Bez odpowiedniego finansowania przez państwo może upaść nasza lokalna służba zdrowia. Alarmujące sygnały pochodzą z kręgów samorządowych. W Polsce przez lata doprowadzono już do tego, że w sytuacji, gdy potrzebna jest realna i szybka pomoc lekarza specjalisty, trzeba wydać nawet kilkaset złotych na wizytę prywatną. Czy teraz dojdzie do tego, że i za lekarza pierwszego kontaktu przyjdzie nam płacić? Bo co pozostanie, gdy upadnie publiczna ochrona zdrowia w powiecie?
W połowie roku w sejmie zdecydowano o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Przepisy obowiązują od początku lipca.
ZOZ dokłada, czego nie dołożył NFZ
– Dyrektor ZOZ Kłobuck został zobowiązany do wprowadzenia podwyżek wynagrodzeń. Niestety Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapewnił stuprocentowego pokrycia kosztów podwyżek. W efekcie doprowadzono do tego, że co miesiąc na same wynagrodzenia w naszej służbie zdrowia brakuje 370 tysięcy złotych. To powoduje, że jest realne zagrożenie istnienia służby zdrowia. Nie tylko w powiecie kłobuckim. Dotyczy to około 180 podmiotów na terenie kraju – mówił goszczący na sesji kłobuckiej rady miejskiej starosta powiatu Henryk Kiepura.
Co ważne, nasza powiatowa służba zdrowia pod względem finansowym radziła sobie ostatnio całkiem dobrze. Mądre zarządzanie sprawiło, że nie tylko rozwijano infrastrukturę, ale zgromadzono nawet pewne rezerwy finansowe. Czy teraz decyzje podejmowane w Warszawie zniweczą tę gospodarność i lokalnie poczyniony wysiłek, by powiatowa służba zdrowia działała nie tylko bez wizji upadku, ale po prostu sprawnie? W końcu w regionie mieliśmy już przypadki, że się w ochronie zdrowia potrafiło sporo posypać, a u nas ciągle ZOZ trzymał się dobrze. Na razie nawet dokłada do tych wypłat środki, których brakuje w związku z niepełnym pokryciem podwyżek przez NFZ.
A mogły być inwestycje…
– Dyrekcja wywiązuje się z zapisów ustawy, natomiast minęły już trzy miesiące i nasze rezerwy uszczupliły się o ponad milion złotych, które planowane były na różnego rodzaju inwestycje – podkreśla Kiepura.
Były plany remontów kolejnych ośrodków. Był plan uruchomienia drugiej w regionie komory krioterapii. Wszystko to – jak to obecnie wygląda – „pożrą” wypłaty. Nie chodzi tu o to, że pracownikom w ogóle dano podwyżkę na mocy wprowadzonego prawa. Chodzi o to, że kazano ją wypłacać, a nie zapewniono pełni środków.
Koszty polityki
Swoją drogą to przykład na to, jak wyglądają dziś niektóre rozwiązania przyjmowane na szczeblu państwowym. Ogłasza się w Warszawie wsparcie jakiejś grupy obywateli, grupy zawodowej, a następnie – już po ogłoszeniu tego „sukcesu” władz centralnych – realizację zleca się samorządom. Nie zapewniając pełni środków lub wsparcia organizacyjnego, więc samorządy coś tam muszą dołożyć. To nie na samorządy jednak spływa splendor „sukcesu”, a na władze centralne, bo przecież ogłoszono, że one dały wsparcie. A samorządy? Skoro samorząd do czegoś dokłada, to musi skądś tę kasę zabrać. Czasem ma potem mniej na własne zadania realizowane dla obywateli. Jeśli ich nie wypełni, to do samorządu ludzie mają potem pretensje. Ktoś ma sukces, ktoś słucha pretensji. Taka „sprawiedliwość”.
Nic dziwnego, że samorządy wcześniej już wyrażały obawy dotyczące podwyżek dla nauczycieli – nie mając pewności, czy nie przyjdzie do tego dosypać z samorządowej kiesy. Dziś apeluje się do sumień samorządowców w zakresie dystrybucji paliw. Potem „sukces” ma pomysłodawca, a z problemem zostaje ktoś inny. I ktoś inny słucha pretensji mieszkańców – gdy coś nie zadziała.
Coś się zmieni?
ZOZ Kłobuck wydaje więc środki, które mógłby zainwestować, na uzupełnienie kosztów wypłat po podwyżkach, które wprowadzono na szczeblu politycznym. Ile tak pociągnie? Ile to potrwa?
– Trwa walka o tę sprawę na poziomie krajowym. Minister zapowiada zmiany, ale upłynęły już trzy miesiące i my tymczasem dokładamy własne pieniądze. Są ZOZ-y, które nie wywiązują się z ustawy. Chaos w służbie zdrowia jest w tej chwili bardzo duży – ocenił Kiepura.
Pozostaje nam nadzieja, że ktoś się zreflektuje, zanim takie lokalne instytucje ochrony zdrowia zaczną masowo padać. Niezadowolenie obywateli, zwłaszcza tych gorzej sytuowanych, stanowiących dla wiadomych ugrupowań łakomy elektorat, będzie oczywiste. Raczej nie da się też przekonać, że to lokalnie źle zarządzano służbą zdrowia – gdy problemy będą mieć skalę większą niż jednego powiatu. Nadzieja w tym, że ktoś to politycznie dobrze przeliczy i podejmie stosowne decyzje zanim padnie nasza służba zdrowia. (jar)
Facebook
YouTube
RSS