POŻEGNANIE. W poniedziałek 20 kwietnia na cmentarzu we Wręczycy Wielkiej pożegnaliśmy niespełna 59-letniego zawodnika i trenera wielu klubów z regionu częstochowskiego i powiatu kłobuckiego Władysława Kłaka, który niestety przegrał nierówną walkę z chorobą nowotworową
Pochodzący z Pierzchna Władysław Kłak piłkarską przygodę rozpoczął jako piętnastoletni chłopak w 1977 roku w Błękitnych Libidza, gdzie najpierw występował w drużynie młodzieżowej, a następnie B-klasowym seniorskim zespole. Grający najczęściej na pozycji napastnika, niekiedy również pomocnika, a pod koniec piłkarskiej kariery (z racji wieku i doświadczenia) także jako stoper Władysław Kłak został następnie – po odbyciu obowiązkowej wówczas służby wojskowej – zawodnikiem Znicza Kłobuck (liga wojewódzka), a potem Rakowa Częstochowa, gdzie doskonalił swoje piłkarskie umiejętności m.in. pod kierunkiem trzech trenerskich legend nie tylko częstochowskiej piłki: Jana Basińskiego, Zbigniewa Dobosza i Gerharda Kokotta.
W latach 80. w częstochowskim Rakowie, grając w III-ligowej pierwszej drużynie bądź rezerwach, na boisku występował m.in. z pochodzącym z Truskolasów obecnym selekcjonerem reprezentacji Polski Jerzym Brzęczkiem czy mieszkającym w Kłobucku piłkarzem 90-lecia Rakowa Andrzejem Wróblewskim. Później w jego karierze nastąpił epizod międzynarodowy. W Niemieckiej Republice Demokratycznej (NRD) najpierw reprezentował barwy Stali Ilsenburg (regionalna liga), a następnie FC Magdeburg, wówczas III-ligowego (Oberliga) zdobywcy Pucharu Zdobywców Pucharów z 1974 roku. Do Magdeburga ściągnął go legendarny piłkarz (napastnik) Niemiec Wschodnich, brązowy medalista IO z 1972 roku w Monachium Joachim Streich (w reprezentacji NRD w 98 meczach strzelił 55 bramek), który posiadającego „snajperski nos” Kłaka wypatrzył podczas pucharowego spotkania. Według klubowych danych pomiędzy styczniem a kwietniem 1992 roku nasz krajan rozegrał w FC Magdeburg cztery mecze ligowe i jeden pucharowy (w którym zdobył gola).
Po powrocie do Polski Władysław Kłak najpierw przez kilka sezonów występował w Pogoni Kamyk (klasa okręgowa), a następnie Olimpii Truskolasy (gdzie w sezonie 1996/1997 jako grający trener wywalczył awans do okręgówki). Następnie jako grający szkoleniowiec reaktywowanego Sokoła Wręczyca Wielka cieszył się z awansu z B- do A-klasy. W 2006 roku związał się z Unią Rędziny, z którą najpierw awansował do klasy okręgowej, a potem do IV ligi. W 2009 roku, powróciwszy na stare piłkarskie śmieci, wywalczył A-klasowy awans z Błękitnymi Libidza. Później był jeszcze szkoleniowcem (wielokrotnie grającym i strzelającym wciąż bramki pomimo pięćdziesiątki na karku) m.in. Sparty Nowa Wieś, Płomienia Przystajń, ponownie Błękitnych Libidza (wraz z Arturem Lampą), Juniora Szarlejka czy Maratonu Waleńczów.
Znany był ponadto z niezwykle pogodnego nastawienia do życia i ludzi, a przede wszystkim licznych, nie tylko piłkarskich anegdot i powiedzeń. Zwykł mawiać, że nie liczy się piłkarski styl (który oceniany jest w łyżwiarstwie figurowym), a końcowy efekt (czyli wynik). Najtrafniej śp. Władysława Kłaka scharakteryzowała podczas mowy pożegnalnej na cmentarzu we Wręczycy Wielkiej jego córka Agnieszka.
– Człowiek orkiestra, nietuzinkowa postać, mistrz ciętej riposty i autor licznych anegdot, osoba niezwykle pogodna, której po prostu nie dało się nie lubić, a przede wszystkim czuły, troskliwy i kochający tata, mąż, dziadek – mówiła pani Agnieszka. – Miał dwie miłości: tę prawdziwą, przeznaczoną wyłącznie dla rodziny, oraz platoniczną, czyli piłkę nożną. Czas na ziemi dzielił pomiędzy rodzinę, pracę i boisko.
Niestety „wszystko ma swój czas…”, jak mogliśmy usłyszeć w piosence zespołu Perfekt kończącej ceremonię pogrzebową. Cześć Jego Pamięci.
PS. Do nietuzinkowej Władysława Kłaka (po którym w seniorskiej drużynie Olimpii Truskolasy jako najmłodszy wówczas szkoleniowiec w częstochowskiej klasie okręgowej przejąłem trenerską pałeczkę) jeszcze powrócę na łamach naszej gazety i na stronie internetowej w najbliższej przyszłości.
Facebook
YouTube
RSS