PROBLEM. Gminna instytucja kulturalna działa, ale… wielu nie ma pojęcia, czym się zajmuje. Nagłaśnia tę swoją działalność, jak się okazuje, takimi kanałami, które nie docierają do odbiorców. A może szkoda wysiłku, skoro podjętej pracy nad lokalną kulturą nie towarzyszy odpowiednia dawka informacji o tym, co się robi? Biorąca pod uwagę to, że mieszkańcy w różnym wieku korzystają z różnych kanałów informacyjnych
Może oceniamy subiektywnie, ale według naszych obserwacji Gminne Centrum Kultury nabrało niejakiego rozmachu w swej działalności dopiero w ciągu kilku ostatnich lat. Niedawno swą obecność na mapie gminnych wydarzeń zaznaczało choćby podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. A nie każda gminna placówka kulturalna włącza się w tę akcję – choć teoretycznie by mogła. Popów to robi.
Ogłoszeń jest za mało?
Działania w zakresie kultury to połowa sukcesu. Druga połowa – to udział mieszkańców w tych działaniach. Taka oferta, która zainteresuje. Ale i na tyle dobrze znana, by zainteresować miała szansę. Czy w Popowie robi się to dobrze? To znaczy: czy GCK oprócz tego, że działa, odpowiednio szeroko się tym „chwali” – w pozytywnym sensie tego słowa? Na sesji wypowiedziano wątpliwości.
– Gminne Centrum Kultury… no cóż, działa. Już zwracałem na to uwagę. Wywieszki są w Popowie, Zawadach. Dalej już nie ma. Czy GCK działa czy nie – tam dalej już o tym nie wiedzą – zauważył wiceprzewodniczący Jerzy Kasprzak. – Tłumaczyłem: dajcie to przez listonosza, przez kogokolwiek. Jeśli nie będzie nikogo, to nawet ja podjadę i rozwiozę w Rębielicach – zaoferował się.
Wójt widzi sprawę inaczej. Mówi, że jest pismo powiatowe, w którym gmina ma do dyspozycji dwie strony. Tam ma być informacja o organizowanych w gminie imprezach kulturalnych.
Cóż, widzimy tu jeden problem. Czy mieszkańcy czytają ten powiatowy biuletyn? Czy „chłoną sukcesy” ze stron takiego wydawnictwa? Bo, nie oszukujmy się, temu zwykle służą własne „organy prasowe” różnych instytucji. Jeśli mieszkańcy do takiego wydawnictwa nie zaglądają, bo „tam nic nie ma” – to choćby tam było napisane największą czcionką, to nikt się nie dowie, co robi popowskie GCK. A z ogłoszenia zawieszonego gdzieś na terenie wsi może by się ktoś dowiedział? Nie celujemy tu w podkpiwaniu z wójta – ale po prostu wiemy, że „napisać o czymś” to nie gwarancja, że informacja dotrze. Ważne, gdzie napisać, jak napisać – i tak dalej. A badania fachowców dowodzą, że informacje dostępne za darmo, bez woli sięgnięcia po nie – wrzucone każdemu do skrzynki niczym reklama – są przez potencjalnego odbiorcę najczęściej ignorowane. Po prostu pismo leci do kosza.
Co z „Kurierem”?
Zresztą i dystrybucja „urzędowej gazety” jest, zdaje się, kiepska. Do Rębielic, jak twierdzi radny, w ogóle nie dociera. Wójt, co prawda, dopytał od razu innych w sali sesyjnej, czy tu i tam pismo dostają. Ale… no cóż, wypowiedź radnej, która padła chwilę potem, naszym zdaniem sporo mówi o wartości dystrybucji informacji poprzez urzędowe biuletyny.
– Chciałam tak tylko nawiązując do tego „Kuriera”. Jaka jest częstotliwość wychodzenia tej gazety? – zapytała Justyna Łyżniak.
Wójt stwierdził, że co miesiąc. Skoro trzeba o to pytać, skoro pytanie pada z grona radnych – to samo przez się mówi o skuteczności informowania o działalności Gminnego Centrum Kultury w ten sposób.
– Ostatni numer widziałam z wywiadem z wójtem. Jeszcze w starym roku – dorzuciła Łyżniak.
Naszym skromnym zdaniem: to mówi sporo o wybranej formie informowania mieszkańców gminy o wydarzeniach kulturalnych na jej terenie. I wielka to szkoda, bo – jak wspomnieliśmy – GCK działa, wykazuje aktywność. Tylko brakuje siły autoreklamy. Mający spełniać to zadanie biuletyn nie jest dość znany ani w Rębielicach, ani w Więckach. A kto wie, gdzie poza tym.
Może to sprawa warta rozważenia? Może warto nagłaśniać działalność GCK tak, by para nie szła w gwizdek nawet w najmniejszym stopniu? Czy nasi czytelnicy mają o tym własne zdanie? (jar)
Facebook
YouTube
RSS