Z kandydatem na wójta, Bogdanem Praskim, rozmawiamy o tym, dlaczego nie wygrał w pierwszej turze, kto chce go ośmieszyć i dlaczego nie ma szczęścia do sekretarzy w gminie
„Gazeta Kłobucka”: Dlaczego mieszkańcy Panek mieliby na pana oddać swój głos w najbliższą niedzielę?
Bogdan Praski: Mam nadzieję, że docenią moją pracę na rzecz gminy przez ostatnie 8 lat. Kiedy w 2010 roku objąłem urząd wójta, nie wróżono mi sukcesu. Gmina była w zapaści, była tak zadłużona, że twierdzono, iż nic nie da się tu zrobić. Zakasałem jednak rękawy i wziąłem się do roboty. W 2014 roku nasza gmina znalazła się na pierwszym miejscu w rankingu jako najbogatsza w powiecie kłobuckim. Liczba pozyskanych przez nas dotacji pozwoliła na dynamiczny rozwój i kolejne inwestycyjne, które rosły jak grzyby po deszczu. Proszę uwierzyć, że o każdą pozyskaną złotówkę trzeba się nieźle nabiegać i naprosić. Przepracowałem sumiennie każdy dzień. Liczę, że mieszkańcy widzą, jak zmieniła się nasza gmina i ile udało nam się zrobić. Nie chciałbym, aby teraz ktoś zatrzymał ten rozwój i doprowadził gminę do ruiny.
GK: Pana zdaniem pana kontrkandydatka – pani Urszula Bujak – do tego doprowadzi?
B.P.: Mieszkańcy wiedzą doskonale, kto stoi za panią Bujak. To grupa awanturników, która za wszelką cenę chce doprowadzić do usunięcia mnie ze stanowiska. Nie dlatego, że gmina się nie rozwija albo źle się w niej dzieje – bo to nieprawda – ale dla zaspokojenia swoich prywatnych interesów. Pojawiły się już głosy, że jeśli moja kontrkandydatka wygra wybory, stanowisko wicewójta jest już obsadzone. Tylko nie wiem, po co tworzyć fikcyjnie stanowisko wicewójta w tak małej gminie. Nie chciałbym, aby powtórzyła się tu sytuacja jak w Maskpolu, który do tej pory miał renomę i świetnie działał. Teraz przyszedł ktoś nowy i rozwala to wszystko, a zarządzanie polega na wymianie stołków.
GK: Urszula Bujak była przewodniczącą rady przez ostatnie lata, więc ma doświadczenie samorządowe.
B.P.: Tak, była radną. Jednak jako przewodnicząca rady nigdy nie udzielała się w swojej pracy, nie angażowała, nie interesowała działaniami związanymi z pozyskiwaniem środków unijnych, co może potwierdzić wiele osób. Swoją funkcję ograniczała do przyjścia na sesję i wzięcia diety. Podobnie jak podczas wywiadu w jednym z mediów w internecie, tak i na sesji czyta z kartki. Nie chcę być nieelegancki, ale wygląda to trochę tak: „co mi napisali, to przeczytałam”. Uważam, że powierzanie zarządzania gminą z wielomilionowym budżetem osobie, której brak kompetencji, nie jest odpowiedzialne. Po prostu boję się, że grupie, która stoi za panią Bujak, chodzi wyłącznie o podzielenie się stanowiskami i usunięcie mnie z funkcji, a nie o dobro mieszkańców i rozwój gminy.
GK: Do sekretarzy gminy nie ma pan jednak szczęścia.
B .P .: Rzeczywiście nie mam… Jednak jest to w dużej mierze wina Jarosława Brzęczka, który miesiącami szkalował i obrzucał błotem mnie i moich urzędników. Nachodził ich w urzędzie, śledził, nagrywał, zastraszał. Zresztą, robi to do tej pory. Tak zachowuje się dziennikarz? Nikt nie chce pracować w takiej atmosferze. Pracownicy chcą spokoju w pracy, każdy z nich ma rodziny i ja ich po ludzku rozumiem. To, co ten człowiek robi z każdym, kto w jakikolwiek sposób mi sprzyja, nie mieści się już ani w granicach dobrego wychowania, ani w jakichkolwiek zasadach dziennikarstwa.
GK: Skoro tak dużo udało się panu zrobić przez ostanie 8 lat, to dlaczego nie wygrał pan w pierwszej turze wyborów?
B.P.: Muszę przyznać, że przed pierwszą turą za bardzo pochłonięty byłem pracą w gminie i odpuściłem kampanię wyborczą.
GK: A może był pan zbyt pewny wygranej?
B.P.: Nie byłem pewny. Uznałem po prostu, że mieszkańcy docenią moją pracę i wszystko to, co udało się zrobić dla naszej gminy przez ostatnie lata. Okazało się jednak, że inwestycje same się nie obronią i społeczeństwo oczekuje kampanii – zwłaszcza przy tak brudnej kampanii mojej kontrkandydatki. Pani Bujak przy wsparciu Jarosława Brzęczka, którym kierowały prywatny interes i chęć zemsty, robiła wszystko, żeby mnie zdyskredytować w oczach mieszkańców. Nie biegałem po innych mediach i nie odpierałem tych wszystkich kłamstw, bo po prostu nie miałem na to czasu. Musiałbym nie wychodzić z sądu. Jeśli jednak przez tyle miesięcy ktoś nam coś wmawia, a druga strona nawet nie ma jak się bronić, to w końcu ludzie w to uwierzą. Ja pracuję tak samo mocno dzisiaj, jak 5 czy 8 lat temu. Tak samo solidnie wykonuję swoją pracę i robię wszystko, aby Panki były gminą silną gospodarczo i by żyło się tu dobrze.
GK: Po tylu latach ma pan jeszcze pomysł na gminę?
B.P.: Oczywiście. Przede wszystkim mam plan na dalszy rozwój gospodarczy naszej gminy, a nie na obsadzanie stołków i dzielenie stanowisk, zanim się wygra wybory. Zależy mi, aby mieszkańcom żyło się nowocześnie, dlatego dofinansowujemy wymianę kotłów grzewczych, montaż solarów, fotowoltaiki, gruntowe pompy ciepła. Wszystko to po to, aby mieszkańcom żyło się tu na odpowiednim poziomie. Wiem, z jakich programów korzystać, aby zdobyć dotacje na ten cel, i mam doświadczenie w tym co robię.
GK: Dziękuję za rozmowę.
Facebook
YouTube
RSS