POLICJA. W ciągu zaledwie pięciu miesięcy po raz kolejny w znanym zakładzie spożywczym w Kamyku doszło do alarmu bombowego
– Zgłoszenie o podłożeniu ładunku wybuchowego w obiekcie należącym do zakładu produkcyjnego w Kamyku otrzymaliśmy około 10. rano w poniedziałek. Na miejsce od razu skierowano partol i naszą grupę rozpoznania pirotechnicznego – relacjonuje nam ofi cer prasowy z kłobuckiej komendy, sierż. szt. Tomasz Solnica.
We wrześniu podobny alarm okazał się fałszywy. Oczywiście niezależnie od tego w każdym takim przypadku należy podjąć wszelkie niezbędne środki ostrożności. Z potencjalnie zagrożonego obiektu ewakuowano około 190 pracowników. Do jego przeszukania przystąpili pirotechnicy.
Równocześnie intensywnie prowadzono poszukiwania osoby, która anonimowo poinformowała o tym, że w zakładzie jest podłożona bomba. Nie trwało to długo.
– W ciągu godziny zatrzymano 30-letniego mieszkańca powiatu pajęczańskiego. Tego samego, który wywołał fałszywy alarm o podłożeniu bomby w tym samym zakładzie także we wrześniu 2018 r. Mogę dodać jeszcze, że mężczyzna w chwili zatrzymania był nietrzeźwy – dodaje Tomasz Solnica.
Po około dwóch godzinach, gdy pirotechnicy potwierdzili, że w obiekcie fi rmy nie ma ładunku wybuchowego, pracownicy mogli wrócić do pracy. W sprawie toczy się śledztwo. Powinno ono dać też odpowiedź na pytanie o motywy sprawcy fałszywego alarmu.
– W tej chwili czekamy jeszcze, aż zatrzymany po prostu wytrzeźwieje – mówi nam Solnica.
Straty, które spowodował autor fałszywego alarmu, są oczywiste. Obok kosztów akcji służb mundurowych są tu przecież też te, które są konsekwencją zatrzymania produkcji dużego zakładu. Mężczyzna, gdy dojdzie do udowodnienia mu wiadomości, najpewniej bardzo mocno odczuje konsekwencje tego, czego się dopuścił. (jar)
Facebook
YouTube
RSS