektowali za grube miliony, żeby je rzucić na półkę. Myślę, że jest już bliżej niż dalej – optymistycznie ocenia burmistrz. (jar)
Facebook
YouTube
RSS