PROBLEM. Na naszych łamach opisywaliśmy ze szczegółami problem braku wody u mieszkańców ulicy Zakrzewskiej w Waleńczowie. W studniach jej brak, a wodociągu gmina od lat nie daje rady zbudować. Choć na inne wydatki kasa jakoś się znajduje
Skandaliczne zaniedbanie, jakim jest brak budowy wodociągu na Zakrzewskiej – choć papiery na tę inwestycje są już od dwóch lat gotowe – razi jeszcze bardziej właśnie teraz, gdy radni bez obaw o środki z budżetu mocno podnieśli swoje diety. Czy naprawdę samorząd Opatowa jest tak nieudolny, że nie jest w stanie znaleźć w tym samym budżecie środków na zapewnienie mieszkańcom dostępu do rzeczy tak podstawowej, jak woda pitna? Na razie – nie wpisano tego do budżetu. I co dalej?
Woda zamarza w beczkowozach
Na Zakrzewskiej mają tylko indywidualne studnie. Ale wody jest w nich mało już od lat. Do tego są poważne obawy o to, jaki jest jej stan sanitarny. Na potrzeby mieszkańców woda musi być tu dowożona. To też kosztuje. I jest w oczywisty sposób niewygodne. Niegodne XXI wieku. Mieszkańcy złożyli po raz kolejny petycję w sprawie tego brakującego wodociągu. Przysłali też na sesję swojego przedstawiciela.
– Na przestrzeni ostatnich pięciu lat borykamy się z problemem braku wody. Szczególnie w okresie letnim i jesiennym. Chyba nie muszę państwu opowiadać, czym jest brak wody. Te kłopoty można sobie wyobrazić. Za pomoc w jej dowożeniu chciałbym tu też podziękować różnym ludziom dobrej woli. Dowozimy ją także na koszt własny. Dostrzegamy, że poziom wód gruntowych każdego roku opada. Kłopoty z brakiem wody są coraz częstsze. Okresy jej dowożenia coraz dłuższe. W roku 2018 trwały w zasadzie od czerwca do połowy stycznia roku 2019. Możemy sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy zimą ta woda po prostu zamarza w beczkowozach. Stąd nasz apel i prośba o zrozumienie sytuacji – mówił na sesji Zdzisław Makles.
Jak mówi mieszkaniec, zdaje sobie sprawę, że każdy samorząd ma ograniczenia finansowe. Ale jednocześnie są rzeczy, które trzeba załatwić choćby „z litości”. Brak wody, na który cierpią mieszkańcy, z pewnością do takich pilnych problemów należy.
– Przychodzę tutaj prosić, bo wiem, że wszystko zależy od finansów. Są pewne zadania, których odkładać po prostu nie można – dodał skromnie przedstawiciel mieszkańców Zakrzewskiej.
Do budżetu nie wpisali
Gdy opisywaliśmy problem w zeszłym roku, wójt zapowiedział, że gmina poszuka możliwości pozyskania dofinansowania na budowę wodociągu na Zakrzewskiej. Choć spodziewał się, że nie będzie to łatwe, gdyż ulica jest specyficzna: długa, z małą liczbą domów. Zapowiedział nam jednak, że jeśli środków zewnętrznych nie uda się znaleźć, będzie wnioskował o wykonanie tej niezbędnej przecież i niecierpiącej zwłoki inwestycji ze środków własnych gminy. To logiczne – skoro szans na dotację nie ma i takowe się nie pojawią, to na co czekać? Skazywać mieszkańców na kolejne lata bez wody?
Niestety na ostatniej sesji odnieśliśmy wrażenie, że wójt nie miał do dodania za wiele nowego. A faktem jest, że budowa wodociągu na Zakrzewskiej wcale nie jest jeszcze przesądzona. Mieszkańcy podsumowali to w treści swej petycji. Napisali, że mnogość ich wcześniejszych interwencji oraz zapewnienia ze strony wójta sprawiły, że ich czujność została uśpiona. I nie dopilnowali, by ich wodociąg był wpisany do budżetu. Po prostu zaufali swoim samorządowcom – i sądzili, że ta inwestycja zostanie w budżecie uwzględniona.
O sprawę pytał też w interpelacji radny Dariusz Zając. Z odpowiedzi, która dostał, nie wynika w zasadzie nic nowego. Wójt przedstawia w niej koszty – ponad 400 tys. zł za nitkę wodociągu, blisko 300 tys. zł na przyłącza i dodatkowo ponad 400 tys. zł na zbiornik, który ma być przy okazji wykonany. Decyzja należy do rady gminy. Zakrzewską odwiedzał też ostatnio przewodniczący Mirosław Szewczuk.
– Jest to dosyć ważna sprawa. Wydaje mi się, że teraz najważniejsza. Jako rada musimy podjąć jakieś kroki – podsumował wyniki swojej wizyty w terenie.
Zaznaczmy przy tym, że mieszkańcy nie mogą sobie po prostu wykonać studni głębinowych. Badania geologiczne wskazują, że woda z nich byłaby na pewno mocno zażelaziona. Żeby pozyskać dobrą wodę, musieliby wykonać studnie tak głębokie, że ich koszt znacznie przewyższyłby możliwości finansowe każdego gospodarstwa domowego. Zresztą co to za rozwiązanie – skoro wodociąg na Zakrzewskiej i tak jest już zaplanowany. Tylko pieniądze na niego trzeba w gminie w końcu znaleźć równie skutecznie, jak te na podwyżkę diet.
Będą szukać środków
Dyskusję podsumował wójt. Poza Zakrzewską podobny problem mają jeszcze na bocznej ulicy w Zwierzyńcu. Czego więc oczekiwać?
– Po właściwym ustaleniu kształtu naszego budżetu, czyli po określeniu nadwyżki budżetowej – a jeszcze nic o tym nie wiemy, bo nie wpłynęły jeszcze sprawozdania z urzędu skarbowego o naszych dochodach – wprowadzimy wszystkie takie zadania i spróbujemy je oszacować – powiedział Sośniak.
Wtedy radni zdecydują, które zadania i z jakich środków mogą być zrealizowane. Sprawa wodociągu teoretycznie więc jeszcze nie przepadła. Jaki znajdzie finał?
Liczymy, że opatowscy radni pochylą się nad problemem na serio i znajdą środki na budowę wodociągu na Zakrzewskiej bez dodatkowej zwłoki. Bo chyba nie jest trudno zrozumieć, jak pilna i potrzebna to inwestycja. W sytuacji, gdy znalazło się na podwyżkę diet, musi się znaleźć też na wodociąg. Bo będzie wstyd na całą Polskę.
Facebook
YouTube
RSS