Nasz artykuł o uszkodzeniach, nieporządkach i wysokiej trawie na placach zabaw wywołał wiele komentarzy. Trudno wśród nich znaleźć te pozytywne. Oddajmy głos czytelnikom
Poprosiliśmy czytelników o własne opinie na temat kłobuckich placów zabaw. W odpowiedzi otrzymaliśmy szereg kolejnych przykładów, że… no cóż, dobrze nie jest. Temat kontynuujemy więc, tym razem skupiając się na tym, co zauważyli sami kłobucczanie.
Nie każdy plac zabaw w mieście podlega miastu. Ale… wszędzie warto się przyjrzeć kondycji tych obiektów. Zanim gdzieś dojdzie do nieszczęścia.
Sporo niebezpiecznych usterek
Mamy od czytelników paczkę zdjęć z placów zabaw. Nie sposób uznać, że obiekty z takimi usterkami są bezpieczne. Niektóre usterki wręcz przerażają. Bo skoro gdzieś jest drewniany mostek czy pomost, a w nim po prostu głęboka dziura, bo brakuje jednej belki – to przecież tylko czekać, aż jakieś dziecko złamie nogę.
– Sam byłem świadkiem, gdy dziecko wpadło w dziurę. Na szczęście nic się nie stało, lecz kto byłby odpowiedzialny wtedy za to, gdyby doszło do tragedii? – pyta nasz czytelnik.
Gdzieś tam w innym miejscu wystaje gwóźdź. Komuś wyraźnie nie chciało się wbić go jak trzeba i tak to zostawił. Bo co takiego głupca obchodzi, że to sprzęt dla dzieci i dzieci mogą sobie zrobić krzywdę? Przykładów „fachowości” jest więcej.
– Jak już naprawiali, to byli poprawiać, bo zostawili wkręty od spodu na około 3 centymetry z ostrymi szpicami. Dziecko, podnosząc główkę, mogło sobie to wbić. Dopiero po pokazaniu zdjęć zostało to poprawione – dorzuca czytelniczka.
Czy na placu zabaw ma prawo wisieć huśtawka, której siedzisko po jednej stronie jest prawie urwane? Czy ma się urwać całkiem, gdy siądzie tu dziecko? To wszystko są pytania, na które odpowiedź jest oczywista. Za dużo tych przypadków, by uznać, że w Kłobucku dba się o place zabaw w stopniu wystarczającym.
Naprawa przez demontaż
– Między blokami 6 i 8 na Rómmla jest plac, który jako jedyny tutaj podlega pod gminę. Za każdym razem, owszem, jest wymieniony zepsuty element, ale znacznie częściej cały jest zabierany, a na jego miejsce nie jest wstawiane nic. Kiedy drabinki do wspinaczki próchniały, zabrali całość i do tej pory nic na ich miejscu nie stanęło. Zostały dziury. Jak w koniku były poluzowane śruby, to zabrali całość i też nic nie stoi na jego miejscu – komentuje nasza czytelniczka.
Zastanawia tutaj, jak długo niektóre urządzenia musiały być pomijane w konserwacji, że potem, gdy doszło do usterki, to pozostał tylko ich demontaż. Nasza czytelniczka zauważyła, że niektóre wymiany elementów z góry są skazane na niepowodzenie. Jej zdaniem brak impregnacji drewna powoduje, że to wszystko potem nie ma szans przetrwać dłużej. „Absurd goni absurd” – podsumowuje kłobucczanka.
Zgłaszajcie sobie zdrowi…
Wzięliśmy za dobrą monetę informację, że służby komunalne reagują, gdy dostają zgłoszenia dotyczące problemów na placach zabaw. Przekazaliśmy nawet zachętę, by takie uwagi zgłaszać. Z komentarzy naszych czytelników wynika jednak, że – owszem – niejednokrotnie to pomaga i usterki są usuwane. Ale dalece nie zawsze.
– Uszkodzona huśtawka, wystający gwóźdź czy uszkodzony mostek przy zjeżdżalni. Pomimo zgłoszenia problemu osobie ze służb komunalnych od prawie dwóch miesięcy nic się nie dzieje – konstatuje nasz czytelnik.
– Ja już kilkakrotnie zgłaszam [miejski – dop. red] plac zabaw między blokami. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że naokoło są place należące do spółdzielni i są w stanie dobrym, dziecko bawi się bezpiecznie – wytyka nasza czytelniczka.
Trzeba „przywalić” gazetą?
Mamy zwykle dużo zrozumienia dla urzędników, którzy też są ludźmi i mogą z czymś nie zdążyć lub nawet zapomnieć. Ale trudno w to uwierzyć, gdy problem zaczyna wyglądać na systemowe zaniedbania. Bierzemy zwykle za dobrą monetę tłumaczenia i sugestie, że starczy, gdy mieszkaniec zgłosi problem, a zostanie on rozwiązany. Relacje naszych czytelników sugerują, że tak bywa, ale wcale nie zawsze. I wtedy na pewno brak informacji, czemu za zgłoszeniem nie poszła interwencja.
Dziś mamy kilka relacji i zdjęć, że z doprowadzeniem placów zabaw do porządku się zwleka. Że dopiero rozgłos pomaga.
– Bardzo dziwny przypadek. Nagle po interwencji gazety wszystko da się zrobić. Plac zabaw przy ulicy Parkowej dziś też przechodził zmianę – ironizuje celnie nasz czytelnik.
Obiektywne trudności?
Rozmawialiśmy krótko na temat placów zabaw z burmistrzem Kłobucka. Jerzy Zakrzewski dostrzega, że uszkodzenia elementów na placach zabaw się zdarzają i czasem wynikają z ich wieku. Natomiast place są kontrolowane i mają certyfikaty. Uważa, że niektóre uszkodzenia łatwo sfotografować od razu po tym, jak powstały, a mające już lata elementy z drewna po prostu da się uszkodzić w dowolnej chwili. Podkreśla, że przyczyny problemów z placami bywają różne i złożone. Gotów jest pokazać inne place, w innych gminach, tak samo zbudowane na słońcu, a nie w cieniu, jak krytykowany ostatnio plac na OSiR. Co do placu na Parkowej – długo się nic nie działo nie dlatego, że o temacie zapomniano i potrzeba było interwencji gazety.
– Jest trudna sytuacja na rynku, trzeba było kilka razy organizować przetarg, zanim znaleźliśmy wykonawcę. Łatwiej jest krytykować, że się nic nie dzieje, kiedy się nie ma pojęcia, że powodem są tego rodzaju trudności – mówi Zakrzewski.
Co do Zakrzewa – problem ma polegać na sposobie, w jaki miasto dysponuje terenem. To kilkuletnia dzierżawa. Zdaniem burmistrza – żeby miało sens inwestowanie tam w infrastrukturę, trzeba by mieć pewność dzierżawy choć na kilkanaście lat.
– Reakcja pracowników na pojawiające się problemy może powinna być szybsza – przyznaje, komentując przykładowe usterki i inne zgłoszone problemy.
– Ale krytyka skupia się na kilku obiektach, a mamy ich w gminie ponad dwadzieścia. Nie wszyscy też chyba zdają sobie sprawę, które place zabaw należą do gminy – dodaje burmistrz.
Trudności obiektywne z placem zabaw przy Parkowej można zrozumieć. Natomiast te źle wiszące huśtawki, wystające wkręty czy brakujące belki – to powinno być naprawiane bez zwłoki.
W zarządzaniu każdą gminą chodzi bowiem o wizję, którą się albo ma i realizuje sukcesywnie – albo zrzuca winę na procedury, dokumentację, pandemię i inne okoliczności. Żyjemy w czasach gdzie ciężko pracujemy i chcemy przyjemnie odpoczywać po pracy, zwłaszcza z dziećmi. Palce zabaw, miejsca rekreacji i odpoczynku na miarę dzisiejszych czasów – a nie minionego ustroju – to dziś podstawa w każdej gminie. Same chodniki, drogi i ciepła woda w kranie już dziś nikomu nie wystarcza. (jar)
Facebook
YouTube
RSS