ZDARZENIE. Nasz czytelnik podczas upałów zauważył, że w zaparkowanym zamkniętym samochodzie przy ul. Długosza znajduje się małe płaczące dziecko, a siedzący w nim dorośli ludzie – nie reagują. Długo nie czekał na rozwój sytuacji
To był niedzielny, sierpniowy poranek. Dopiero po ósmej, ale temperatura dość wysoka. Nieopodal torów kolejowych w rejonie ulicy Długosza mieszkaniec Kłobucka usłyszał dobiegający z zaparkowanego auta płacz dziecka.
– Słońce już dość mocno grzało i w aucie, z którego dobiegał dziecięcy płacz, na pewno było gorąco. Pomyślałem, że ktoś zostawił tam dziecko i gdzieś sobie poszedł. Gdy zbliżyłem się, zauważyłem, że szyby auta są zamknięte. Ku mojemu zdziwieniu okazało się jednak, że w samochodzie jest nie tylko dziecko. W środku zobaczyłem też mężczyznę i kobietę – opowiada nam nasz czytelnik.
Obecność w aucie dwóch dorosłych osób wcale naszego rozmówcy nie uspokoiła. Nie bez powodu.
– Te dwie osoby siedziały w tym aucie w takich jakichś dziwnych pozach, że pomyślałem, że może są nietrzeźwe i posnęły albo, kto wie, może pod działaniem jakichś narkotyków. Zawahałem się, czy interweniować samemu. W końcu nie wiadomo, kto to i czy nie jest po jakichś dopalaczach – tłumaczy kłobucczanin.
Zadzwonił więc na policję. Patrol pojawił się na miejscu. Na policji szybko potwierdzają nam, że faktycznie tego rodzaju interwencja miała miejsce.
– Mieszkaniec zachował się jak najbardziej właściwie, kierując do nas zawiadomienie. Sprawdziliśmy to na miejscu – mówi sierż. sztab. Tomasz Solnica z kłobuckiej policji.
Jak ustalili policjanci – i jak nam to dziś w komendzie referują – sytuacja, która zaniepokoiła naszego czytelnika, rzeczywiście była nieco niezwykła, ale do powstania realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa dziecka na szczęście jednak miało tu nie dojść.
– Po dotarciu na miejsce policjanci zastali w samochodzie oprócz małego dziecka także kobietę i dwóch mężczyzn. Sprawdzono ich stan trzeźwości. Mężczyźni byli pod wpływem alkoholu. Ale kobieta była trzeźwa. Karmiła dziecko i jego płacz tłumaczyła po prostu tym, że było głodne. Skoro dziecko znajdowało się pod opieką trzeźwej dorosłej kobiety, nie było podstaw do uznania, że zostało narażone na niebezpieczeństwo i nie było tu okoliczności uzasadniających podjęcie działań przez policjantów – relacjonuje nam rzecznik policji.
Nie wszystko było jednak w porządku. Policjanci stwierdzili, że jeden z mężczyzn wyrzucił z auta puszki po alkoholu. Za to, że naśmiecił, dostał mandat. I w zasadzie na tym się sprawa skończyła.
Może zastanawiać jeszcze tylko, kto – wobec tego, że obaj mężczyźni byli po alkoholu – odjechał potem autem do domu. Pytaliśmy, czy mogła to być owa kobieta i czy miała prawo jazdy. Policjanci ustalili podczas interwencji, że auto miał w tym miejscu zaparkować jeszcze inny mężczyzna. On też miał potem wrócić i zabrać je razem z przebywającymi w środku pasażerami. Na tym sprawę zakończono. (jar)
Facebook
YouTube
RSS