PROBLEM. Na sesjach podejmuje się uchwały dotyczące przystanków autobusowych. A co z faktycznym stanem tych obiektów? Choć pewnie jest lepiej niż przed laty, to… bywa i wstydliwie nieładnie. Kto za to odpowiada?
Akurat rada powiatu modyfikowała zapisy uchwały dotyczące przystanków komunikacyjnych w powiecie.
–To pytanie do podjętej uchwały o przystankach przy drogach powiatowych. Kto dba i kto konserwuje wiaty przystankowe? Kto je czyści, kto tam sprząta? – pytał radny Maciej Mońka.
Pytanie zainspirowały obserwacje radnego dotyczące stanu przystanków.
– Niektóre są zadbane, niektóre… to pożal się Boże – dodał Mońka, wskazując jako przykład przystanek w Waleńczowie.
Kto i o czym decyduje?
– Samorządy określają uchwałami miejsca zatrzymywania się komunikacji publicznej. Malujemy na przykład poziome znaki na przystankach. Stawiamy słupki. Co do stawiania wiat przystankowych, to jest to zadanie realizowane przez gminy – wyjaśniał w odpowiedzi Henryk Kiepura.
No a co z porządkiem i kto odpowiada za sytuację, gdy na przystanku jest bałagan i nikt go nie sprząta?
– Nie wiem, kto sprząta przystanek w Waleńczowie – przyznał starosta.
Co do wiat przystankowych, to starosta jako odpowiedzialnych za ich sprzątanie wskazuje zasadniczo gminy. Czyli jeśli gdzieś jest bałagan, to wstyd spada na gminę, na której terenie stoi taki przystanek. Tak jest teoretycznie i najczęściej. Ale nie zawsze. W praktyce – bywają kłopoty. I mogą dotyczyć właśnie przystanków przy drogach krajowych, jak w Waleńczowie.
Nie ma jak tego sprzątać
– Przystanki te znajdują się często w pasie drogowym dróg krajowych, a gminy nie mogą łożyć na cudzą własność – dopowiedział Krzysztof Nowak z zarządu powiatu.
Zdarza się, że wydatki na porządkowanie takich przystanków są kwestionowane potem przez organy nadzoru fi nansowego nad gminami. Czyli jest pat: przystanek może być na terenie gminy, ale na działce drogi krajowej, więc gmina może nie mieć możliwości legalnego zajęcia się takim przystankiem. Obiekt przy drodze krajowej to z reguły też większy ruch pasażerski. Jak to może potem w praktyce wyglądać, jaki może powstać nieporządek – łatwo sobie wyobrazić. Skoro śmieci się gromadzą, to naocznie widać, że drogowcy też się tym problemem właściwie nie zajmują.
– Nie jest to do końca uregulowane w prawie. Nie spotkałem się z takimi przepisami – dodał Nowak.
Kto nie ma wstydu?
Czyli kto tak ostatecznie ma czuć wstyd za bałagan i śmieci na przystankach? Przy drogach gminnych i wielu lokalnych najczęściej faktycznie gminy. Ale przy drogach krajowych czy wojewódzkich bywa, że gmina może mieć związane ręce. Skoro śmieci zalegają – to nie sprawdzają się też w tej roli drogowcy. A że problem jest i rozwiązać go nie ma jak, to kto ma się wstydzić? No cóż, ci, którzy siedzą w Warszawie i zamiast porządkować prawo, zajmują się walką ze sobą. Przy czym można mieć wątpliwości, oglądając ich w telewizji, czy akurat oni w ogóle mają jakieś poczucie wstydu. (jar)
Facebook
YouTube
RSS