Na pierwszy ogień idzie kobieta ogień – czyli nowa dyrektor ZOZ-u w Kłobucku. To ona wraz z kilkoma innymi, mniej ciekawymi wizerunkowo osobami, przecinała wstęgę nowo otwartej izby przyjęć. Izba jak to izba, różnie się różnym osobom kojarzy, ale w tym przypadku chodzi o izbę szpitalną – czyli pomieszczenie, do którego jak się już wjedzie, to czasami można tylko wyjechać. Tym razem było na bogato i stawili się wszyscy. Był nawet pan Roman, bo on chodzi wszędzie, no ale dzisiaj nie o nim. Otóż coś strasznego wydarzyło się podczas ceremonii otwarcia kłobuckiej izby. Wicestarosta Biernacki tak się zapatrzył na dyrektorkę ZOZ-u, ubraną w czerwony żakiecik, że zamiast przeciąć wstęgę, też czerwoną, ale z elementami bieli, to przeciął pani dyrektor żakiecik. I to tak pechowo przeciął, że cały ten żakiecik dyrektorce spadł na sam dół. Pani dyrektor została na chwilę w izbie bez niczego, bo nic pod spodem nie miała w tamtej chwili. Wicestarosta tak się zaczerwienił, że mu ciśnienie skoczyło – z 80 na 120 na 140 na 220 – i zemdlał. Na ratunek rzuciła mu się wicedyrektorka Łacna, która usta-usta zaczęła mu robić. Proboszcz, który przybył poświęcać izbę, uciekł na to wszystko, a potem w niedzielę na sumie powiedział, żeby go więcej na takie poświęcenia nie zapraszać, bo tylu grzechów w jednym miejscu to on dawno nie widział.
Teraz o staroście. Dzisiaj dla odmiany będzie tu, a nie na końcu. Otóż starosta Kiepura w ubiegły weekend odwiedził jedną z prywatnych klinik leczących depresję. Wydawało mu się, że ma depresję, ale w klinice zdiagnozowano, że mu się jednak nie wydawało. Podobno depresja u naszego ulubionego starosty (bo jedynego) trwa od 2014 roku, a dokładniej od czasu, kiedy Zakrzewski został burmistrzem. Doktor zdiagnozował u starosty chorobę dotąd nieznaną, ale jak już zdiagnozował, to ją nazwał „Kompleks Zakrzewskiego”. Jej objawy polegają na tym, że starosta po pracy zamyka się w domu, staje na głowie przy ścianie, w której biegnie komin, żeby mu w stopy było ciepło, zamyka oczy i dwa i pół tysiąca razy powtarza: „Chcę być piękny jak Zakrzewski, chcę być piękny jak Zakrzewski”. Raz na sto razy dodaje jeszcze jedno: „Też chcę być blondynem jak Zakrzewski”.
Jadąc przez Białą, uważajcie, żeby wam coś nie spadło na głowę, na przykład pies, który będzie chciał wylądować. W Białej latają psy. I to nie są żarty. Według radnego Koalicji Samorządowej, pana Woźniaka, najwięcej psów lata nocami. Najgorzej jest wtedy, kiedy te latające psy łączą się w zorganizowane, latające grupy. Jak twierdzi radny, latające psy szczekają na ludzi, ale najbardziej to szczekają na jeżdżące samochody. Podobno dlatego na samochody, że te nie latają tak jak psy. Każdy, kto zauważy latającą, zorganizowaną grupę psów lub jednego z jej latających członków, może dzwonić na alarmowy numer do radnego, a ten wraz z członkami latającej grupy wiatrakowców z Kłobucka będzie starał się z powietrza atakować psy poprzez rzucanie w stronę ich lotu kostek z kurczaków tak, aby psy za tymi kostkami poleciały w stronę przygotowanych specjalnie klatek. Co najważniejsze, radny Woźniak zapewnia pełną dyskrecję dla osób, które do niego zadzwonią pod alarmowy numer. Próbne loty grupy wiatrakowców nad Białą i Kopcem rozpoczną się w najbliższy weekend i potrwają do niedzieli. Do tego czasu prosimy uważać podczas przejeżdżania przez te miejscowości.
Na kłobuckim rynku stanie ogródek letni. Gmina ogłosi wkrótce konkurs, ale my już wiemy, kto go wygra! Do przetargu przygotowani są już lokalni przedsiębiorcy posiadający odpowiednie przygotowanie. Z informacji, jakie docierają do redakcji, wynika, że jeden przedsiębiorca to nie da rady poprowadzić takiego ogródka, dlatego kilku przedsiębiorców będzie prowadziło ogródek. Chodzi o to, że każdy z nich ma doświadczenie. Podobno burmistrz Zakrzewski życzy sobie, aby nie był to byle jaki ogródek, ale ekologiczny. Zakrzewski planuje bowiem korzystać z oferty ekoogródka i zapraszać tu gości, dlatego ważne jest, aby to, co je i pije, było wyłącznie EKO. W zorganizowanej grupie lokalnej, która poprowadzi ogródek, będzie działał Stasiek, który w ogródku na rynku ma sadzić buraki i pietruchę. Będzie też Witek, co będzie sadził kalarepę i jarmuż. No i ma być Julian, co zasadzi żonkile i będzie je wczesną wiosną wąchał. Na czele grupy będzie natomiast stał Marcin, co ma to wszystko podlewać rano i wieczorem, a jak nie urośnie – to wszystko wysadzi. W powietrze.
H5N8 to nazwa wirusa, którego w ubiegłym tygodniu poszukiwała policja na terenie gospodarstw w naszym powiecie, w których hodują kury. Wirus powoduje, że kury są wściekłe. Na jednym z gospodarstw w Krzepicach znaleziono jedną wściekłą kurę i jednego wściekłego koguta, który ciągle biegał za tą kurą, co była wściekła. Policjanci próbowali metody „na szczupaka”, rzucając się najpierw za kurą, a później za kogutem, ale nie dali rady. O pomoc poprosili gospodarza i wspólnie i w porozumieniu zasadzili się za rogiem stodoły, czekając, aż kura wściekła przebiegnie, a za nią kogut. Udało się po szesnastym okrążeniu złapać kurę, a koguta jedno okrążenie później. Na komendzie podczas pisania protokołu jednak okazało się, że ta kura to nie była wściekła, tylko była wściekła na koguta. Z kobietami czasami tak jest.
W Pankach bez zmian. Antonina razem z matką Antonią wyjechała na rozdanie Polskich Nagród Filmowych. Tymczasem pozaparlamentarna opozycja nadal domaga się odejścia wójta Praskiego. Po porażce w referendum planowany jest kolejny „zamach”. Zamachnąć na wójta mają się latające dobermany z Białej. Dlaczego dobermany? Ano dlatego, że są czarne. A ponieważ nadeszła wiosna, dobermany mają zostać pomylone przez wójta z czarnymi bocianami, które wracają do kraju po zimie. Podobno pozaparlamentarna opozycja wójta odbyła w miniony wtorek, tuż po sesji, w Kłobucku za urzędem spotkanie z radnym Woźniakiem. Jest jedno „ale”. Latające dobermany mogą nie dolecieć jednym, ciągłym kursem z Białej do Panek. Radny Woźniak znalazł jednak na to sposób. W Kłobucku, na parkingu przy domu kultury, odbędzie się międzylądowanie dobermanów, które po krótkim odpoczynku mają spokojnie dolecieć do celu. Planowana godzina przelotu nad Pankami to 15.00 – kiedy wójt będzie wychodził z urzędu.
Oprac. Konrad Ziębicki
Dzwonił do nas Janusz Soluch, że on to jednak chciałby być w naszej rubryce i nie ma pretensji o to, co o nim pisaliśmy. Jest jednak mały problem. Teraz, jak już jesteśmy tak sławni, że nas plagiatują – to kosztuje to 100 euro za jeden raz. Konto podamy panu na priv. Za darmo to umarło.
Teraz nasza ulubiona (bo jedyna) przewodnicząca kłobuckiej rady. Pani Danusia to nawet normalnie przyjęła żarty o sobie. Się pośmiała, trochę pożartowała w weekend na dżamprezce u znajomych i napisała wieczorem SMS-a: „Możecie o mnie śmiało dalej żartować, nie oddam was na policję”. Od razu wiedzieliśmy, że pani radna to równa babka i boczyć się nie będzie jak wicestarosta Biernacki.
Facebook
YouTube
RSS