Policja zapowiedziała kontrole prędkości. Pomogło?

Niektórzy nie przestrzegają przepisów w sposób szczególnie drastyczny. Przestrzeganie, że będą kontrole, na takich nie pomoże. Ale na wielu zadziała profilaktycznie.

Kto nie słyszał, że drogówka łapie kierowców na radar, bo chowa się gdzieś w krzakach i kontroluje z zaskoczenia? Teraz zmasowane kontrole prędkości zapowiedziano. Było wiadomo, że w ostatnią środę kwietnia drogówka będzie je prowadzić na szeroką skalę. I co? „Zaskoczonych” nie było?

W Polsce przekraczanie dozwolonych prędkości jest na porządku dziennym. Pewnie trudno byłoby znaleźć kierowców, którym się to nie zdarza. To jednak nie znaczy, że można łamać przepisy.
Zapowiadają, by zapobiegać
Policja czasem zapowiada akcje, w czasie których prowadzi zmasowane pomiary prędkości. Zapowiedzi są po to, by po prostu spowodować ostrożniejszą jazdę. By trudniej było tłumaczyć się zaskoczeniem kontrolą, chwilowym zapomnieniem się lub czymś podobnym. Nie wszyscy wiedzą, że ten nacisk na kontrolowanie prędkości ma źródło w statystykach. Przekraczanie prędkości wrasta w nich na jedną z głównych przyczyn wypadków. No a policja jest od tego, by takim sytuacjom zapobiegać. Dlatego regularnie mierzy prędkość. Uprzednie zapowiadanie takich akcji też pokazuje, że jest szansa wiedzieć, że się odbędą – i zachować wtedy ostrożność nawet bardziej niż zwykle. Czy to działa na ludzi za kierownicą? Cóż, nie na wszystkich. Pokazała to też ostatnia, zapowiedziana wcześniej akcja „Prędkość”.
Były wysokie mandaty
Policja rozstawiła patrole przede wszystkim tam, gdzie na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa sami mieszkańcy oznaczają problemy w postaci zbyt szybko jeżdżących kierowców. Przede wszystkim kontrolowano przestrzeganie prędkości, choć mundurowi nie przymykali oczu też na inne naruszenia przepisów. Efekty?
– Z 94 skontrolowanych pojazdów aż 85 kierujących przekroczyło dozwoloną prędkość. Były też rażące przypadki łamania przepisów. W Przystajni przy ulicy Częstochowskiej nieodpowiedzialnemu kierowcy z tak zwaną „ciężką nogą” nie przeszkadzało nawet przejście dla pieszych. 31-letni mieszkaniec powiatu oleskiego, wyprzedzał inne pojazdy na przejściu, poruszając się z prędkością 84 km/h. Za przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym oraz za wyprzedzane na przejściu dla pieszych został ukarany mandatem karnym łącznie na kwotę 2300 złotych – podaje p.o. rzecznika kłobuckiej policji, mł. asp. Marlena Wiśniewska.
Inny przykład szczególnie drastycznego złamania przepisów pochodzi z Miedźna. Tam na ulicy Wyzwolenia dwóch kierujących straciło prawo jazdy na trzy miesiące. Za przekroczoną prędkość w terenie zabudowanym. Kierowca peugeota jechał 106 na godzinę, kierowca volkswagena aż 108 km/h. Poza zatrzymaniem prawa jazdy dostali też mandaty po 1500 złotych.
Uważajcie, bo to słono kosztuje
Jeśli ktoś jeszcze nie zauważył, mandaty w tym roku znacznie wzrosły. Stąd po półtora tysiąca kary za prędkość, a nie trzy razy mniej, jak kiedyś. Płaci się słono także za mniejsze przekroczenia. Jazda z prędkością wyższą o 31-40 km/h od dozwolonej to mandat w wysokości 800 złotych. Tyle kosztować będzie jazda ponad osiemdziesiątką w terenie zabudowanym z ograniczeniem do 50 km/h. Następny próg to tysiąc złotych, a wyżej jest już zatrzymanie prawa jazdy i kara co najmniej półtora tysiąca. Ale może być nawet więcej – do 2,5 tysiąca złotych. Jednorazowy mandat teoretycznie może więc przekroczyć minimalną miesięczną pensję krajową. Dla kogoś może to być katastrofa. Choć nie dla każdego taka kara będzie dotkliwa. Bo u nas system mandatów jest kwotowy, a nie uzależniony od dochodów. (jar)