PROBLEM. Co zrobić z pijącymi pod sklepem czy na osiedlu? Czy wystarczy im wytłumaczyć, że robią źle? A może oni to wiedzą – i potrzeba innych sposobów?
Przypadki, w których pod tym czy innym sklepem – albo po prostu w jego pobliżu – gromadzą się osoby spożywające alkohol „na miejscu”, chyba każdy miał możliwość zaobserwować na własne oczy. W takich okolicznościach zwykle rozbieżny jest interes tych, którym podobne sceny przeszkadzają, i tych, którzy wolą mieć sklep zaopatrzony także w trunki blisko swojego domu. Argumenty obu stron są powszechnie znane i nie ma chyba sensu powtarzać ich ponownie. Spożywający „na miejscu” mogą też zaszkodzić swym zachowaniem samemu sklepowi. Nie trzeba chyba przypominać, że zdarzają się przypadki likwidacji sklepów tam, gdzie problem spożywających alkohol w miejscu publicznym nie był możliwy do rozwiązania w inny sposób. I Kłobuck ma takie własne historie. Problem jest w zasadzie nierozwiązywalny, choć na pewno wymaga reagowania. O jego nowej odsłonie była mowa podczas ostatniej sesji rady miejskiej.
– Na ulicy Wyszyńskiego jest sklep, gdzie jest dopuszczona sprzedaż alkoholu. Tam problem polega na tym, że ten alkohol jest konsumowany w pobliżu tego sklepu. Mam oczywiście odpowiednią dokumentację zdjęciową. Tych buteleczek są tam dziesiątki – podkreślił Aleksander Tokarz.
Radny dodał, że zmontował nawet film dotyczący tego problemu i zamieścił go w internecie. Być może widział go nawet ktoś, komu jeszcze radny nie zablokował dostępu do swojej twórczości. Radny najwyraźniej jednak wierzy w swą osobistą medialną siłę i widzi zbieżność czasu publikacji tego filmu z faktem, że dwa czy trzy dni później posprzątano owe udokumentowane przez niego butelki. Mniejsza zresztą o przyczynę – dobrze, że je uprzątnięto.
Niezależnie od metod działania radnego problem przez niego zgłoszony trudno bagatelizować. Po pierwsze, spożywać alkoholu publicznie nie wolno. Po drugie – i ten przykład dowodzi, że „trunkowi” nie umieją korzystać z koszy na śmieci. Po trzecie – porozrzucane szkło może być niebezpieczne dla innych ludzi. Po czwarte – niewłaściwe zachowania dorosłych obserwują dzieci, a nie powinny. Po piąte – podpici amatorzy napojów wyskokowych mogą być traktowani przez innych mieszkańców jako zagrożenie. Zresztą można by tak długo jeszcze wymieniać kolejne powody.
– Problem występuje nadal. Ja nie wiem, co robi policja. No przecież tam powinno się patrolować ten teren. No przecież to jest ewidentne naruszenie ustawy o wychowaniu w trzeźwości – wytykał Tokarz. – Proszę o podjęcie w tej sprawie jakichś zdecydowanych kroków. Ci ludzie… ja tam przechodzę praktycznie codziennie, „konsumenci” tam siedzą. Może trzeba im wskazać inne, bardziej ustronne miejsce? No nie wiem, jakie znaleźć antidotum. Z drugiej strony współczuję tym ludziom, bo uzależnienie od alkoholu jest to poważny problemem. Ale mieszkańcy się skarżą. Dlatego proszę o podjęcie zdecydowanych kroków. Niekoniecznie bardzo restrykcyjnych – dodał. Krótko odniósł się do uwag radnego obecny na sesji powiatowy komendant policji.
– Przyjąłem do wiadomości – zakomunikował inspektor Tomasz Górka. – Pouczanie tych osób to akurat nie będzie odnosiło żadnego skutku – dodał.
Możliwe więc, że popijających w pobliżu sklepu czekają większe konsekwencje niż słowna reprymenda ze strony policji. Komendant zapowiedział patrolowanie wskazanego przez radnego rejonu Kłobucka.
Facebook
YouTube
RSS