FINANSE. Głosowanie odbyło się po prawie trzygodzinnej burzliwej dyskusji. 14 radnych było za przyznaniem prezydentowi pozytywnej opinii z wykonania budżetu za 2016, 13 było przeciwnych, a jeden – Jerzy Łodziński – wstrzymał się od głosu. Do uzyskania absolutorium Krzysztof Matyjaszczyk potrzebował co najmniej 15 głosów. Ale referendum w sprawie odwołania mu nie grozi
Piotr Wiewióra
Żeby przeciwnicy Matyjaszczyka mogli rozpocząć starania o referendum, najpierw komisja rewizyjna rady miasta musiałaby wydać opinię negatywną (a wydała pozytywną), po czym co najmniej 15 z 28 radnych poprzeć jej wniosek o nieudzielenie absolutorium. Tak się nie stało, więc prezydent może spać spokojnie. Ale spokojnie wcale nie było na absolutoryjnej sesji.
Budżet za 2016 rok ostatecznie zamkną się kwotą 1 mld 144 mln 733,1 tys. zł po stronie dochodów i 1 mld 147 mln 743,9 tys. zł po stronie wydatków. Najwięcej uwag do jego wykonania mieli radni klubu Mieszkańcy Częstochowy. Negatywną opinię Mieszkańców uzasadnił Piotr Strach. Zwrócił uwagę przede wszystkim na brak realizacji niektórych istotnych inwestycji, które prezydent obiecuje co roku już od lat. Nazwał to robieniem częstochowian w konia. Strach mówił jako pierwszy. Po nim Jacek Krawczyk w imieniu klubu PO, a Łukasz Kot w imieniu klubu SLD krótko wyjaśnili dlaczego dają prezydentowi kredyt zaufania. Jak można się było spodziewać, negatywną ocenę wystawiło Prawo i Sprawiedliwość. Jerzy Nowakowski (PiS) skrytykował Krzysztofa Matyjaszczyka przede wszystkim za niski wskaźnik procentowy inwestycji, który po zamknięciu budżetu okazał się jeszcze niższy od zaplanowanego. Radny zwrócił uwagę, że tak duże miasto jak Częstochowa nie może inwestować na poziomie zaledwie 11,3 proc. wydatków, podczas gdy np. Gliwice zrobiły to na poziomie 40 proc. Dopiero po zaprezentowaniu stanowisk wszystkich klubów głos zabrał prezydent i omówił wykonanie budżetu w oparciu o przygotowaną prezentację. Na wstępie nie omieszkał jednak wytknąć radnym, że już zdążyli wydać na niego wyrok.
„Wydaliście wyrok bez procesu”
– Sytuacja jest trochę kuriozalna. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby ocena wykonania budżetu wyprzedziła wystąpienie prezydenta dotyczące tego wykonania. Wydaliście wyrok zanim został przeprowadzony proces. Ale dziękuję za szczerość – powiedział.
W swoim wystąpieniu podkreślił m.in., że w Częstochowie ma miejsce dalsze ożywienie gospodarcze, nastąpiła poprawa na rynku pracy (najniższe od lat bezrobocie), a ocena ratingowa miasta wzrosła. Przedstawił też statystyki, z których wynika, że za jego rządów Częstochowa pozyskała znacznie więcej środków zewnętrznych niż w latach wcześniejszych, znacznie więcej źródeł finansowania inwestycji jest z dotacji oraz że sytuacja finansowa miasta jest stabilna.
– Gliwice realizują DTŚ-kę (Drogowa Trasa Średnicowa – inf. red.) za nieswoje pieniądze, stąd 40-procentowy wskaźnik. Gdybyśmy my realizowali obwodnicę Częstochowy i przepuścili pieniądze na ten cel przez budżet, to też mielibyśmy taki wskaźnik – stwierdził. – Te wszystkie dane odzwierciedlają rzeczywistość jaką mamy. Proszę nie tworzyć rzeczywistości alternatywnej, wirtualnej. Na prawdę nie jest źle. Wykorzystujemy czas i możliwości, które mamy. Sprawy idą w dobrym kierunku – zapewnił.
Uwaga o wyroku bez procesu zdenerwowała niektórych radnych.
Skażona mównica i codzienne analizy
Wiceprzewodniczący rady miasta Artur Gawroński (PiS) zwrócił uwagę, że wszystkie dokumenty radni znają już od dawna i od dawna dokładnie analizują, więc żadne wystąpienie prezydenckie nie jest w stanie zmienić wypracowanego już stanowiska.
– Pan chyba nie wierzy w swoich pracowników i w przygotowane przez nich dokumenty – skomentował. – Wskaźniki wzrosły, ale nie powiedział pan, że udało się to osiągnąć dzięki dobrej zmianie rządu PiS – dodał.
Członkowie klubu Mieszkańcy Częstochowy poszli dalej. Marcin Maranda stwierdził, że chciał wejść na mównicę, ale tego nie zrobi, ponieważ została ona skażona przez gospodarza miasta, który zamiast podjąć merytoryczną dyskusję, zaczął od polityki. A ta na poziomie samorządu nie powinna mieć miejsca.
– Jesteśmy doskonale przygotowani, żeby oceniać pańską działalność, a wydaliśmy wyrok, ponieważ na co dzień analizujemy dokumenty i pańską pracę. Źle, że zaczął pan wystąpienie od konfrontacji – stwierdził lider MCZ. – Przedstawione tabelki to zaklinanie rzeczywistości. Gdyby bywał pan wśród częstochowian, to wiedziałby pan, że w naszym mieście nie żyje się łatwo. Wyprzedza nas wiele miast, które kiedyś zostawialiśmy w tyle. Komu pan buduje te drogi? warszawiakom? Co częstochowianie będą z tego mieli? Proszę zobaczyć jak wyglądają drogi np. na Stradomiu – powiedział.
„Widzę strach w oczach urzędników”
Najszerzej i przy okazji najbardziej kwieciście komentował jednak jego klubowy kolega Krzysztof Świerczyński, który podkreślił wręcz, że widzi strach w oczach urzędników, kiedy słuchają co prezydent próbuje wcisnąć radnym i mieszkańcom.
– Nie zadłużyliśmy się bardziej, ale jakim kosztem? Nie zrealizował pan zaplanowanych inwestycji na 38 mln zł. To bardzo źle. Moje odczucia są takie, że prezydent coraz częściej i bardziej lekceważy radę miasta. To miasto nie ma gospodarza. Pozytywnie można co najwyżej ocenić działania propagandowe. Ich styl przypomina mi PRL i filmy Barei – stwierdził, dodając, że Krzysztof Matyjaszczyk nie słucha mieszkańców, ma zapędy dyktatorskie i nie chce realizować dobrych pomysłów podsuwanych mu przez radnych „bo nie”.
Świerczyński zaznaczył jednak, że „częstochowianie powoli budzą się z hipnozy, która ma miejsce w naszym mieście”.
– Ekipa prezydenta zaostrza ruchy i ataki na ludzi, którym na tym mieście zależy. To dobry znak. Czyli boi się, że straci władzę w Częstochowie. A to z kolei oznacza, że ten układ zaczyna się sypać – skwitował.
Świerczyński kontra SLD
W obronie prezydenta stanęli radni SLD: Łukasz Kot, Ryszard Szczuka, Tomasz Tyl i Małgorzata Iżyńska.
– Odwodnienia Grabówki nie wykonaliśmy w 2016 dlatego, żeby móc pozyskać środki unijne w tym roku – przypomniał Kot, sugerując, że radny Świerczyński już się wypalił. – To chyba odpowiedni moment na stwierdzenie, że to powinna być pana ostatnia kadencja – zakończył.
Ryszard Szczuka skomentował, że z wypowiedzi członków MCZ wynika tylko jedno – że rządziliby lepiej, gdyby byli u władzy.
– Ale ja mam dobrą pamięć. Już byliście u władzy – skwitował.
Pewnie chodziło mu o to, że Marcin Maranda był radnym Wspólnoty Samorządowej, kiedy jej liderem i prezydentem miasta był Tadeusz Wrona.
– Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z nas był w układzie wykonawczym – powiedział Świerczyński.
– MCZ przypominają mi żaby, które nie chcą mieć błota. Przypomnijcie sobie poprzedniego prezydenta i sprzedaż ciepłowni, przychodni miejskich czy ponad 15 procentowe bezrobocie. Nie wyrzekajcie się swojego błotka – skomentował półżartem Tomasz Tyl.
Facebook
YouTube
RSS