POLICJA. W piątek (14.06) wieczorem kierowca tira jechał trasą DK-1 w Częstochowie pod prąd. Doprowadził do katastrofy w ruchu lądowym, której skutki usuwano kilka godzin. To cud, że nikt nie zginął
W piątek po dziewiątej wieczorem ciągnik siodłowy z naczepę taranował auta, jadąc pod prąd lewym pasem dwujezdniowej trasy DK-1 w Częstochowie. To tak zwana „gierkówka”, trasa Warszawa-Katowice. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierujący tym tirem mężczyzna mógł nieprawidłowo wjechać na trasę na skrzyżowaniu DK-1 z ul. Rejtana (to też skrzyżowanie DK-1 z ul. Krakowską).
34-latek wjechał na niewłaściwą nitkę dwujezdniowej trasy i poruszał się nią, jakby znajdował się na zwykłej drodze o jednej jezdni. W rzeczywistości jednak jechał lewym pasem i taranował tam po kolei auta poruszające się prawidłowo i jadące w kierunku Warszawy. Ta niesłychana jazda pod prąd ogromnym autem, połączona z taranowaniem innych pojazdów, ciągnęła się przez pół miasta, aż do ul. Rakowskiej, a jadący nieprawidłowo tir zatrzymał się dopiero przy ul. Bugajskiej, czyli przy zjeździe w kierunku Olsztyna. – W wyniku tego zdarzenia uszkodzonych zostało 11 pojazdów osobowych i 2 ciężarowe. Jedna osoba trafi ła do szpitala – podaje mł. asp. Sabina Chyra-Giereś, oficer prasowy częstochowskiej policji. 34-latkiem, kierowcą tira z Ciechanowa, zajęła się policja. Mężczyzna został zbadany alkomatem. Wynik jednak wyszedł negatywny. Przed jazdą nie pił alkoholu. Co zatem sprawiło, że zawodowy kierowca popełnił tak katastrofalny błąd, myląc jezdnie i do tego jadąc pod prąd nadal mimo tego, że po drodze taranował inne samochody?
– Policjanci przypuszczali, że kierowca może znajdować się pod wpływem działania narkotyków, ponieważ był silnie pobudzony, a jego wypowiedzi były nielogiczne. Wstępne badania potwierdziły, że 34-latek znajdował się pod wpływem amfetaminy – podaje kluczowe informacje rzeczniczka policji.
To cud, że w takich okolicznościach udało się uniknąć wielu ofi ar śmiertelnych. Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym 34-latkowi z Ciechanowa grozi do 10 lat więzienia. Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi dalsze czynności w tej sprawie. (jar)
Facebook
YouTube
RSS