Jeden z podchorążych, którzy zostali przetransportowani wczoraj ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie do Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie w celem przeprowadzenia kwarantanny, trafił dziś z wysoką gorączką do szpitala, gdzie został pobrany mu wymaz – ustalił Onet.
U 47 podchorążych w SGSP w Warszawie potwierdzono obecność koronawirusa – informowaliśmy w ostatnich dniach. Państwowa Inspekcja Sanitarna MSWiA podjęła decyzję o kwarantannie dla wszystkich skoszarowanych w tej jednostce, w tym 340 podchorążych. Osoby z pozytywnym wynikiem testu zostali przetransportowani do izolatorium na warszawskiej Ochocie. Z kolei 176 podchorążych zostało rozlokowanych w innych ośrodkach Państwowej Straży Pożarnej.
Jednym z ośrodków, do którego trafili podoficerowie poddani kwarantannie jest Centralna Szkoła Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie. Według informacji Onetu, do tej jednostki zostało przetransportowanych 54 osób, które przebywają w hotelu na terenie kompleksu. Są odseparowani od studentów CSPSP, mają do dyspozycji dwuosobowe pokoje, sanitariaty oraz zapewnione wyżywienie i codzienny pomiar temperatury oraz kontakt z lekarzem. Ośmiu z nich znajduje się w szkolnym ambolatorium.
– Komendant zarządził, by nikt ze szkoły się z nimi nie kontaktował. Mają prywatne telefony i tak kontaktują się z nimi obsługujący. Posiłki dostają przywożone w skrzyniopalecie plastikowej na czterokołowym wózku. Obsługą zajmują się kadeci ze szkoły w Częstochowie – mówi nam jeden z informatorów, który musi pozostać anonimowy.
Jak udało nam się dowiedzieć, u jednego z mundurowych z SGSP już wczoraj późnym wieczorem pojawiła się temperatura 39 stopni Celsjusza. Osoba ta została przetransportowana do pojedynczego pokoju. Dzisiejsze pomiary temperatury potwierdziły gorączkę. Podchorąży został zabrany do szpitala na wymaz i wrócił do jednostki – informację potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach.
– Czekamy na wyniki testów, które mogą być do 48 godzin – mówi w rozmowie z Onetem rzecznik prasowy Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie bryg. Dariusz Andryszkiewicz.
W Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie wciąż przebywa ok. 100 kadetów (studentów) II roku, którzy w czerwcu br. kończą szkołę. Jak potwierdzają nasze źródła, po wydarzeniach, które w ostatnim czasie miały miejsce w SGSP w Warszawie oraz serii naszych publikacji kierownictwo placówki w Częstochowie zdecydowało o odesłaniu członków szkolenia podstawowego oraz studentów I rocznika do domów. Kadeci II roku nadal częściowo kontynuują naukę stacjonarnie oraz pełnią służbę w szkolnej Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej. Na terenie placówki codziennie pracuje również ok. 40 osób cywilnych, którzy obawiają się o własne zdrowie oraz zdrowie swoich bliskich w związku z pojawieniem się kwarantanny w ich jednostce.
Z informacji Onetu wynika również, że we wtorek rano na terenie CSPSP pracowała Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 2 z Częstochowy, która jest wyspecjalizowana w Ratownictwie Chemiczno-Ekologicznym.
Koronawirus na SGSP
Obecnie w Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie pozostało 127 podchorążych, a 176 rozwieziono do jednostek w całym kraju. Trafili do ośrodków szkoleniowych lub szkół pożarniczych w całym kraju, m.in. do ośrodka szkolenia w Pionkach, szkoły w Bydgoszczy lub do Centralnej Szkoły PSP w Częstochowie – poinformował we wtorek rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej st. kpt. Krzysztof Batorski. Za 7-9 dni wszystkich 386 osobom z SGSP zostaną przeprowadzone ponowne testy.
Jak ustaliliśmy, najwięcej przypadków zarażeń koronawirusem jest na roku, który w pierwszej kolejności zgłaszał problemy ze zdrowiem, ale który miał usłyszeć od zastępcy komendanta Szkoły Głównej Służby Pożarniczej ds. operacyjnych st. bryg. Jarosława Zarzyckiego, że „symulują”. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński odwołał st. bryg. Zarzyckiego z funkcji Prorektora-Zastępcy Komendanta ds. operacyjnych SGSP.
W jednostce, gdzie stwierdzono zakażenie u podchorążych, pracuje obecnie specjalnie powołany przez Komendanta Głównego zespół, który ma wyjaśnić przyczyn i okoliczności wystąpienia przypadków zakażania. Z informacji, które w mediach społecznościowych udostępnia profil „Mundurowi dziękują rządowi’ wynika, że sytuacja w tamtej jednostce znacznie się poprawiła.
„Od chwili objęcia nadzoru nad szkołą przez komendę główną i przybycia spec-grupy, podchorążowie nie potrzebują już alarmować świata za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wszystko nagle można załatwić na miejscu, w murach uczelni. Podchorążowie, którzy pozostali w szkole, bardzo dziękują wszystkim za troskę i wsparcie. Proszą jednocześnie, aby nie oczekiwać już sygnałów od nich. Ustały przyczyny, które doprowadziły do tego, że w desperacji szukali pomocy za pośrednictwem mediów. Służba znowu jest służbą, a centrala należycie wywiązuje się z obowiązku nadzoru i koordynacji działań” – czytamy.
B. komendant SGSP: kierownictwo szkoły wykazało się rażącą niekompetencją
– Moim zdaniem odpowiedzialność za całą zaistniałą sytuację spada jednoznacznie na kierownictwo szkoły. Zgodnie z zasadami funkcjonowania obiegu informacji w SGSP, pierwsze sygnały o zachorowaniach, których symptomy były zgodne z opisywanymi w mediach symptomami zakażenia COVID-19, dotarły do dowódcy kompanii (rocznika), w której doszło do zachorowań i za jego pośrednictwem do zastępcy komendanta ds. liniowych, a następnie niezwłocznie (jestem o tym przekonany) do komendanta SGSP. W tym momencie powinien on natychmiast skontaktować się z inspektorem sanitarnym MSWiA – tłumaczy specjalista.
Jego zdaniem, wzrost liczby przypadków spowodował skierowanie na kwarantannę w sali gimnastycznej grupy 16 podchorążych, ale „nadal nikt nie zauważył konieczności wykonania testów”. – Interwencja komendanta SGSP w tej sprawie u Komendanta Głównego PSP lub Ministra Spraw Wewnętrznych spowodowałaby szybkie uruchomienie procedury epidemicznej… jednak on, z sobie tylko znanych powodów (strach, tchórzostwo, nadzieja, że to się „rozejdzie po kościach”) tego nie zrobił – zauważa nadbryg. w st. spocz. Grosset.
Koronawirus na uczelni. „Totalny chaos”
Jak donosili jeszcze podchorążowie, w szkole panuje obecnie „totalny chaos”. – Liczba osób bez objawów z pozytywnym wynikiem lawinowo rośnie. Jedna z osób, która miała w pierwszym teście negatywny wynik, po dwóch dniach i drugim teście otrzymała pozytywny, co świadczy o tym, że choroba dopiero wśród nas się ujawnia. W szkole panuje totalny chaos, a władza nie potrafi sobie poradzić z problemem i odizolowaniem ludzi – twierdzi jeden ze studentów.
„Na szkole zrobiono kilka różnych izolatek dla osób, w których pokoju wystąpił chory. Te >Izolatki< wyglądają tak, że jedna z grup od 3-4 dni nie ma dostępu do prysznica, inni godzinami czekają na podjęcie decyzji - wraz z rzeczami, które zabrali ze sobą w środku nocy na dworze, a jeszcze inni śpią na korytarzach - na ławkach lub podłodze >bo zabrakło wozów< [łóżek]. Jednak dla dowództwa najważniejsze w tej sytuacji jest to, żeby podchorążowie posprzątali miejsce, gdzie są gromadzone śmieci, czyli potencjalnie siedlisko chorób. Czy w takiej sytuacji najważniejsze są rejony i śmieci? Cytując słowa rektora >się porobiło<" - mówili.
"Osoby zdrowe dostały rozkaz noszenia posiłków osobom chorym, rozsianym po wielu miejscach szkoły. Mają to robić bez wystarczającego zabezpieczenia. Dzwoniąc do oficera dyżurnego i informując o kończącym się środku dezynfekcyjnym, usłyszeliśmy w odpowiedzi, że mamy sobie go jakoś załatwić, bo ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Całe dowództwo uciekło do domów. Istnieje z nimi jedynie kontakt telefoniczny. W szkole jest jedynie oficer dyżurny. Jedna z kompanii zadzwoniła do swojego dowódcy z pytaniem o jakiekolwiek informacje to dowiedzieli się że on sam wszystkiego dowiaduje się z Onetu" - dodawał inny informator.
"Jesteście nieodpowiedzialni, to przez was to wszystko, teraz wszystkie jednostki warszawskie musza do was przyjeżdżać i wam pomagać, a to wy powinniście pomagać innym. Jak bym tu była, to bym was postawiła do pionu" - miała przekazać studentom SGSP dowódca Pierwszej Kompanii Szkolnej, mł. bryg. Agnieszka Laszczyńska-Giza, czytamy na profilu "Mundurowi dziękują rządowi".
Początek zarażenia w szkole mundurowej
W niedzielę 6 kwietnia w mediach społecznościowych na profilu Mundurowi Dziękują Rządowi pojawiła się informacja o pogarszającym się stanie zdrowia studentów Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie.
W poniedziałek opublikowaliśmy tekst, w którym przedstawiliśmy opinie podchorążych SGSP, którzy od ponad tygodnia mieli masowo zgłaszać swoim przełożonym przypadki wysokiej gorączki – 38 lub 39 st. C – oraz braku smaku i węchu.
– Każdy przypadek podwyższonych temperatur był zgłaszany dowódcy, a ten wnioskował o wizytę lekarza. Wizyta zwykle trwała bardzo krótko, po oględzinach wzrokowych i przepisaniu leków przeciwgorączkowych oznajmiano, że wszystko jest w porządku. Niektórym leki jednak nie pomagały – mówił nam jeden ze studentów, który w obawie przed konsekwencjami poprosił o anonimowość.
– Tydzień temu we wtorek zaszła potrzeba zamian służb, bo ludzie nie byli w stanie ich podjąć. Poinformowano również prorektora, zastępcę komendanta ds. operacyjnych st. bryg. Jarosława Zarzyckiego, który stwierdził, że skoro studenci nie mieli wcześniej żadnych objawów, to prawdopodobnie symulują – dodał kolejny student.
źródło:onet.pl
Facebook
YouTube
RSS