ZDROWIE. Na razie jeszcze nic się nie stało i tylko trwają prace nad koncepcją organizacji służby zdrowia w polskich powiatach. Zza znanych już pomysłów wyłania się jednak wizja potencjalnie groźna – dla nas, pacjentów z powiatu kłobuckiego. W czarnym scenariuszu może się skończyć wykluczeniem nas ze służby zdrowia pierwszego kontaktu – tak jak wcześniej doświadczyliśmy wykluczenia z komunikacji publicznej. Obyśmy się tym razem mylili
Temat pojawił się na ostatniej sesji rady powiatu. Podczas wcześniejszych obrad rada zajmowała już stanowisko w sprawie koncepcji przejęcia szpitali powiatowych przez władze wojewódzkie. U nas odniesiono się do tej propozycji sceptycznie.
Zabiorą szpitale, gdy już je postawiono na nogi?
Teraz nadchodzi termin, w którym ta rządowa koncepcja reorganizacji, a w praktyce centralizacji powiatowej służby zdrowia, ma być ogłoszona jako gotowa.
– Czy wiadomo, na jakim etapie ta sprawa znajduje się obecnie? – pytał Krzysztof Nowak, licząc na informacje wyniesione przez starostę z dyskusji na szerszym forum samorządów lokalnych.
– Mam informację, że prace tego zespołu zostały już przedłużone – odparł Henryk Kiepura.
Starosta faktycznie ma nieco więcej wiedzy. Mówi się na przykład o koncepcji przejęcia szpitali powiatowych w Polsce przez wojewodów. Choć w tym kontekście wymieniano też urzędy marszałkowskie. Różnica jest o tyle zasadnicza, że urzędy marszałkowskie to samorządowy pion władzy. Wojewodowie są zależni od rządu. Można sobie zadać pytanie, kto może być bardziej wrażliwy na głos „z dołu”, ze strony mieszkańców.
Co do pomysłów, by szpitale powiatowe przekazać władzom wyższego szczebla, starosta ma jasne stanowisko.
– Nie bardzo chcemy się z tym zgodzić po 20 latach zarządzania szpitalami. Gdy są one teraz w dobrej kondycji finansowej. Odnowione, zmodernizowane, doposażone. Trudno byłoby tracić wpływ i na to, czy te placówki w ogóle istnieją – mówił na sesji Henryk Kiepura.
A jeśli przejmą – to co z ośrodkami zdrowia?
U nas złożoność sytuacji jest jeszcze większa niż gdzie indziej. W naszym powiecie przetrwała i nieźle stoi na nogach powiatowa służba zdrowia. Konsekwencją jest to, że kontrakt z NFZ, jaki został podpisany u nas, jest jeden i ten sam dla szpitali i dla ośrodków zdrowia. Od lat równoważy się te placówki pod kątem budżetowym wspólnie w ramach ZOZ-u.
Można więc rysować czarne scenariusze. Co będzie, gdy szpitale przejmie województwo? Co się wtedy stanie z ośrodkami zdrowia? Wiadomo, że wiejskie placówki często są deficytowe, a oczekiwania mieszkańców i tak jeszcze przerastają to, co mamy dzisiaj. W domyśle można zostawić pytanie, co się stanie z takimi placówkami, gdy na rachunek ekonomiczny spojrzą w Katowicach. Gdy decyzje będą zapadały tam, a nie u nas. Zwłaszcza gdy będzie to w urzędzie zależnym bardziej od władz centralnych niż od obywateli. Nasz głos się po prostu nie przebije.
Nikt nic nie wie
Tak naprawdę dobrą wiadomością teraz jest to, że… nie ma jeszcze wiadomości. Że niewiele jeszcze wiadomo.
– Na teraz mamy tylko przecieki prasowe. Jest tam mowa nawet o trzech wariantach. Przejęciu przez wojewodów, samorządy województw lub agencję – dorzucił w temacie Maciej Biernacki z zarządu powiatu.
Jest więc atmosfera wyczekiwania. Jak na ukaz carski. Zabiorą czy nie zabiorą? Co z majątkiem szpitali, często samorządowym? Czy to w ogóle zgodne z konstytucją?
Gdybyśmy dalej mieli kreślić czarne wizje, to postawilibyśmy, że może zostać wybrane rozwiązanie z agencją prowadzącą szpitale. Agencja to zawsze garść nowych dobrze płatnych stanowisk do obsadzenia politykami pewnego szczególnego sortu. Oczywiście wydatki tego rodzaju to pewnie cięcia „na dole”. Ale może się mylimy w tych wizjach. Przynajmniej chcielibyśmy.
Z zapaścią komunikacji publicznej w Polsce powiatowej – tak przed kilku laty hołubionej przez zdobywających wtedy władzę – jakoś jeszcze mieliśmy szansę sobie poradzić. Jakiś środek transportu zawsze się znajdzie. Choćby stary rower. Zapaści wiejskiej służby zdrowia wskutek nieprzemyślanych decyzji możemy nie przetrwać. Dostępu do lekarza pierwszego kontaktu nic nam nie zastąpi. A programy naprawcze – jak ten od komunikacji lokalnej – potrafią po prostu nie zadziałać.
Facebook
YouTube
RSS