Według obecnych przepisów jazda na rowerze po spożyciu alkoholu może naprawdę sporo kosztować. Dla niektórych „trunkowych” rowerzystów – taki, jakich stereotypowo potrafimy wpisać w nasz „krajobraz” – wysokość kary może być szokująca. Przypadki tego rodzaju zdarzają się jednak także w naszym powiecie. Naprawdę nie opłaca się jechać rowerem „po piwku”
Policja ściga takie przypadki, bo jazda po alkoholu na rowerze jest zabroniona i – przede wszystkim – bardzo groźna. Pijani za kierownicą, także rowerzyści, lekceważą przepisy drogowe i nie mają pełnej kontroli nad pojazdem. Nietrzeźwy rowerzysta niejednokrotnie jedzie „wężykiem” i może zostać potrącony lub spowodować kolizję innych pojazdów, które będą go próbowały ominąć.
Takie przypadki znamy z widzenia także z naszych dróg. Policja też na nie reaguje. W ostatnim czasie także na naszych drogach zatrzymano kilkoro pedałujących po kielichu czy po piwku. To się dzieje w różnych miejscach w powiecie – można powiedzieć: wszędzie. Nie tak dawno policja interweniowała na przykład w miejscowościach Kamieńszczyzna i Borowa. Jeśli przypomnieć tylko zdarzenia w miarę niedawne. Zwykle to sam styl jazdy zdradzał cyklistów. Czasem badanie trzeźwości daje wtedy szokujący wynik. W gronie zatrzymanych w ostatnim okresie rekordzista miał w organizmie ponad 3,3 promila alkoholu. Szczerze mówiąc: zastanawiamy się, czy dobrze widział rower. Ale próbował jechać. Jak? To samo w sobie jest zagadką.
Kary są surowe. Z tą wiedzą chcemy dotrzeć do tych, którzy może faktycznie wypiją to „niewinne” piwko, tylko nie myślą – i potem siadają na rower. Na miłośników jazdy na rowerze w stanie nietrzeźwości, których przyłapano ostatnio w naszym powiecie, ponakładano wysokie mandaty karne. Zalany w trupa cyklista dostał 2500 zł do zapłaty. Podpici (w stanie „po użyciu alkoholu”) bulą po tysiącu. To naprawdę może być najdroższe piwko w życiu. Nie warto. (jar)
Facebook
YouTube
RSS